Pamiętacie EyeToy Play? Start the Party to nieoficjalna kontynuacja. W porządku, taka pozycja może pojawić się na start nowej zabawki, ale w żadnym stopniu nie demonstruje ona możliwości Move. To wszystko już było, a Krzysztof Ibisz w roli głosu zapowiadającego i opisującego kolejne konkurencje niewiele tu pomoże.
Na początek trzeba dodać graczy – wszyscy stają przed kamerą i robią sobie zdjęcia. Potem już można zabrać się za kolejne dostępne mini-gierki. Tak jak w EyeToyu, non stop widzimy się na ekranie, a trzymany w dłoni Move przybiera postać różnego rodzaju przedmiotów. Na ekranie widać zatem, że trzymamy tenisową rakietę, młotek czy żabą przyczepioną do patyka, a nie kontroler.
Zadanka są bardzo łatwe do ogarnięcia, nawet dla kogoś, kto nigdy nie miał do czynienia z grami. Podobnie zresztą było z EyeToyem, bo wystarczy tak naprawdę kilka sekund, by załapać wszystkie zasady. Na początku na przykład trzeba trzymać rakietę tenisową i przeganiać owady pojawiają się na ekranie. Potem u dołu ekranu zaczynają wyłazić krety, a Move zamienia się wielki młotek – chyba nie muszę pisać co trzeba robić? Jest też między innymi malowanie pojawiających się na ekranie figur, rozkrajanie mieczem owoców , czy czyszczenie zębów szczoteczką krokodylowi.
Nie ma w tym tytule nic zaskakującego, bo właściwie wszystko widzieliśmy już w poprzednich edycjach EyeToy Play na PS2. Tryb dla jednego gracza nie ma większego sensu, bo motywację do grania można mieć tylko jedną – Trofea. A tak, już po kilkudziesięciu minutach jest po prostu nudno. Lepiej Start the Party wypada w Multiplayerze, aczkolwiek dużym minusem jest to, że gracze muszą grać kolejno po sobie – nie można bawić się choćby we dwóch naraz. To spory minus, a kolejnym jest to, że nie ma tu niczego nowego. Od Move można było oczekiwać dużo więcej. Oliwy do ognia dodaje fakt, że mini-gierek w pełnej wersji wcale nie ma dużo (biorąc pod uwagę, że są króciutkie, powiedziałbym raczej, że jest tego bardzo mało). No i najważniejsze – wszystkie są bardzo podobne do siebie, ten tytuł nie ma żadnego potencjału.
Polemizowałbym, czy zgodnie z tytułem Start the Party jest w stanie rozkręcić imprezę. Pograć wprawdzie można, ale wypuszczanie tej gry w normalnej cenie to duże przegięcie. Dobrym pomysłem byłoby dorzucenie jej do Starter Packa za darmo, a tak trudno ją polecić. Na plus wypada zaliczyć niezły dubbing Krzysztofa Ibisza – spodziewałem się czegoś dużo gorszego, a nie jest wcale tak źle. Innymi słowy dostaliśmy tytuł z przeznaczeniem raczej dla dzieci, bo stare konie znudzą się po godzinie machania kontrolerem przed telewizorem.
Ocena wstępna: 5.0/10
Rafał "Baron Ski" Skierski
DRUGA OPINIA
Sarge: Tytuł, który od początku jawił się jako wariacja na temat pomysłów zaprezentowanych nam już kilka lat temu przy okazji serii Eye Toy na PS2. Po przetestowaniu dema wrażenie pozostaje, a przy kontakcie z pełną wersją zapewne już się nie zmieni. Jest to po prostu seria prostych i krótkich minigier, w których widząc się na ekranie telewizora wchodzimy w interakcje z różnymi obiektami pojawiającymi się przed nami. W zasadzie najciekawszym typem zabawy dostępnym w próbce (bo raczej nie stosowanym jeszcze do tej pory, choć banalnym w swojej prostocie) jest malowanie wskazanych wzorów odpowiednimi ruchami kontrolerem. Jest też gierka wzorowana na zasadach Whac-A-Mole, podbijanie piłki i wrzucanie jej do kosza, czy zbijanie latających owadów. O ile siedem lat temu przy premierze Eye Toy: Play było to coś zupełnie nowego i naprawdę bawiło, tak dziś trochę zalatuje przestarzałymi rozwiązaniami. Wprawdzie w kilka osób nadal można się przyjemnie w to pobawić, ale trudno zachwycać się tak powielającą schematy pozycją. Wstępna ocena: 5.5/10 |