Onlygames.pl | Serwis Konsolowy, recenzje gier, konsole | PlayStation 3, Xbox 360, Wii, PSP, 3DS, DS, PS2, strona o konsolach

------------------------------------
Kanał OnlyGamespl na YouTube:

Zdjęć w galerii: 14033
Liczba wiadomości: 8451
Liczba artykułów: 1800
The Order: 1886 - recenzja PlayStation 4

Pod względem strzelania mamy tutaj do czynienia z bardzo standardową rozgrywką. The Order to kolejny, jakby powiedzieli to Anglicy, „cover-based third person shooter”, czyli strzelanina, w której głównym naszym przyjacielem są różnego rodzaju osłonki/murki/ścianki. Choć główny bohater da Wam przetestować kilka ciekawych, niekonwencjonalnych broni, to jednak schemat przez cały czas jest ten sam: przykleić się do murku i od czasu do czasu wychylając się prowadzić ostrzał. Nie zabrakło nawet odmiany bullet-time, czyli efektu spowalniającego akcję, który można wykorzystać po napełnieniu specjalnego paska. Dzięki niemu da się wyciąć kilku przeciwników naraz w zwolnionym tempie i z auto-namierzaniem.


W kilku poziomach otwarta walka nie ma najmniejszego sensu - dużo bardziej opłaca się skradać i po cichu eliminować przeciwników.

Pewną ułomnością gry jest niestety SI przeciwników, która stoi na bardzo niskim poziomie. Mamy tu do czynienia właściwie z wirtualnymi kretynami, których repertuar zachowań w 90% przypadków ogranicza się do chowania/wychylania zza osłony i oddawania serii z jakiejś pukawki. Są prawie jak kaczki na strzelnicy, choć trzeba przyznać, że nadrabiają liczebnością. Co chcę podkreślić, The Order: 1886 wcale nie jest bardzo łatwą grą, która przechodzi się sama. Przez całą kampanię kilka, a może i kilkanaście razy zdarzało mi się wczytywać checkpointy, bo oponenci niedostatki w inteligencji nadrabiali po prostu liczebnością. W żadnym wypadku nie mogę napisać, że to „samograj”.

Nawet te sekwencje QTE, które budzą tyle kontrowersji, nie zostały zrealizowane na odwal się. W wielu przypadkach bardzo ważny jest odpowiedni timing. Na przykład podczas skradania się nie wystarczy wcisnąć odpowiedniego przycisku zachodząc przeciwnika od tyłu, ale trzeba zrobić to również w odpowiednim momencie. Czasami przycisk akcji w QTE w ogóle się nie pojawia, bo najpierw należy przechylić gałkę w odpowiednim kierunku, żeby stosowny symbol dopiero się pojawił. Generalnie rzecz biorąc nie miałem wrażenia, że twórcy poszli tu na łatwiznę – zwłaszcza, że tych quick time eventów wcale nie ma jakoś super dużo przez całą kampanię.


Strzelaniny uwidaczniają niską SI oponentów. Przez 90% czasu jedyne co potrafią robić to się chować lub wychylać zza osłon.

Podsumowując, pod względem rozgrywki jest znośnie, choć do bólu standardowo. Wielka szkoda, że poziomy są aż tak „korytarzowe” i że do celu prowadzi tylko jedna droga, ale takie założenie przyjęto i trzeba się z tym pogodzić. Strzela się za to przyjemnie (choć tutaj również poza bezpieczne ramy nikt nie wyszedł), a sekwencje QTE nie są aż tak częste, jak to niektórzy sugerują. Dobrze, że od czasu do czasu trafiają się też poziomy, w których trzeba się skradać – udanie urozmaica to rozgrywkę.

