Pora wspomnieć co nieco o Multiplayerze. Przede wszystkim jest oczywiście co-op, czyli główny punkt programu, ale oprócz niego mamy też inne ciekawe tryby. ‘Najemnicy’ to forma survivalu, w którym należy atakować nacierających przeciwników, aby pozyskiwać sekundy do ciągle zmniejszającego się limitu czasowego. Z kolei ‘Polowanie na Agenta’ to możliwość wcielenia się w losowego wroga w kampanii, którą właśnie ktoś przechodzi online. Wygląda to tak, że jakiś host przechodzi jeden z epizodów, a my wskakujemy w skórę zombiaka czy innego J’avi i próbujemy go zabić. Oczywiście jest to bardzo trudne zadanie, ale nie niewykonalne. To bardzo fajna sprawa – zarówno dla jednej, jak i drugiej strony. Jest możliwość sprawdzenia się w roli nieumarłego, a gracz przechodzący kampanię ma ten dreszczyk emocji podpowiadający mu, że nie wszyscy przeciwnicy są schematycznymi botami, że gdzieś wśród nich czai się istota myśląca…
Pora powoli przechodzić do podsumowania. Najnowsze dzieło Capcomu nie jest idealne. Oczywiste, że nie wspomniałem w tej recenzji o wszystkim, ale jest tu kilka niespodzianek, których naprawdę powinniście doświadczyć sami. Rozdział z zamiecią śnieżną jest bardzo klimatyczny, nie brakuje sterowania pojazdami, niekończących się walk z bossami i innych akcji, które zapamiętacie na długo po ukończeniu gry. Jest nowy system perków, co-op (drop-in, drop-out), świetnie pomyślane QTE, czy nawet elementy przypominające mechanikę z Heavy Rain (szukanie kluczyków w samochodzie). To niewątpliwe plusy, ale mamy do tego niemal całkowitą liniowość poziomów (z małymi wyjątkami), mało akcentów typowych dla horroru, średnią fabułę, no i design poziomów jest według mnie słabszy niż choćby w poprzednich dwóch częściach. Poza tym często odnosiłem wrażenie, że twórcy chcieli tu wrzucić wszystko, co im przyszło do głowy i zadowolić wszystkich. A tak się nie da.
Ocena Resident Evil 6 nie jest łatwym zadaniem. Jeśli miałbym rozpatrywać „szóstkę” w skali całej serii, powiedziałbym, że jest proporcjonalnie najsłabsza. Każda z wcześniejszych odsłon w swoim czasie wywoływała dużo większe, lepsze emocje. W RE6 gra się naprawdę dobrze, ale jednak to już nie „to”. Za dużo tu akcji, za mało straszenia, choć pewnie niektórym takie odwrócenie proporcji się spodoba. Mi jednak do gustu bardziej przypadł chociażby wydany w tym roku na 3DS-a Resident Evil: Revelations, który mimo bazowania na nowym systemie, dalej potrafił przestraszyć i miał „momenty” oraz design lokacji na nieco wyższym poziomie.
Najnowszy twór Capcomu nie zrywa kasku razem z głową – dobrze chociaż, że stopniowo się rozkręca, bo początek nie jest zbyt zachęcający. Czy warto go polecić? Odpowiedź nie jest jednoznaczna. Niby potrafi utrzymać przed ekranem na te kilkadziesiąt godzin, ale do klimatu i emocji z poprzednich części nawet się nie umywa. Reakcje graczy są tu skrajnie różne – nieważne czy są wieloletnimi fanami Residenta czy nie mieli z nim nigdy do czynienia. „Szóstka” jest na swój sposób archaiczna, a mimo to wprowadza wiele nowości. Mimo niedociągnięć i wielu kontrowersyjnych dodatków bawiłem się dobrze i gra zdołała mnie utrzymać przed ekranem przez wszystkie kampanie. W dzisiejszych czasach, epoce powielania utartych schematów to jednak spore osiągnięcie. Pamiętajcie jednak, że nie jest to tytuł, który można nabyć w ciemno.
Rafał „Baron Ski” Skierski
PLUSY:
- Aż trzy (a właściwie cztery) oddzielne kampanie;
- Każda z nich różni się znacznie od pozostałych;
- Polska wersja językowa;
- Bardzo dobrze pomyślane QTE;
- Walka o przetrwanie;
- Kooperacja i bonusowe tryby w Multiplayerze;
- Możliwość poznania historii z kilku różnych perspektyw.
MINUSY:
- Za mało tu straszenia;
- Liniowe poziomy;
- Design nie zachwyca – lokacje z poprzednich części bardziej wbijały się w pamięć;
- Fabuła tylko znośna;
- Split-screen znowu z czarnymi pasami;
- Kontrowersyjne nowości (zwłaszcza walka wręcz).