Grand Theft Auto V - recenzja PlayStation 3Xbox 360

Podczas gdy Lost Santos, miasto pełne podupadłych celebrytów, dzielnicowych gangsterów i skorumpowanych biznesmenów jak co dzień zostało na dobre ogarnięte przez miejski chaos, ja siedziałem  za kółkiem białej jak śnieg limuzyny bujając się bez konkretnego celu po obrzeżach metropolii. Po jakimś czasie mój wzrok przyciągnęło coś, co wyglądało na jeden z górskich szlaków, o których piszą w przewodnikach po  mieście. Przez następne  20 minut katowałem widlastą ósemkę usiłując wtoczyć się na sam wierzchołek. W końcu ujrzałem grupę turystów.  "To takie typowe!" - krzyknął jeden z nich, kiedy omal nie potrąciłem go trzytonową kupą złomu staczającą się ze stromej skarpy. Pod moim nosem widać było lekki uśmiech, gdy moja postać zniknęła w bezdennej szczelinie, ekran pokrył się czerwonym filtrem z napisem „zgon”. „Witam w GTA V” - pomyślałem.

To tylko jedna z „mniejszych” przygód jakie przytrafiły mi się w Los Santos. Tak, bez wątpienia najnowsze dzieło Rockstar oferuje multum dużych i małych rozrywek. Dzięki nim wirtualne miasto staje się żywym światem, gdzie praktycznie wszystko jest możliwe.  Nawet nie chcę myśleć o ilości pracy, jaką włożyli twórcy w wykreowanie wizerunku Los Santos. O setkach godzin spędzonych nad rozrysowaniem profilów psychologicznych postaci, dopieszczaniem szczegółów środowiska i milionach innych rzeczy, jakie możecie zobaczyć w grze. Napisanie recenzji nowego Grand Theft Auto to wyczyn co najmniej trudny – liczba elementów, usprawnień i nowości składających się na ten tytuł jest tak duża, że nie wiadomo od czego zacząć. Jednak aby zamiast tekstu omawiającego grę nie powstał jeden wielki chaos, zacznijmy standardowo od fabuły.

 

Właściwa akcja gry toczy się dziesięć lat po wydarzeniach ukazanych w prologu (który dostępny jest powyżej w wersji z naszym komentarzem) i została podzielona na trzy nieustająco przeplatające się części. Związane jest to z tym, że po raz pierwszy w historii cyklu gra oddaje nam do dyspozycji nie jednego, ale aż trzech protagonistów – to największa i najważniejsza nowość w GTA V. W trakcie rozgrywki otrzymacie możliwość wbicia się w skórę niezwykłego tercetu. Każdy ma swoje własne, codzienne problemy i każdy preferuje innego typu rozrywki. Na dodatek każdy z nich pochodzi z zupełnie różnego środowiska – warto dodać, że te zostały nieźle odwzorowane w grze. Michael De Santa mieszka w bogatej części miasta i jest „profesjonalnym” rabusiem banków obecnie przebywającym na emeryturze i - jak na złość - przeżywa kryzys wieku średniego (ze zdradzającą żoną i rozpuszczonymi bachorami na czele);  Franklin Clinton z kolei to czarnoskóry, dwudziestoletni młodzieniaszek z typowo „gangsterskiej” dzielnicy, dopiero uczący się złodziejskiego fachu.  Trójcę zamyka najbardziej zbzikowany typ z całej serii, przy którym wymieniona dwójka to praworządni obywatele. Mowa o Trevorze Philipsie – byłym pilocie wojskowym, obecnie w stanie spoczynku, nękanym przez zaburzenia psychiczne. Ta mieszanka szaleństwa, impulsywności i brutalności idealnie dopełnia całą ekipę i jest przyczyną wielu zabawnych sytuacji w grze.

Dzięki rewolucyjnemu dla serii mechanizmowi możecie przełączać się między bohaterami praktycznie w każdym momencie. Wyjątek stanowią misje, w trakcie których tytuł sam przenosi gracza pomiędzy bohaterów, zgodnie z narzuconym przez twórców scenariuszem. Całość odbywa się za pomocą dolnego przycisku krzyżaka oraz prawej gałki analogowej. Warto tutaj podkreślić, że użycie tej opcji podczas swobodnej eksploracji mapy skutkuje przerzuceniem gracza do bohatera prowadzącego swój normalny tryb życia - możecie trafić na losową sytuację, w jakiej znajduje się on  w środku strzelaniny z policją lub relaksuje się w klubie ze striptizem. Michael, Franklin oraz Trevor kroczą swoimi własnymi ścieżkami i nigdy nie możemy być pewni na co mają ochotę gdy nie są przez nas sterowani.

GTA V powróciło do statystyk bohaterów znanych z San Andreas. Trójca posiada wspólne współczynniki, jakie można rozwijać  - siła, kondycja, strzelanie, prowadzenie samochodu, skradanie się, latanie oraz pojemność płuc. Aby usprawnić umiejętność, dajmy na to strzelania, możecie radośnie biegać po ulicach naparzając w każdy żywy obiekt lub wybrać się na strzelnicę, gdzie w spokoju podziurawimy parę tarcz. Co kto woli. Jednak i tutaj nie obyło się bez nowości. Każda z dostępnych postaci ma swoją odrębną zdolność specjalną, jaką aktywuje się za pomocą wciśnięcia obu analogów. Pan De Santa otrzymuje spowolnienie czasu rodem z serii Max Payne, Frank również potrafi w podobny sposób zaginać rzeczywistość, ale jedynie podczas jazdy samochodem.  Trev z kolei wpada w szał, dzięki któremu zadaje dwukrotnie większe obrażenia, a sam jest dwa razy bardziej odporny na otrzymywane szkody.