O oprawie trochę już Wam wspominałem, więc nie będę się specjalnie rozpisywał. Chcę jednakże podkreślić, że The Order: 1886 w ruchu prezentuje się genialnie. To zdecydowanie jedna z najładniejszych gier, w jakie obecnie można zagrać, a różnego rodzaju eksplozje, efekty cząsteczkowe czy design świata to absolutny top. Gra chodzi w stabilnych 30 klatkach na sekundę i szczerze mówiąc poziom ten sprawdza się doskonale – nie tęskniłem za 60 fpsami. Więcej zobaczycie, gdy odpalicie wideo-playtest, który powinien znaleźć się na pierwszej stronie recenzji. Warto, bo dopiero w ruchu można docenić moc tego silnika graficznego. Dlaczego więc za grafikę nie wystawiłem „10”? Otóż mierzi trochę niewykorzystany potencjał. Poziomy są jednak bardzo liniowe, a akcje oskryptowane i przez większość czasu mamy do czynienia z małymi przestrzeniami (niewiele widać). Poza tym irytujące są czarne pasy na dole i na górze ekranu. Twórcy wprawdzie tłumaczą, że chcieli dostarczyć nam obraz w proporcjach 2.4x1, a wiec bardzo „kinowe” ujęcie, ale jednocześnie mogli zaoszczędzić na rozdzielczości, która zamknęła się na 1920x800. W każdym razie zdecydowanie bardziej wolałbym, żeby chodziło to na pełnym ekranie, bo momentami brakuje tu większego pola widzenia (zwłaszcza w górę).


Na lądzie czy w powietrzu... W każdej sekcji można podziwiać duże możliwości silnika graficznego. Denerwują tylko te pasy na górze i na dole ekranu.

Dźwiękowo jest bardzo dobrze, zwłaszcza jeśli mowa o efektach. Eksplozje, strzelaniny, przeładowywanie itd. – to wszystko brzmi tak jak brzmieć powinno. Szkoda trochę, że bardziej nie zaznaczono muzyki, bo w obecnej postaci kompletnie jej nie czuć, nie zostaje w głowie żaden motyw przewodni. Świetna jest za to gra aktorska, jednak muszę podkreślić, że mam tu na myśli angielską wersję językową. Idealny synchron z poruszającymi się ustami bohaterów, odpowiednie akcenty, rewelacyjnie oddane emocje – wszystko jest zapięte na ostatni guzik. Nieco gorzej, choć dalej bardzo dobrze wypada polska wersja językowa. Nie rozumiem tutaj krytyki co niektórych recenzentów i zarzutów o „teatralność”. Bez przesady. Nie jest to może wierzchołek polskich lokalizacji na konsolach, ale słuchało mi się tego wszystkiego bez grymasu na twarzy. Zdarzają się wprawdzie drobne wpadki (np. bohater do kobiety w pewnym momencie zwraca się jak do mężczyzny – wyraźnie widać, że aktorzy nie wiedzieli w jakiej sytuacji jest wypowiadana dana kwestia) czy okazjonalne literówki, ale i tak polską wersję zaliczam na plus.

Minusem jest natomiast żywotność The Order: 1886. Jak wspominałem wcześniej, między bajki można wprawdzie włożyć to, że grę zalicza się za pierwszym razem w pięć godzin, ale jest to typowy tytuł „na jeden raz”. Mi za pierwszym razem przejście wszystkich rozdziałów kampanii zajęło ok. 7h 20min i myślę, że właśnie taki pułap (7-8h) można przyjąć jako średni czas przejścia za pierwszym razem. Niby to, jak na obecne standardy, dość przyzwoity poziom, jednak trzeba mieć świadomość, że po jednokrotnym zaliczeniu widziało się tu już wszystko. Można się pobawić w szukanie sekretów, ale jak ktoś się uprze, to już przy pierwszym przejściu przetrzepie dokładnie wszystkie levele. Nie mówię, że brakuje Multiplayera – nie jestem jedną z tych osób, które uważają, że każda pozycja musi posiadać na siłę tryb wieloosobowy. Twórcy powinni jednak poważniej potraktować osoby, które wydają niemal 250 złotych na premierowy tytuł.


W grze znalazło się miejsce dla kilku ciekawych broni. Jest choćby "karabin termitowy", którego używanie wiąże się z oglądaniem świetnych efektów cząsteczkowych.

