Onlygames.pl | Serwis Konsolowy, recenzje gier, konsole | PlayStation 3, Xbox 360, Wii, PSP, 3DS, DS, PS2, strona o konsolach

------------------------------------
Kanał OnlyGamespl na YouTube:

Zdjęć w galerii: 14033
Liczba wiadomości: 8451
Liczba artykułów: 1800
OGM Shoutcast: Media versus gry

Ogólnie rzecz biorąc w temacie nagonki na gry i wszystkiego co z nimi związane raczej się nie udzielam. Stosunkowo już zacząłem się przyzwyczajać do oglądania, wysłuchiwania sporu pt.: „media kontra gracze”. W tym temacie trzeba mieć niezłe nerwy, bo co jak co, ale polskie media do wtajemniczonych w temacie gier i całej tej kultury raczej nie należą. O tym jakie to okrutne są gry i jakimi to metodami dzieciaki katują swoich rodziców, najbliższych, którzy najnormalniej w świecie chcą im pomóc (vide - akcja z krzesłem - pOsTraFFiam fanów Tibii:*) zbytnio rozdrabniał się nie będę. Majonez w swoim felietonie w zasadzie wyjaśnił wszystko. Zgadzam się oczywiście z jego założeniami, jak i z tym, że gry video i dzieci nie tworzą idealnej "pary". W sumie respektowałbym postulaty i tezy wielkich medialnych znawców tematu, którzy w większości słusznie potępiają dostępność gier u nieletnich (która to wiadomo jaka jest), gdyby nie fakt, że większość z nich wyskakuje z rozdartym pyskiem naprzód, nie będąc w ogóle w temacie (o podstawowej wiedzy o grach video nie wspominając).

Na zachodzie, czyli w tak egzotycznych miejscach jak Francja, kraje Beneluksu czy Hiszpania, a nawet u naszych południowych sąsiadów (istnym raju na ziemi), medialni eksperci, jakby to powiedzieć, "doszkalają się" i nie pieprzą na lewo i prawo jak nasi krajowi „znawcy”. Co więcej, biorąc pod lupę speców z innych części globu i naszych rodzimych, dojdziemy do wniosku, że na czarnym lądzie media od dawien dawna wiedzą, że na Xboxie 360 można sobie porozmawiać bezproblemowo z przyjaciółmi, tudzież zagrać w gry, w których nie trzeba zabijać potworów. Tak, tak panie Kręzel, konsola = zabijanie napastliwych obcych. Swoją drogą polecam zakup najnowszych kart graficznych obsługujących dx10, które doskonale współpracuje z komunikatorami (gg, tlen, wpkonekt), no a już na pewno odstraszy milion napastliwych obcych. Ile modłów musimy odmówić byśmy w końcu doczekali się chwili, kiedy profesjonaliści, pracujący na co dzień w polskiej prasie przestali na jednej płaszczyźnie porównywać konsole i PC. Może i konsole zaczynają się upodabniać do komputerów domowych, jednak to w dalszym ciągu konsole i tak pozostanie. Myślałem, że z biegiem czasu chociaż jedno pismo nie poświęcone tematowi konsol profesjonalnie wypowie się w tej kwestii. Im bardziej o tym marzę, tym częściej i więcej słyszę, widzę, a ostatnio nawet odczuwam kuriozalne błędy, niedouczenia serwowane nam przez rodzime brukowce. Ręce opadają gdy człowiek otwiera takie LOGO (magazyn) i widzi recenzję Xboxa 360, która przypomina sprawozdanie prawiczka z jego pierwszego razu. "Wciskam, wchodzi do połowy. Już?. Jakoś krzywo, trzeba poprawić (...)", "Wreszcie - JEST- widzę! mój pierwszy obraz z Xboxa(...)". Autor - grupa PRO Test. Drodzy Panowie (Panie?), do PRO brakuje wam dużo, niemniej cel jakim było ukazanie pierwszego orgazmu w akcji z konsolą, został osiągnięty! Brawo! Teraz tylko trzeba wytrzeć sprzęt, umyć rączki i można przejść do dalszej części zabawy... Obok tych dwóch wymienionych wyżej wybitnie obeznanych podmiotów, na podium medialnych person szczególnie wtajemniczonych w temacie gier, a na co dzień z nimi nie związanych znajdziemy również kilku socjologów.

