Mamy tu do czynienia z grą z otwartym światem, więc każdą misję będzie można zaliczyć przynajmniej na kilka różnych sposobów. Najważniejszą lokacją, po której będziemy się poruszać jest Paryż, ale twórcy zapowiadają, że często będzie trzeba opuścić jego granice. Nie pokuszono się wprawdzie o dokładne odwzorowanie najsłynniejszego miasta Francji, ale wszystkich znanych i charakterystycznych budowli oczywiście nie zabraknie (na czele z wieżą Eiffla, na którą będzie można wejść).

Bardzo ciekawie zapowiada się kolorystyka, w jakiej twórcy zamierzają utrzymać The Saboteur. Gdy będziecie poruszać się po terytorium opanowanym przez wrogie siły, obraz będzie czarno-biały z zarysowanymi jedynie kluczowymi obiektami. Jeśli natomiast przejmiecie panowanie nad daną częścią miasta wykonując zadania poboczne (trochę na wzór InFamous), kolory wrócą, a mieszkańcy chętnie pomogą głównemu bohaterowi w walce. Ta zmiana kolorystyki od razu przywodzi na myśl Okami, czy też ostatnią część Prince of Persia, no i oczywiście zapowiada się interesująco.

Szkoda tylko, że zastosowany silnik graficzny od razu przeywołuje skojarzenia z Mercenaries 2 - bez wątpienia jest to lekko podrasowana wersja starego engine'u. Czego więc możemy się spodziewać? Co najwyżej niezłej, ale na pewno nie powalającej na łopatki oprawy. Mam nadzieję, że developer poradził już sobie z wieloma bugami, przenikaniem obiektów i błędami w kolizjach, które tak trapiły silnik graficzny w Mercenaries 2... Warto dodać, że gra dostała klasyfikację wiekową "od 18 lat", co oznacza, że można liczyć na ostre sceny.

The Sabouteur zapowiada się interesująco, aczkolwiek z oceną wstrzymam się do czasu zagrania w grywalną wersję. Liczę na to, że ludzie z Pandemic Studio otrząsnęli się już z porażki jaką był bez wątpienia Mercenaries 2 i dostarczą nam bardzo ciekawą pozycję w realiach drugiej Wojny Światowej. Potencjał jest, teraz trzeba go tylko wykorzystać. Premiera zaplanowana jest na 6 grudnia tego roku.

Rafał "Baron Ski" Skierski