3 wrz 2005, o 13:38
No i byłem. Byłem na próbie generalnej dzień przed, z tego co wiem to ona niczym się nie różniła od koncertu właściwego. Oprócz tego, że zużyto tylko tonę fajerwerków z dwudziestu, no i że wlazłem za darmoszkę, hi, hi.
Od czego bym zaczął...??? Na początek otoczka.
Prowadzący (spiker). Wk*rwiał mnie niemiłosiernie. Albo był księdzem (vide "Kazanie Skargi"), albo miał skitraną dziwkę pod mównicą (vide "Akademia Policyjna"). Mało się chłopina nie spuścił z wrażenia...
Nagłośnienie. Było superanckie, zdecydowanie najsilniejsza strona koncercidła. Nic dodam, nic ujmę - pięć z plusem!
Wizuale. Były trzy obrazy z rzutników, na drzwiach od hal, ja wiem...??? Solidne trzy z plusem, może być. Oczywiście nie liczyłem na cuda, ale... Niech będzie...
Światła. Wiocha pełną gębą (a raczej "pełno gembo, panie"). Każdy z większych klubów w 3mieście ma takie szperacze, kwesta ich sprzężenia (ogniskowania) została spieprzona. Albo automaty źle ustawiono, albo obsługa walnęła "coś na ząb" ("Chlaśniem bo zaśniem"). Laser to osobna historia (był tylko jeden, zielony). Na początku patrzę i myślę: dobra, Jaśko robi z nas jeleni, włączył latarkę i myśli, że rządzi (wiecie, taki jajcarz: "Włączę latarkę, ale zara im przypier*olę z lasera!"). Czas leci, a tu nic... Żart trwa i trwa... No nic, przywykłem i po godzinie nie zwracałem nań uwagi... Lepszy miewałem okazję widywać na dysce w Kolbudach (To żadna beka, klub "Vip", pod Gdańskiem, nieraz tam bywałem). Cóż jeszcze...??? Ludzie. Wiadomo, jak to na koncercie, różni. Np. obok mnie stało małżeństwo z dwójką dzieci, jeden z siedem lat, po kwadransie zaczął stawiać zamki z piasku. Drugiego nie mogli utulić do snu, ani w wózku, ani na rękach. Nic dziwnego, mały miał może z roczek, a tam było "trochę" głośniej niż w domu o tej porze...
Jeszce jedno: ciągłe nawiązania do walki, Solidaności itp. smarów. Nie cierpię jak się przypina do czegoś otoczkę, ideologię. No ale trza być trendy, zawsze to parę ojro więcej za sprzedaż płytek...
Teraz strona merytoryczna konceru. Jaśka twórczość jest ze mną ze dwadzieścia lat, gdzieś tak będzie. Jest więc z czego wybierać. Stary Jaśko IMHO nijak się ma do nowego, tzn. nowe kawałki są słabe, klasyka rządzi. Pozwolę sobie nazwać więc sytuację, w której na dwugodzinnym występie słyszę z osiem, no może dziesięć starych numerów zaliczanych do klasyki, "Małym, K*rwa, Skandalem!!!". Ja się pytam: gdzie był "Orient Express"? Ja się pytam: gdzie był "Calypso"??? Ja się pytam: gdzie do k*rwy był "REVOLUTIONS"????? Odpowiecie: na pewno nie na E3, eee coś pokręciłem... NIE NA KONCERCIE!!! Tak to niestety mom kaprawym okiem (i uchem ofkoz) wyglądało...
Nie zadziwiła mnie zatem sytuacja, że po połowie koncercidła 1/3 ludzi po prostu sie zawinęła. Taaa, wzięli dupy w troki i poszli se na browca. Spuścili wzrok, kręcili głowami (tak jak i ja) i szli. Na koniec Jasiu jeszcze usiłował coś mówić, ale, o zgrozo! Mówił do pleców! Ludzie odwracali się i, pokazując Janciowi "pionowy uśmiech wędrowca" [spoiler: dupę] i narzekając wiali na miasto...
Szkoda, zmarnowany potencjał to jedno, a KONCERCIDŁO DLA UBOGICH, a dokładniej dla ubogiego polactwa to drugie. He, he, nawet nie liczyłem na zrealizowanie hasła "następny koncert, następny wpis do Księgi Guinessa", ale takiej wiochy to ja dawno nie widziałem... Proporcjonalnie ofkoz do formatu wykonawcy.
Szczerze Wam powiem, że kilka latek temu byłem na Blendersach w Żukowie (zimno, pada deszcz, daleko jak..., wcale za nimi nie przepadam...), a wybawiłem się o niebo lepiej.
Kurde, może po Lyonie, Szanghaju, czy Moskwie za dużo bym chciał, co? Może ja za dużo bym chciał nawet BEZ tamtych koncertów? Taaa, na pewno. Ale one BYŁY, tam nie było takiego zachowania odbiorców!
Jeszcze jedno: w TV wszystko wygląda o niebo lepiej (patrz Romcio Giertych, czy Renia Beger [Renata Kurvikowa]), więc po "na żywo" mogę nieco pomarudzić. Z trzeciej strony od czasu do czasu podnosiłem uszy i coś do mnie docierało... Poza tym, muzyka jest też kwestią gustu (a o gustach...), a także to, co jest powyżej to TYLKO MOJE skromne zdanie...
A że zdanie innych mam w dupie to zupełnie inna para kaloszy, jak teraz mawiają w Filadelfii...
(Sory, ale nie mogłem sie opanować, hłe, hłe...)
Tak więc sam nie wiem jak to wszystko podsumować...??? Koncercidło dla ubogoch polaczków???
P.S. Podczas pisania, gdy zatwierdziłem, wylogowało mnie. Po zalogowaniu straciłem cały tekst, ten jest drugi i gdzieś o połowę krótszy. A ja jestem gdzieś o dwa razy bardziej wk*rwiony...
P.S.II Po pewnym czasie mogę dorzucić skromniutki plusik dla Popiołkiewicza. A to dlatego, że znajoma mi mówiła o koncercie (zapomniałem gdzie, chyba w Belgii), na którym nie było dosłownie NIC. Żadnych fajerwerków, świateł, czy laserów... Pełna bieda... U nas nie było aż tak źle, z tego wniosek. To tyle.
"(...) pozostało mi do przeżycia od dwóch dni do dwóch miesięcy. Wszystko to czcze spekulacje, na które reaguję uśmiechem. Wybaczcie mi, proszę, moją lekkomyślność. Nie jestem w stanie traktować śmierci serio. Wydaje mi się niedorzeczna."
R. A. Wilson