Po podłączeniu konsoli do prądu i TV ujęły mnie wręcz guziki służące do włączania / wyłączania / resetowania i wysuwania płyty – obsługuje się je naprawdę sympatycznie, czujniki ruchu sprawdzają się w 100%. Nieprzygotowanych mogą one wprawić w lekki stan oszołomienia, kiedy na siłę próbują oni wciskać obudowę (muszę się przyznać, że sam wpadłem na początku w tę pułapkę zapominając, że to w końcu „nowa generacja sprzętu RTV” ;). Konsola działa naprawdę cicho i za to bez wątpienia należy się jej duży plus. Nadrabia za to dużą ilością gorącego powietrza, które wylatuje z boku skrzynki. Szczelina, do której „wciska” się płyty może i nie budzi zaufania u osób, które zdecydowanie bardziej preferują tradycyjne „tacki”, ale zdecydowanie nie można na nią narzekać, przynajmniej ja nie uświadczyłem żadnych problemów związanych z jej obsługą – maszyna bardzo ochoczo „pożera” płyty.
Sixaxis
Na pierwszy rzut oka nowy pad do PS3, zwany Sixaxisem niewiele różni się od swoich młodszych braci noszących nazwisko Dual-Shock. Dopiero po chwyceniu go w dłonie i bliższym przyjrzeniu się, od razu widzi się co Sony dodało a co zabrało. Po pierwsze kontroler jest zadziwiająco lekki – waży chyba tyle co pierwsze pady do PSX-a bez analogów, przez co na początku w rękach trzymałem go niezwykle ostrożnie bojąc się, że przy zbyt gwałtownym ruchu wysunie mi się z łap i poleci na drugi koniec pokoju. Po drugie, po krótkim „obmacaniu” pada na pewno trudno nie poczuć i nie zauważyć nowych „spustów”, w które zmieniły się przyciski R2 i L2 – może nie jest to jakaś kolosalna nowość, ale chociażby po sesji z Motorstorm poczułem, że na pewno dają one parę nowych możliwości, które twórcy na pewno chętnie wykorzystają.
Trzeba wspomnieć także o tym, że kontroler jest bezprzewodowy i podłącza się go do konsoli kablem USB, żeby naładował swoje akumulatory, czy też aby go skonfigurować. Dodatkowo (wzorem np. pada do Xboxa 360) na środku umieszczono okrągły guzik z logo PlayStation, którym możemy cofnąć się do głównego menu bądź też włączyć konsolę. Ulubione „gałeczki” każdego konsolowca, czyli analogi również przeszły mały tuning: są teraz czulsze i daje się je odrobinę bardziej wychylić. Nie można także pominąć patentu, o który tak bardzo burzyli się fani Nintendo, czyli o czujnik ruchu, który bada wychylenie i ruchy pada. W akcji ta nowość sprawia się różnie - mnie osobiście sterowanie za jego pomocą w Motorstormie nie za bardzo przypadło do gustu – daje dużo więcej frajdy, ale trzeba bardzo panować nad odruchami, bo zbyt gwałtowny ruch może spowodować niechciany skręt, przez co zabawa staje się dodatkowo frustrująca. Jednak jeśli macie kumpli, którzy mają w zwyczaju przechylać się na boki, kiedy grają w wyścigi, to włączenie sterowania za pomocą motion-sensora na pewno dodatkowo spotęguje ich „wczucie się”.
Poza tymi zmianami nadal jest to stary dobry Dual-Shock… Wielka szkoda, ze bez wibracji, do których już pewno każdy użytkownik konsol z rodziny PlayStation zdążył się przyzwyczaić i za których brak należy besztać Sony póki znowu nie wprowadzi ich do swoich padów. Kontroler nadal idealnie leży w dłoniach i pozostaje w moim mniemaniu najlepiej sprawującym się padem w historii.