Onlygames.pl | Serwis Konsolowy, recenzje gier, konsole | PlayStation 3, Xbox 360, Wii, PSP, 3DS, DS, PS2, strona o konsolach

------------------------------------
Kanał OnlyGamespl na YouTube:

Zdjęć w galerii: 14033
Liczba wiadomości: 8451
Liczba artykułów: 1800
Pitfall: The Lost Expedition PlayStation 2XboxGameCube

Pitfall to dla mnie tytuł kultowy. Z jednego prostego powodu - to m.in. od niego zacząłem swą przygodę z grami video. Czteroletni dzieciak trzymał w ręku joya od Atari 2600 i kierował chłopaczkiem skaczącym po lianach... To właśnie Pitfall i choćby River Raid spowodowały, że mam dzisiaj takie a nie inne hobby... Tytuł ten jest także o tyle ważny, że tak naprawdę był on prekursorem gier platformowych. Gier, które dzisiaj na konsolach święcą triumfy. Pitfall był odświeżany wielokrotnie na kolejnych generacjach konsol (ostatnio w średnio udanym TPP na PSX'a), jednak nigdy nie zdołał powtórzyć ogromnego sukcesu oryginału. Na szczęście pozycja, którą właśnie opisuję godnie reprezentuje tą kultową serię i bez wątpienia jest jej bardzo udanym zmartwychwstaniem...

Historia nie jest specjalnie skomplikowana. Harry wraz z ekipą przyjaciół leci sobie samolotem i dziwnym zbiegiem okoliczności nie dociera do celu. Po drodze trafia ich bowiem piorun zmuszając do awaryjnego lądowania. Pech chciał, że każda z postaci znajduje się w innej części wyspy. Zadaniem Harry'ego (którego "niektórzy zwą Pitfall") jest odnalezienie towarzyszy. Najważniejszą osóbką wydaje się tutaj Nicole - ponętna blondynka, którą główny bohater wyraźnie adoruje. Bardzo szybko okaże się, że to ona będzie napędzać całą historię...

Na początku musicie zaakceptować jedno: P:TLE nie odkrywa Ameryki. Nie wnosi praktycznie nic nowego do gatunku gier platformowych. Nie znaczy to jednak, że nie powinniście się nim interesować. Dla mnie od początku bardzo widoczne było to, że autorzy dużym szacunkiem darzą świetną grupę developerską - Naughty Dog. Wyraźnie widać, że Crash Bandicoot oraz pierwsza część Jak & Daxter były wzorcami dla najnowszego Pitfalla. Po JAKu główny bohater P:TLE odziedziczył m.in. świetną animację postaci oraz wiele ruchów. Doszło do tego, że wiele z nich jest praktycznie identycznych z tymi z J&D... Mi to niespecjalnie przeszkadzało, gdyż pierwszą część JAKa uważam za wzór w tej kwestii. Natomiast z Crasha zaczerpnięto koncept poziomów. Tutaj także wiele razy będziesz poruszać się po z góry ustalonej ścieżce. Cóż, jak czerpać to z najlepszych. Najważniejsze, że nie przeszkadza to podczas gry.

Dobrym pomysłem była stylizacja komiksowa, którą developer wypełnił grę. Wiadomo o co chodzi - karykaturalne postacie, mniej lub bardziej wyszukany humor, oraz kolorowe, barwne krainy. To celny strzał - tej pozycji naprawdę nie potrzeba "dorosłej" otoczki, co chyba najlepiej uwidoczniło się w prequelu z PSX'a. Bardzo miłe jest to, że twórcy nie zapomnieli też o korzeniach swojego tytułu. Jeśli grałeś w wiekową pierwszą część na Atari na pewno rozpoznasz wiele znajomych motywów. Skakanie po krokodylach, bujanie się na lianach czy przeskakiwanie przez "żarłoczne dziury" (zrozumiesz jak zagrasz, nie potrafię tego opisać słowami :) to tylko niektóre przykłady tego, że autorzy pamiętali z czego tak naprawdę wychodzili.

Bardzo dobre wrażenie wywołuje oprawa. Może nie pękniesz przy niej z zachwytu, ale trzeba przyznać, że całość trzyma równy, wysoki poziom. Levele teoretycznie ociekają w detale, wszędzie pełno różnego rodzaju roślinek (dżungla to teren po którym będziesz się poruszać w ok. 70% całej gry), zwierzątek, drzew, budowli... Tak naprawdę jednak projekty poziomów są dość proste, jednak jest to bardzo umiejętnie maskowane przez autorów. W postacie nie władowano dużej ilości polygonów, ale nadrabiają swoją "komiksowością" oraz świetną animacją. Przydałoby się jednak poświęcić na nie więcej trójkącików, bo podczas niektórych scenek przerywnikowych nie prezentują się najlepiej (przykład choćby pierwszej walki z tygrysem - wygląda on dość biednie, niczym z N64 a nie PS2...). Najważniejsze jednak, że podczas gry wszystko prezentuje się jak należy. Bardzo dobre wrażenie robi absolutny brak dorysowywania się terenu oraz płynna animacja (60 klatek, które czasami trochę się gubi, ale nie dzieje się to zbyt często). Za to tekstury są dość przeciętne, a woda została "zepsuta" - dosłownie jak w grach sprzed 5 lat... Panowie, mamy 2004 rok! Trzeba jednak przyznać, że całość wywołuje jak najbardziej korzystne wrażenie i nie powinieneś narzekać na grafikę (chociaż czepiać można się bez końca - np. "plastiku" wylewającego się z ekranu ;). Muzyka specjalnie nie zaskakuje, jest typowa dla takich klimatów (dżungla, bębny i te sprawy...). Niezłe są też dialogi - wyraźnie słychać, że przyłożono się do tego elementu, przez co nie będziesz mieć wrażenia oglądania taniego filmu klasy D... Nie wywoła to jednak wypieków na Twej twarzy...




