19 lis 2004, o 03:05
Prawde mowiac twoja argumentacja do mnie, w ogole nie przemawia, ale skoro domagasz sie odpowiedzi...
Kluczem do nurtujacego cię problemu, jest bledne załozenie, ze zawsze musi istniec wzorzec idealnego filmu z danego gatunku, do ktorego trzeba sie odwolywac podczas pisania recenzji. Blad. Głowna cecha kina katastroficznego jest nastawienie na niczym niezobowiazujaca rozrywke. Gdzie mozna powciskac aktorow z pierwszych stron gazet, wydac 100 mln. dolców na efekty, dodac niezbyt skomplikowana, pelna patosu fabulke i koniecznie dorzucic heppy end, zeby widzowie radosnie z kina wychodzili. I OK! takie filmy tez sa potrzebne, sam lubie raz na jakis czas obejrzec coc z lekkim przymruzeniem oka, byle by tylko scenarzysci nie przeginali jak bylo w przypadku meczacego cię strasznie Pojutrza. Chcesz poznać moje typy najlepszych obrazow z tego gatunku? Prosze cię bardzo Dzien Niepodległosci, Armageddon, Gora Dantego. Sš to calkiem niezli przedstawiciele tego odlamu kina, choc zdecydowanie nie wybitni. Bo takich filmow w nurcie kina katastroficznego nie uraczysz. Po drugie. We wspominanej przez ciebie recenzji, nie skrytykowałem zadnego innego filmu z tego gatunku. Jezeli nie umiesz odroznic ironicznego dowcipu, od autentycznej krytyki to twoj problem. Masz racje tylko w jednym punkcie. Kazdy ma prawo do swojego zdania. Tyle tylko, ze ja przedstawilem w recenzji pare nascie argumentow, na ktore odpowiedzia jest jeden twoj: Bo dla mnie był calkiem niezly. Dlatego w przyszlosci, zanim zaczniesz zawracac mi glowe dyskusja, zastanow się co możesz do nie wniesc...