„W grze dziecko dokonuje kilkunastu tysięcy symulowanych morderstw. Jest nie tylko obserwatorem przemocy, ale także jej egzekutorem. Badania wykazują, że ma to znacznie silniejszy wpływ na psychikę młodego człowieka niż oglądanie najbardziej okrutnych scen w telewizji” - mówi prof. Maria Braun-Gałkowska z Instytutu Psychologii Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. No do jasnej Anielki, gdzie była ta Pani Profesor kiedy polski rynek „podbijała” gra Serious Sam? Ba! Gdzie można było odnaleźć opinie Pani Braun- Gałkowskiej podczas gdy na półkach w salonach sprzedaży leżały całe sterty płyt z grą The Suffering, w bardzo przystępnej jak na kieszonkowe nieletnich cenie? Co jak co, ale w całej tej aferze z Rule of Rose wyczuwam wpływ agencji reklamowej, która najnormalniej w świecie zasłużyła na nagrodę - za to, jak genialnie wykorzystała moment nagonki na gry, podsyłając mediom informację o „złej” grze i jej zbliżającej się premierze. Jedyną osobą z jaką po części mogę się zgodzić, a która również wyraziła swoją opinię odnośnie wynikłej ostatnio sytuacji, jest Dr. Augustyn Surdyk z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza, który podkreśla „że w Polsce panuje przekonanie, iż gry komputerowe to produkt skierowany tylko do dzieci i młodzieży. […] W punktach sprzedaży pracują ludzie, którzy nie wiedzą, że są gry adresowane wyłącznie do dorosłych. Trzeba egzekwować zakaz sprzedaży okrutnych gier nastolatkom”.

W Polsce panuje dziwny przesąd, głównie u osób starszych i tych mniej starszych, mówiąc ogólnie u wszystkich, którzy z grami mają tyle wspólnego co ja z uprawą ryżu, zakładający, że „gry = zło”. Taki niewtajemniczony, wypowiadający się w tej kwestii powinien w pierwszej kolejności zacząć od swoich dzieci i jeśli uważa, iż granie w gry video nie niesie za sobą żadnych dodatnich korzyści, niech przestrzega ogólnie przyjętych zasad – gry wyłącznie dla pełnoletnich. Denerwujące jest również to, że w naszym rodzimym kraju wirtualna rozrywka postrzegana jest jako zabawa wyłącznie dla osób nieletnich. Może i w Polsce przy komputerze czy konsoli bawi się duża ilość małoletnich, niemniej statystyki jasno pokazują, że średnia wieku graczy wzrasta. Nie dziwi to, patrząc na sytuację, np. w USA, gdzie przeciętny wiek osób przesiadających przed konsolą, tudzież PC oscyluje w przedziale 27-30 lat. Smutną prawdą jest również to, co podkreślił pan Surdyk. W polskich sklepach zajmujących się sprzedażą gier video pracują niewykwalifikowane osoby, które to nie mają podstawowej wiedzy w temacie sprzedaży tychże produktów, o istotnych szczegółach na temat danego produktu i ogólnie osprzętowania pomocniczego nie mówiąc. Niemniej zdarzają się wyjątki (pozdro dla ojca Nelsona;)), lecz przy takich wyjątkach „błyszczą” rodzice pociech. Doskonały przykład, z życia wzięty – do sklepu z grami wchodzi ojciec z dzieckiem (baaaardzo nieletnim). Dziecko chce grę – GTA San Andreas. Sprzedawca oczywiście prawidłowo odradza w tym wypadku zakupu. Co robi ojciec? „Nie truj Pan dupy, daj Pan tę grę, jak dzieciak chce”.




