3 kwi 2005, o 15:24
Opowiem wam bardzo fajną histryjkę na temat mojego zaje....fajnego szczęścia.
Pewnego razu, na pewnej włoskiej stacji co się zowie "Game Network" znalazłam prezentację DMC3:D'sA. Komentarze napewno były po włosku, ale mniejsza z tym. Akurat im się dźwięk popie....to jest, zepsuł i nic nie było słychać. No to oglądam do końca, a tu nagle długaśna scena z Vergil'em i Arkham'em. Jestem szczęśliwa jak nigdy, że mogę wreszcie usłyszeć głos Vergil'a. A tu mi się przypomniało, że głosu nie ma. Na szczęście były napisy po angielsku. Od tamtego momentu cięłam ten kanał w poszukiwaniu tej prezentacji. Nadszedł piątek. Mam w piątki lekcje angielskiego. No i akurat wywinęli mi takie świństwo, że puścili tą samą prezentację, ale już z głosem. Mój niefart polegał n a tym, że scena z Vergil'em była na samym końcu (lekcje mam na 16), a była 15:45. Mama mnie pogania. Już dochodzę do tej sceny. Mówię mamie, że to potrwa tylko ze 2 minuty. PSTRYK! Mama wyłącza telewizor. No to ja załamana gonię na anglika. Przebiegłam pół miasta, bo moja nauczycielka mieszka na drugim końcu. I wiecie co? Zostało jeszcze 10 minut do lekcji. Myślałam, że oszaleję. I już nigdy nie trafiłam na tą prezentację.
To się nazywa szczęście, nie?
ŚMIERĆ WSZYSTKIM KUCYKOM PONY!!!!!!! - Dante, Vergil & Joana