Jak zatem to wszystko podsumować? The Order: 1886 zdecydowanie nie jest grą dla wszystkich. Jego filmowa, liniowa rozgrywka nie przypadnie zapewne do gustu hardkorowcom zaliczającym Dark Souls z zamkniętymi oczami, ale pamiętajmy – prostsze w założeniach gry też muszą się ukazywać. Konsole kupują nie tylko ci tak zwani „prawdziwi gracze”, którzy grają po kilkadziesiąt godzin tygodniowo, ale i casualowcy, którzy włączają swoje maszynki okazjonalnie. Dla nich może to być doskonały tytuł – z ciekawą fabułą, rewelacyjną oprawą graficzną pokazującą moc PS4 oraz rozgrywką, w której nie da się zaciąć.

Dla mnie największym minusem jest niewykorzystany potencjał. Chciałbym pozwiedzać sobie ten piękny, dziewiętnastowieczny Londyn, mieć po prostu większą swobodę. Filmowość i duża liczba filmików zupełnie mi nie przeszkadzają. Szczerze mówiąc dobrze się bawiłem z tą grą – po prostu zaakceptowałem już na wstępie jej konwencję. Domyślam się jednak, że nie do każdego trafi tego typu pomysł na kampanię, więc sami sobie odpowiedzcie czy jest to gra dla Was. Po przeczytaniu tej recenzji powinniście już chyba znać odpowiedź na to pytanie.

Rafał „Baron Ski” Skierski

 

PLUSY:

  • Mistrzowska oprawa graficzna;
  • Świetny klimat dziewiętnastowiecznego Londynu;
  • Kreacja głównego bohatera;
  • Niezła fabuła;

MINUSY:

  • Totalna liniowość poziomów;
  • Słaba SI przeciwników;
  • Typowa gra „na jeden raz”;
  • Zdecydowanie nie jest to produkcja dla każdego.

 

DRUGA OPINIA

Powlol: The Order: 1886 w założeniu miał być tytułem startowym dla PlayStation 4 – swoistą pokazówką mocy konsoli. Nie dziwota więc, że nawet pomimo sporego szmatu czasu, jaki minął od premiery sprzętu Sony, gra ciągle sprawia właśnie takie wrażenie. Oszałamia zmysł wzroku, pieszcząc oczy odbiorcy detalami, udowodniając, że pod błyszcząco-matową obudową „czwórki” umieszczono coś więcej niż talerz kotletów. Niemniej całe to graficzne efekciarstwo nie było w stanie uwieść mnie na tyle, abym zapomniał o rozgrywce, bo ta została spłycona i zepchnięta na dalszy plan. Sytuacja trochę przypomina to, czym Ryse: Son of Rome był dla Xboxa One…

Ogromną rolę odgrywają długie cut scenki pozornie wywracające do góry nogami prawa, jakimi kierujemy się jako gracze. Bo doświadczenie mówi, że filmik nie powinien stawiać siebie ponad rzeczywisty gameplay. I The Order wbrew temu co można wyczytać w Internecie wcale nie łamie tych zasad! Strzelania jest dostatek, a tym co wywołuje takie wrażenie jest fakt wykorzystania długich filmów przerywnikowych jako jedynych narzędzi do opowiadania historii. Fabuła swoją drogą  została przyjemnie sklecona i potrafi zainteresować. Nie wciąga jednak na tyle, aby odpowiednio mocno pokochać głównych bohaterów.

