Druga sprawa to zachowanie NPC-ów. Niestety, tutaj można mocniej się przyczepić i jak dla mnie to chyba najpoważniejszy minus gry. Jak wiecie, część zmutowanych osobników w grze, z którymi walki należy unikać, jest niewidoma – reaguje tylko na dźwięk. Co mi zatem po wczuciu się w klimat i skradaniu się głównym bohaterem, skoro podróżująca aktualnie ze mną postać (choćby Ellie) pałęta się po całym pomieszczeniu hałasując, zrzucając butelki, czy nawet wpadając (!) na potwory… które nic sobie z tego nie robią… Dla nich NPC jest niewidzialny. Wyraźnie widać, że monstra reagują tylko na nas, tj. na postać głównego bohatera, reszta dla nich nie istnieje. Misternie budowany klimat leciutko tutaj ucieka…
Mamy wreszcie wieloosobowy tryb Frakcje, który wydaje się być dodany trochę na siłę. Informacje na jego temat były skrzętnie ukrywane, a przecieki zaczęły pojawiać się dopiero przed premierą gry. Do wyboru mamy dwie organizacje znane z trybu fabularnego: Łowcy i Świetliki. Wygląda to trochę na Team Deathmatch, ale dodatkowo z walką o przetrwanie. Oprócz standardowego walczenia z przeciwnikami trzeba szukać przedmiotów, które pozwolą wzmocnić naszą grupę i chociażby zupgrade’ować bronie, pancerze. Zaczynamy z podstawowym ekwipunkiem (jakaś słaba broń i kilka nabojów), więc porywanie się do walki z takim arsenałem na niewiele by się zdało. Trzeba więc poszukać przydatnych przedmiotów i skonstruować jakieś rzeczy niczym Joel w trybie fabularnym. Samo celowanie jest trochę bardziej ułatwione w porównaniu z kampanią, ale dalej nie można tu mówić o klasycznej strzelance. To oczywiście plus, bo mamy do czynienia z czymś nowym. Problem jednak polega na tym, że bardzo szybko odkrywamy płytkość całego trybu wieloosobowego. Dwa warianty rozgrywki (w jednym jest limit 20 respawnów, drugi to typowy survival) to bardzo mało, a liczba map (7) też nie powala, zwłaszcza że są wariacjami na temat miejscówek znanych z singla (przystosowanych do obsłużenia maksymalnie 8 graczy). Jest po prostu ubogo i widać, że Mutliplayer to jedynie dostawka do świetnego trybu dla jednego gracza. Nie żeby mi to przeszkadzało, ale może najwyższa pora zakończyć z tymi na siłę dodawanymi trybami wieloosobowymi? Zdecydowanie chętniej widziałbym jakąś kooperację, ale to tylko życzenia.
Cieszę się, że w ostatnich miesiącach panowania PS3 dostaje ona tak mocne produkcje. The Last of Us, zresztą jak każdy tytuł od Naughy Dog, to kawałek kodu, który można kupować praktycznie w ciemno. Oczywiście, że nie jest wolny od drobnych niedociągnięć, ale są to przywary charakterystyczne dla gier, które po prostu musimy akceptować. Dla mnie ważniejsze były: ciekawa historia, świetny design poziomów, wiele dróg prowadzących do celu, a także walka o przetrwanie i mała odskocznia od strzelanin, jakie zalewają w ostatnich latach rynek. Dostaliśmy jeden z exclusive’ów, dzięki którym odchodząca powoli generacja będzie zapamiętana. Grę, do której z przyjemnością wrócimy nawet za dekadę, a pewnie i za dwie. „Klasyk” obok którego nie można przejść obojętnie. Szkoda czasu na dalsze pisanie: The Last of Us to gra którą trzeba mieć i mocny kandydat do tytułu najlepszej gry roku 2013. Jeśli jeszcze nie graliście, nie zastanawiajcie się długo.
Rafał „Baron Ski” Skierski
PS Wybaczcie za późną datę wstawienia recenzji, ale sporo wydarzeń w życiu osobistym i zawodowym nie pozwoliło mi wcześniej jej dokończyć. A niby mamy „wakacje” :)…
PLUSY:
- Relacje między Joelem i Ellie;
- Iluzja otwartego świata;
- Świetny design, genialne lokacje;
- Przemyślana walka;
- Spore zróżnicowanie;
- Ciekawy prolog, którego się nie spodziewacie;
- Dość długa jak na obecne czasy;
- Oprawa wyciska wszystko z PS3;
- Ciekawa historia prowadząca do finału zostawiającego więcej pytań niż odpowiedzi.
MINUSY:
- Zachowanie NPC-ów;
- Pierwsze chaptery (poza prologiem) nie trzymają ultrawysokiego poziomu reszty;
- Dodany na siłę Multiplayer (to moje subiektywne odczucie);
- Kilka uproszczeń w rozgrywce.