The Last of Us jest określany jako przygodowa gra akcji z elementami survivalu, czyli coś mieszczącego się w definicję gatunku, w którym twórcy Uncharted czują się jak ryba w wodzie. Podobnie jak w przypadku przygód Drake’a, ekipa z całych swoich sił stara się stworzyć idealne połączenie wciągającej fabuły i znakomitej, angażującej rozgrywki. W tej kwestii główne role należą do niejakich Bruce’a Straley’a i Neil’a Drukcmann’a z Naughty Dog. Ten pierwszy czuwa nad technologiczną i mechaniczną stroną produkcji, natomiast drugi zajmuje się fabułą. Ich zadaniem jest stworzenie dobrze naoliwionej maszyny złożonej z trzech zazębiających się elementów - historii, gameplay’u i estetyki.
Omówiliśmy już sprawę fabuły, więc czas powiedzieć jak będzie się w to grało. Podczas całej gry będziemy kontrolować poczynania Joel'a, co oznacza, że ani razu nie przejmiemy kontroli nad Ellie. Na nasze szczęście deweloperzy zdali sobie sprawę z tego, że niańczenie małolaty byłoby na dłuższą metę męczące, więc nastolatka nie jest bezbronna i wie jak się obronić. No, może nie od razu. W miarę postępów dziewczyna nabierze potrzebnego doświadczenia i umiejętności, które spowodują, że zamiast chować się pod stołem będzie aktywnie pomagać nam w walce i będzie informować o zagrożeniach.
Jeśli chodzi o pojedynki, to będziemy je toczyć zarówno na większą odległość za pomocą pukawek oraz w zwarciu, korzystając z elementów otoczenia. Oczywiście amunicja w The Last of Us to towar deficytowy i rzadko otrzymamy sposobność do tego, aby sprzątnąć wszystkich delikwentów używając tylko broni palnej. Dodatkowym utrudnieniem będzie tak zwany „system balansu sił”, czyli mechanizm odpowiedzialny za dynamiczne reagowanie wrogów na nasze poczynania. Jeśli zauważą, że strzelamy z pistoletu, to znajdą sobie osłonę, czy inny bezpieczny kącik i będą próbowali nas oflankować lub przeczekać aż zużyjemy cały magazynek - a gdy to nastąpi ruszą szaleńczą szarżą w naszym kierunku.
Mamy już ogólny zarys gry, jednak ciągle pozostaje jeszcze jedno pytanie – co z oprawą graficzną? Niestety, na razie ekipa „Niegrzecznych Psiaków” niezbyt chętnie dzieliła się informacjami o technicznej stronie ich nowego dzieła. Wiemy tylko, że TLoU skorzysta z dobrodziejstw silnika, na którym powstał trzeci Uncharted. Pewne jest również to, że deweloper będzie starał się wycisnąć z PlayStation 3 ostatnie soki, co można już teraz zaobserwować zerkając na szczegółowe modele postaci i lokacje. Trudno jednak określić na ich podstawie jakość wizualną samej produkcji, bo nie wiemy czy zaprezentowane materiały zostały wycięte z gry, czy po prostu podrasowano je na potrzeby pokazów, czyli w tym wypadku na galę VGA. Niezależnie od tego, mogę z całą pewnością powiedzieć, że nie powinniśmy się martwić o grafikę, która (znając Naughty Dog) będzie stać co najmniej na bardzo dobrym poziomie.
Podsumowując, pomimo tego, że autorzy nie rozpieszczają nas konkretami na temat The Last of Us, a na dodatek ciągle nie otrzymaliśmy żadnego gameplay’u, to i tak tytuł zapowiada się na kawał solidnego kodu, który powinien zauroczyć nas dojrzałą i wciągającą historią o walce o przetrwanie. Dodatkowym smaczkiem będzie wplątana w fabułę ciekawie zapowiadająca się więź między Joellem i Ellie, a wszystko to zostanie wrzucone do gara z tajemniczym i niebezpiecznym światem. Co więcej, twórcy zapowiedzieli, że tytuł zamknie całą historię nie pozostawiając wolnych wątków do stworzenia ewentualnego sequela. Otrzymamy więc przygodę kompletną. Czego chcieć więcej? Ano może podania konkretnej daty premiery? Ta zaplanowana jest na szeroko pojęty rok 2013. To właśnie wtedy ma nastąpić rewolucja w „pieprzonej branży”. Czym ona dokładnie będzie i czy rzeczywiście odmieni cały przemysł interaktywnej rozgrywki? Na te pytania póki co brak odpowiedzi. Pożyjemy, zobaczymy.
Paweł "Powlol" Rogalski
