Onlygames.pl | Serwis Konsolowy, recenzje gier, konsole | PlayStation 3, Xbox 360, Wii, PSP, 3DS, DS, PS2, strona o konsolach

------------------------------------
Kanał OnlyGamespl na YouTube:

Zdjęć w galerii: 14033
Liczba wiadomości: 8451
Liczba artykułów: 1800
Srefa Retro #3 - opisy Xevious 3d/G+, Spyro the Dragon, Broken Sword 2, Super Mario 64 oraz Yo! Joe PCPSX

Po dłuższej przerwie prezentujemy Wam trzecie wydanie Strefy Retro. Mamy styczeń, więc okres posuchy na konsolach obecnej generacji – to bardzo dobra pora, aby wrócić do kilku klasycznych pozycji, które wspominamy z łezką w oku. W obecnym wydaniu zaprezentujemy Wam trzy pozycje z PSX-a i jedną (najważniejszą) grę z Nintendo 64, opisując je z perspektywy dwóch stref czasowych – jak były odbierane w momencie swojej premiery oraz jak prezentują się dzisiaj. To ważne, bo w końcu niektóre tytuły lepiej zostawić sobie tylko w pamięci (powrót do archaicznych gier może okazać się niemiłym doświadczeniem). Na koniec będziecie mogli przeczytać recenzję amigowego hitu, Yo Joe, którą podesłał jeden z naszych czytelników. Jeśli chcielibyście podzielić się z nami spostrzeżeniami, napisać czy podoba się Wam ten dział, albo podesłać swoją recenzję klasycznego tytułu, uderzajcie na maila: kontakt@onlygames.pl. Wszystkie opinie są mile widziane! Zaczynamy.

 

Xevious 3D/G+ [PSX, automaty]

KIEDYŚ: W 1997, kiedy Xevious 3D/G+ się ukazywał, Namco (developer) był symbolem wszystkiego co najlepsze na PlayStation. Ludzie ufali temu zespołowi bezgranicznie i na każdą grę z jego logiem czekali jak na zbawienie. Być może shootery w starym stylu nie były wówczas aż tak popularne jak dawniej, ale akurat pojawiło się kilka pozycji tego typu wartych uwagi, a jedną z nich był właśnie Xevious 3D/G+. Skąd ten dziwaczny tytuł? Nie jest to takie proste do odgadnięcia, aczkolwiek mamy tu do czynienia z kompilacją – dostajemy trzy starsze odsłony (Xevious, Super Xevious oraz Xevious Arrange), no i oczywiście najnowszą, trójwymiarową odsłonę.

Krótko o każdym z tych tytułów. Xevious, który ukazał się w połowie lat osiemdziesiątych, był jedną z najlepszych strzelanin tamtego okresu. Wyróżniał się tym, że oprócz strzelania do przodu i strącania latających stateczków, można było też wypuszczać bomby w dół i tym samym niszczyć cele naziemne (mini-bazy, czołgi, etc.). Niesamowicie grywalna była to pozycja, szczególnie, że na tamte czasy prezentowała fenomenalną oprawę graficzną. Dzisiaj jest to poziom 8-bitowych konsol (np. NES-a), więc nikogo już nie zachwyci... W naszym wspaniałym i „rozwiniętym” kraju można znaleźć jeszcze automaty z tym ponad dwudziestoletnim przebojem (sic!). Jego sequel, czyli Super Xevious nie do końca spełnił pokładane w nim nadzieje. Różnice między nim a poprzedniczką były minimalne, więc odbierano go głównie jako pakiet nowych misji w tej samej oprawie. Xevious Arrange udał się już Namco lepiej, no i (co ważne) zawierał kilka znaczących nowości. Największą z nich były chyba power-upy broni, które można było zbierać po zestrzeleniu wyznaczonych obiektów. Była to też część trudniejsza od poprzednich, czym również zaskarbiła sobie serca ówczesnych fanów scrollowanych shooterów. Jako, że kontynuacji przez długi czas nie było widać na horyzoncie, wszyscy powoli zaczęli myśleć, że to już koniec tej słynnej serii. Namco na szczęście wypuściło w połowie lat dziewięćdziesiątych automat z trójwymiarowym Xevious 3D/G+. Cechowała go doskonała, jak na tamte czasy, trójwymiarowa, kolorowa grafika, wysoki poziom trudności oraz rozbudowany system upgarde’u broni. W 1997 roku Xevious 3D/G+ został skonwertowany na PlayStation, co ucieszyło wielu fanów. Wszystkie te pozycje dostaliśmy więc w jednej paczce, dostępnej na PSX-a.