Trzeba wspomnieć co nieco o systemie sterowania, gdyż nie jest on standardowy. Autorzy rozwiązali problem używania przedmiotów w inny, niekonwencjonalny sposób. Praktycznie we wszystkich platformerach prawa gałka odpowiada za ruchy kamerą. Tutaj jest inaczej - przypisana pod nią jest dłoń Harry'ego. Jak to się objawia? Bardzo prosto. Jeśli mamy jakiś przedmiot przed sobą, wychylamy analoga do przodu i Pitfall sięga po niego. Jak wygląda natomiast używanie przedmiotów? Menu podręczne zostało ściągnięte z Nintendowej Zeldy. Krzyżakiem wybieramy dany przedmiot dzięki czemu ląduje on w ręce Harry'ego. I teraz w zależności od wychylania prawej gałki wywołujemy różne efekty. Weźmy za przykład sakiewkę do której można nalewać życiodajną wodę. By napełnić ją w specjalnym źródełku, trzeba opuścić analog na dół, dzięki czemu Harry się schyli i "zatankuje do pełna". Pijemy oczywiście wychylając gałkę do góry... Sytuacja nie wygląda jednak do końca różowo... Otóż takie przypisanie prawej gałki nastręcza wiele problemów. Obroty kamery wrzucono bowiem pod L2 i R2, co naprawdę nie jest najwygodniejszym rozwiązaniem. Szczególnie dlatego, że praca "kamerzysty" to jedna z największych bolączek tej pozycji. Kamera często lubi się gubić przez kilka razy niepotrzebnie zginąłem. Autorzy robili chyba co mogli, gdyż przedmioty zasłaniające akcję przenikają, ułatwiając orientację. Czasami to jednak nie wystarcza...

System gry jest dość standardowy. Podróżować będziesz po całej dżungli, odnajdując postacie, które wyznaczają Ci kolejne cele. Taki a nie inny rozkład zdarzeń wymaga co prawda wracania się przez te same poziomy od czasu do czasu, ale na nudę narzekać nie można. Ważnym elementem jest znakomicie opracowana mapa terenu, która nie pozwala się zgubić w tym wielkim świecie. Autorom udało się zbudować naprawdę dobre, ciekawe i różnorodne poziomy z dużą ilością sekretów na nich poukrywanych. W miarę postępów główny bohater zyskuje nowe przedmioty oraz umiejętności powodujące, że wcześniej niedostępne rewiry, nagle stają otworem... Wszystko to powoduje, że jednorazowe ukończenie to dopiero początek zabawy. Oczywiście można "przelecieć" przez całą grę bez tracenia czasu na sekrety, ale jeśli ktoś lubi "maksowanie" pozycji, Pitfall:TLE bardzo przypadnie mu do gustu. Do odnalezienia czeka blisko 150 artefaktów, trzeba ratować ludzi uwięzionych w niektórych częściach poziomów, ukryci są też śpiący szamani, którzy umożliwią Ci zakup jakiegoś bardzo użytecznego przedmiotu czy też umiejętności. Zapewniam, że jest co robić!

Pitfall: TLE za pierwszym razem "pęka" w ok. 10 godzin (mi zajął 10,5). Wynik to przyzwoity, aczkolwiek nie najwyższy. Mimo, iż gra jest dość prosta (inteligencja przeciwników jest czysto teoretyczna ;), to parę razy można się zaciąć... Czy warto zainwestować w tą pozycję? Myślę, że tak. Nowy Pitfall ma jednak jeden dość spory problem, szczególnie w przypadku wersji na PS2. Konkurencja w tym gatunku jest tu bowiem ogromna. Jak & Daxter, Ratchet & Clank oraz Sly Racoon wydają się być tutaj niekwestionowanymi liderami i tylko w przypadku, gdy masz je wszystkie za sobą, powinieneś sięgnąć po inne pozycje, takie jak Pitfall: TLE właśnie. Moim zdaniem zmartwychwstanie się udało, aczkolwiek niektórym może brakować większej ilości innowacji... Ja bawiłem się świetnie i polecam ten tytuł z czystym sumieniem.

Baron Ski

PS. Gra dostała kilka miłych bonusów, w tym wiekową pierwszą część z Atari 2600. Starym wyjadaczom łezka się w oku zakręci a młodzi zobaczą czym zachwycaliśmy się blisko 20 lat temu...

5
Oryginalność
7
Grafika
7
Dźwięk
8
Grywalność
8
Źywotność
8
Ocena końcowa

Jak oceniamy? Wyjaśnienie naszego systemu ocen tutaj.

Strona artykułu: [1]        

UID: 1029
Okładka/art:
Tytuł:
Pitfall: The Lost Expedition
Developer: -
Gatunek: platformówka
Data wydania:
EUR:
USA:
JAP:
Poziom trudności:
       

Strony zaprzyjaźnione

- ZOBACZ TUTAJ              
Kana³ RSS
Materiały zawarte w serwisie onlygames.pl są objęte prawem autorskim i nie mogą być w całości
lub we fragmentach kopiowane, powielane oraz rozprowadzanie bez zgody ich autorów!