Cała kampania jest niestety dość krótka. 7-8 godzin spokojnie wystarczy, by zaliczyć ją za pierwszym razem. Gra nie sprawia większych problemów na środkowym poziomie trudności, została zresztą ułatwiona względem poprzedniej wersji, której w końcu nie dopuszczono do sprzedaży. Podczas misji umieszczono wiele checkpointów, dzięki którym nie trzeba powtarzać połowy poziomu po porażce. Absolutnie nie poczytuję tego za wadę – sztuczne utrudnianie sprawy i kazanie nam przebijać się przez odwiedzony już duży fragment poziomu (patrz Rainbow Six Vegas... brrr...) nie jest fajne. Problem leży po prostu w ilości głównych misji do zaliczenia. Przygotowano ich zaledwie sześć (każda dzieli się na kilka części), co nie mogło zagwarantować długiego czasu zabawy w trybie kampanii.
Dobrze, że nie zapomniano o trybach online’owych, które wydłużają żywotność gry i przynoszą ze sobą porcję dobrej rozrywki. Przechodzenie całej kampanii razem z drugim graczem to oczywistość, ale jest też możliwość zmierzenia się z innymi osobami. Tryb Versus, który polega na rywalizowaniu dwóch zespołów po dwóch graczy, gdzie również ważna jest współpraca ze sobą, zrealizowano całkiem pomysłowo. Celem jest zdobycie większej ilości pieniędzy na danej mapie niż drużyna przeciwna. Kasę dostaje się za udane strzelaniny oraz wypełnianie zadań w rodzaju ratowania zakładników, czy podkładania bomb. Wyszło to wszystko całkiem nieźle i wśród dostępnych opcji (Extraction, Bounties, Warzone) każdy znajdzie coś dla siebie.
Pod względem oprawy graficznej Army of Two jest tylko niezły. Świetnie opracowano wprawdzie modele postaci (zwłaszcza głównych bohaterów), ale już otoczenie pozostawia trochę do życzenia. Jest dość sterylne i puste – na drodze walają się jakieś pudła, wraki samochodów, ale nie ma tego zbyt dużo. Denerwuje też mała interaktywność, bo zniszczyć można w zasadzie tylko nieliczne elementy w postaci beczek, czy rur z gazem. Obie wersje (PS3, Xbox 360) praktycznie nie różnią się od siebie – sprawdzałem obie i nie dostrzegłem żadnych różnic. Animacja wyciąga zaledwie 30 fps-ów – mało, jeśli widziało się przy jakim poziomie detali Call of Duty 4 pędzi w 60 klatkach na sekundę.
Soundtrack wypada mi za to tylko pochwalić, bo motyw przewodni jest bardzo przyjemny – aż miło czeka się podczas (i tak nie za długich) loadingów. W trakcie misji muzyka stanowi tylko tło, bo o wiele większy nacisk położono na wszelkie odgłosy i komunikowanie się między sobą postaci. A propos komunikowania się... Każdy rozkaz wiąże się ze standardową komendą, co niestety zaczyna dość szybko irytować. Podobnie zresztą jak uwagi partnera kierowanego przez konsolę, który przy każdym spotkaniu z przeciwnikiem cięższego kalibru, którego trzeba zajść od tyłu, zawsze krzyczy to samo i przypomina dokładnie to, co napisałem przed chwilą.
Army of Two to dość nierówny tytuł. Bardzo cieszę się, że wreszcie dostaliśmy grę, która w tak wyraźny sposób stawia na kooperację pomiędzy dwoma bohaterami. Współpracę rozwiązano bardzo pomysłowo i ciekawie. Problem tylko w tym, że same misje i ich design nie do końca spełniają oczekiwania – po dziele studia EA Montreal po prostu niespecjalnie widać to, że śmiga na konsolach nowej generacji. Chciałoby się większych możliwości eksploracji poziomów, braku sztucznych barier, większej interakcji, ciekawej fabuły, no i dłuższej kampanii, bo nie da się ukryć, że pęka ona dość szybko. Jeśli jednak szukacie shootera z dobrym trybem co-op, nie powinniście niniejszej produkcji pominąć. Ja bawiłem się całkiem nieźle i mam nadzieję, że w drugiej części (która niechybnie powstanie) będę się bawił jeszcze lepiej.
Rafał „Baron Ski” Skierski