Nie odbiegając jednak od tematu pozostanę przy kwestii nagonki mediów na gry komputerowe i konsolowe. Przytoczę zdanie pana Marczuka, socjologa, który jako pierwszy opisał w Rzeczpospolitej przypadek RoR: „Wkrótce trafi do Polski demoniczna gra komputerowa Rule of Rose. Bohaterami są dzieci, które żywcem zakopują w trumnie swoją koleżankę”. Ok, to teraz niech mi ktoś wytłumaczy, w jaki sposób można kogoś zakopać w trumnie? Zapewne chodziło im o znany skądinąd filmik przerywnikowy, który pokazuje jak młoda dama wpada do trumny a później zostaje zakopana. Gdyby jednak któryś z urażonych tym widokiem specjalistów wyczekał 30 sekund dłużej, zobaczyłby doskonale, iż cały ten element pochówku był zwykłą farsą. Taką samą niedorzeczność językową można było usłyszeć kilkukrotnie w programach telewizyjnych (Panorama rulez!) – „ W grze tej można dokonywać gwałtu (kilkukrotnych gwałtów)”. Nie ma jeszcze takiej gry w której można dokonywać gwałtu. Nawet w spatchowanym GTA San Andreas „element miłości” nie niósł ze sobą żadnego zgorszenia. Jednak najbardziej zabawne w tym wszystkim jest to, że nasi rodzimi spece pokazują jacy to z nich poligloci. Rule of Rose to w ich tłumaczeniu „Rządy Róży”. Nie trzeba grać w tę grę, aby wywnioskować, że chodzi tu nie o rządy, lecz o prawo, regułę.

Dzień po publikacji wspomnianego artykułu na łamach Rzeczpospolitej sprawą zajęło się Ministerstwo Edukacji Narodowej ze swoim mentorem Romanem Giertychem na czele. Nie dziwi to zbytnio po tej (ostatnio modnej) całej fali kretyńskich wybryków gówniarzy, którzy mają porządnie nasrane we łbach (oczywiście przez gry, o wielki Herr Roman Giertych). Jak czytamy – „Doniesienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa, w związku z rozpoczęciem rozpowszechniania w Polsce gry komputerowej "Rządy Róży", złożyło do Prokuratury Rejonowej Warszawa-Śródmieście Ministerstwo Edukacji Narodowej”. Jak poinformował w piątek sekretarz stanu w tym resorcie - Mirosław Orzechowski - jego zdaniem ta skierowana do dzieci gra "stanowi dla nich istotne zagrożenie", jest makabryczna, pełna przemocy i ocieka erotyką. „Nie ma żadnej innej możliwości, aby zakazać rozpowszechniania tej gry" - przyznał Orzechowski. Wiceminister edukacji życzyłby sobie, jak powiedział, aby doniesienie do prokuratury stało się pretekstem do rozpoczęcia szerszej debaty na temat możliwości ograniczenia dostępu młodzieży do treści brutalnych czy pornograficznych.

"Trzeba obudzić tych, którzy mają wpływ na prawo, aby zdali sobie sprawę, że to są zjawiska, które potęgują agresję, złe zjawiska wśród polskiej młodzieży" - apelował Orzechowski. Jak dodał, chciałby "aby znaleźli się parlamentarzyści, którzy przyjmą prawo regulujące tę sferę" (np. rynek gier komputerowych), jak to jest w innych krajach. Najciekawsze zdanie w tym wszystkim – jak poinformował w piątek sekretarz stanu w tym resorcie Mirosław Orzechowski, „ta skierowana do dzieci gra stanowi dla nich istotne zagrożenie, jest makabryczna, pełna przemocy i ocieka erotyką.” Jak stanowi dla nich zagrożenie, to chyba nie jest dla nich skierowana? Ogólnie Pan Orzechowski powinien mieć dostateczną wiedzę, że gry takie jak Rule of Rose przeważnie nie są skierowane dla dzieci. "Nie ma żadnej innej możliwości, aby zakazać rozpowszechniania tej gry" - przyznał Orzechowski. Oczywiście, że inna możliwość istnieje. Wystarczy usiąść koło jakiegoś gracza i zobaczyć na własne oczy jak ta gra wygląda w akcji i dopiero wtedy nie tyle zakazać, co ograniczyć stosownym oznaczeniem – tylko dla dorosłych. Jedna z ciekawszych rzeczy w tym temacie jest zawarta w informacji podanej przez gazetę Dziennik – „Gra w systemie klasyfikacji CERO została dopuszczona do sprzedaży dla nastolatków powyżej 15. roku życia”. Oczywiście Ministerstwo Edukacji Narodowej nie wie, że CERO to system klasyfikacji gier, który dotyczy WYŁĄCZNIE Japonii i do tego aspektu również się doczepiło. Polska a Japonia to dwa inne obozy i to co dla nas jest okrutne (w grach), dla nich to chleb powszedni.