Kiedy przyjdzie Wam przejąć kontrolę nad Galahadem, gwarantuję, że mózg nie będzie w stanie wychwycić przejścia pomiędzy scenkami a rozgrywką. Bańka pryska po kilku starciach, gdy na jaw wychodzi średni shooter, pozbawiony nowinek i niebanalnych rozwiązań. Ba, co więcej, mechanika rozgrywki przywodzi na myśl syntezę serii Gears of War oraz Uncharted z dodatkiem wielu sekwencji QTE. Kuleje inteligencja przeciwników. Ci, jeśli nie posiadają jakiegoś dopasionego granatnika, czy innej ciężkiej broni, nie stanowią większego zagrożenia nawet na najwyższym poziomie trudności – sprawdzone na własnej skórze. Szczególnie zabawne bywają starcia z mutantami, które za wszelką cenę dążą do walki w zwarciu. Nie byłoby tu nic do gadania gdyby nie to, że całe stado jeden za drugim biegnie prosto pod celownik bohatera po tej samej ścieżce, nie szukając żadnych sposobów zaskoczenia protagonisty. Częściowo dzieje się tak przez ograniczenia ciążące na mapach i to nawet w tych bardziej otwartych lokacjach. Na dodatek opowieść zamyka się w około 6 godzinach (platynę zdobyłem w nieco ponad 7 godzin).

Koniec końców, The Order: 1886 przypadł mi do gustu. Nie jest to moja „gra życia”, ale klimat, ilość pracy włożona w stworzenie setek detali, arsenał i gadżety głównego bohatera oraz oryginalne uniwersum kupiły mnie i sprawiły, że czekam na kontynuację, bo potencjał jest. Jeśli poddacie się opowiadanej historii, godząc się jednocześnie z zepchniętą na drugi plan rozgrywką i korytarzowymi lokacjami, to przeżyjecie wspaniałą podróż po wiktoriańskim Londynie. Po ukończeniu kampanii jeszcze bardziej nie potrafię zrozumieć internetowej nagonki na deweloperów za ich wizję artystyczną. Prawda, owa wizja nie daje odbiorcom pola do popisania się kreatywnością i kończy się tam, gdzie chcieliby widzieć początek. Ale to materiał na inny tekst. Podsumowując, powtórzę to, co przeczytaliście w głównej recenzji – sami musicie zdecydować czy The Order to przygoda dla Was. Ja polecam, ale tylko kiedy pojawi się dobra promocja. Moja ocena: 7/10.


5
Oryginalność
Pod względem systemu rozgrywki mamy tu kalkę wielu innych „cover-shooterów”.
9
Grafika
Silnik graficzny gniecie. Mały minus za czarne pasy na górze i dole ekranu oraz za mało okazji do podziwiania wielkich połaci terenu. Reszta rządzi.
7
Dźwięk
Świetne efekty dźwiękowe, ale brakowało mi większej wagi muzyki - prawie jej tu nie słychać. Brawa za angielski dubbing, choć i polski nie ma się czego wstydzić.
7
Grywalność
Rozgrywka jest wprawdzie prosta w swych założeniach i kopiuje rozwiązania z innych tytułów, ale świetny klimat oraz niezła fabuła przyciągają do ekranu.
5
Źywotność
Typowa gra „na jeden raz”. Do zaliczenia w jakieś 7-8 godzin, a potem już nie bardzo jest do czego wracać.
6.9
Ocena końcowa
Długo się zastanawiałem jaką wystawić notę. Zdecydowanie nie jest to tytuł dla każdego, ale nie zasługuje na lincz, jakiego doświadczył w kilku zagranicznych serwisach. To filmowa, bardzo liniowa, oskryptowana gra - trzeba to na wstępie zaakceptować.

Jak oceniamy? Wyjaśnienie naszego systemu ocen tutaj.

Strona artykułu: [1]  [2]      

UID: 3009
Okładka/art:
Tytuł:
The Order: 1886 - recenzja
Developer: Ready at Dawn
Gatunek: strzelanina / TPP
Data wydania:
EUR: 20/02/2015
USA: 20/02/2015
JAP: 20/02/2015
Poziom trudności:
średni (3/5)
6.9/10
       

Strony zaprzyjaźnione

- ZOBACZ TUTAJ              
Kana³ RSS
Materiały zawarte w serwisie onlygames.pl są objęte prawem autorskim i nie mogą być w całości
lub we fragmentach kopiowane, powielane oraz rozprowadzanie bez zgody ich autorów!