Jak się można było domyślić, nie trzeba było długo czekać na kolejne „wypociny” w omawianej kwestii w naszych krajowych brukowcach. Temat ten nie mógł ominąć jakże cudownego, najlepszego we wszystkich statystykach (łącznie z brakiem wiarygodności i wpajaniem bzdur, co jest prawdą i co pokazują sondaże) dziennika FAKT, gdzie brutalnej, plugawej i zboczonej grze poświęcono aż całą stronę! Nie ma co brać całego tekstu pod lupę, bo jaki jest Fuck(t) każdy wie. Każdy już się przyzwyczaił do całej masy hiperbolizacji w artykułach faktu, więc informacja, że RoR to „najbardziej okrutna i przerażająca gra komputerowa” u osób wtajemniczonych wywoła salwy śmiechu, natomiast (co najgorsze) laikom przedstawi nieprawdziwy obraz sytuacji. Tak więc drodzy redaktorzy FAKTU, oszczędźcie tego nam wszystkim i nie publikujcie żadnych durnych tekstów i to z drugiej ręki. Czego się można było spodziewać, zareagował europejski wydawca Rule of Rose, firma 505 Games. I tym momencie należy im się beczka piwa, bo jak czytamy w specjalnym oświadczeniu – „firma zachęca dziennikarzy do osobistego zapoznania się z produktem, a nie jedynie podawania niesłusznych i niepoprawnych wiadomości z drugiej ręki i bazowania wyłącznie na nich”. Jak czytamy dalej – „Rule of Rose to gra z gatunku horrorów i niczym nie różni się od pozycji z tego gatunku wydawanych przez inne firmy. W grze nie ma niczego, co przyczyniałoby się do przekonywania młodych ludzi do niepoprawnych zachować i aktów przemocy wobec dzieci.” Jednocześnie w oświadczeniu 505 Games został wyjaśniony przedstawiany w mediach element pochówku (żywcem w trumnie panie Marczuk!). Europejski wydawca Rule of Rose podkreśla, iż w grze nie ma żadnego motywu pochówku dziewczyny, a to co obiegło media, było jedynie początkową sekwencja gry, będącą snem głównej bohaterki i jednocześnie prologiem, a jedynymi przeciwnikami w grze są pojawiające się niekiedy potwory.

Ta nad wyraz jasno rozwinięta odpowiedź powinna być dobrym wyjaśnieniem dla wszystkich tych niedouczonych demagogów z mediów. Hołdują zasadzie utartego schematu, iż gry to zło wcielone z którym należy walczyć i przed którym należy chronić swoje dzieci. Zgodziłbym się ze stwierdzeniem, że gry nie są skierowane dla nieletnich, niemniej najgorsze jest w tym wszystkim to, że media wpajają rodzicom nieprawdziwe fakty, posługując się najczęściej motywem „pokaż się (jak wyglądasz), a powiem ci kim jesteś”, a jakie są tego efekty, każdy widzi. Niepoprawność w grach to temat rzeka i stale będziemy do niego powracali, co wraz z rozwojem gier video zbytnio nie dziwi. Amen. [OGM]

txt: Gayardo

Strona artykułu: [1]        

UID: 5897
Okładka/art:
Tytuł:
OGM Shoutcast: Media versus gry
Developer: -
Gatunek: -
Data wydania:
EUR:
USA:
JAP:
Poziom trudności:
       

Strony zaprzyjaźnione

- ZOBACZ TUTAJ              
Kana³ RSS
Materiały zawarte w serwisie onlygames.pl są objęte prawem autorskim i nie mogą być w całości
lub we fragmentach kopiowane, powielane oraz rozprowadzanie bez zgody ich autorów!