TERAZ: Klasycznych, scrollowanych strzelanin mamy dzisiaj bardzo mało, więc na pewno warto zainteresować się hitem od Namco. Do trzech najstarszych części Xeviousa pewnie już niewielu z Was wróci (bardzo się w zestarzały), ale do najnowszej odsłony obecnej w kompilacji – Xevious 3D/G+ - na pewno podejdziecie z większym entuzjazmem. Oprawa graficzna nawet na dzisiejsze czasy jest niezła, a wysoki poziom trudności potrafi zatrzymać przy ekranie na długo. Tytuł ten trudno ukończyć nawet na „easy”, a co tu dopiero mówić o wyższych poziomach trudności... Poruszamy się oczywiście w górę i strącamy pojawiające się na ekranie obiekty wroga. Mogą to być zarówno cele powietrzne, jak i naziemne, co już stało się tradycją w tej serii. O ile samo strzelanie nie jest specjalnie trudne, tak już unikanie pocisków posyłanych przez oponentów może przysporzyć wiele trudności. Zawsze mniej więcej w połowie i na końcu poziomu czeka duży boss, który będzie starał się uprzykrzyć jak najbardziej Wam życie.

Warto dodać, że gra oferuje także tryb dla dwóch graczy, więc może okazać się znakomitą pozycją dla fanów wspólnej zabawy. Zawsze w dwójkę jest raźniej, choć należy pamiętać, że kredyty są wspólne, więc trzeba podwójnie uważać na liczbę żyć.



Warto wrócić do tego tytułu? Moim zdaniem tak, o ile tylko lubicie produkcje tego typu. Xevious 3D/G+ nie zestarzał się tak bardzo jak można się było spodziewać i jest naprawdę łakomym kąskiem w chwili obecnej. Jest też wprawdzie bardzo krótki (tak naprawdę można ukończyć go w lekko powyżej 30 minut), ale zapewniam, że te kilka poziomów spędzi Wam sen z powiek – są po prostu trudne, więc nie ukończycie ich zbyt szybko, konieczne będą wielokrotne powtórzenia i poznawanie wszystkich plansz. [Ski]

 

Spyro the Dragon [PSX]

KIEDYŚ: Spyro the Dragon w momencie swojej premiery wywołał wielkie zainteresowanie wśród graczy. Pokazują to wysokie oceny (średnia 85,7% mówi sama za siebie), które wystawiali recenzenci. W grze główną rolę odgrywał mały smok, którego zadaniem było uwolnienie wszystkich uwięzionych kolegów, którzy zostali zamrożeni. Zachwyt wywoływał przede wszystkim baśniowy świat i niebanalne poziomy. Mimo, iż gra była tak dynamiczna jak Crash Bandicoot, to oprócz zręcznych palców wymagała także uruchomienia szarych komórek, no i oferowała poziomy w pełnym 3D, czego PSX-owcy zazdrościli wówczas użytkownikom Nintendo 64, którzy mieli Super Mario 64. Etapy, w których trzeba było wykonywać długie biegi bez uderzania w jakąkolwiek ścianę, długie skoki i modlenie się, by dolecieć do wymarzonej wysepki już na zawsze pozostaną w pamięci każdego fana platformówek. Grafika, mimo iż zarzucano jej zbyt dużą „cukierkowość”, wyciskała siódme poty z PSX-a.



TERAZ: Niestety, seria Spyro the Dragon zeszła na psy. O ile średnie pierwszych części sagi sięgały nawet 91% (vide Spyro: Legend of the Dragon), to odsłony wydawane na PS2 w świetle takich tytułów jak Sly Racoon czy Ratchet & Clank wypadały bardzo blado. Domyślam się, że to właśnie dlatego tak często wracam do pierwszej części przygód fioletowego smoka. Do tej pory zachwyca baśniowa atmosfera i, choć przestarzała, grafika. Od tej gry aż bije ciepło i wylewa się z ekranu. Oprawa dźwiękowa to nadal najwyższa półka. To także, a może i przede wszystkim, dzięki niej ta gra osiągnęła taki sukces. Naprawdę, w świetle takich tytułów jak Uncharted czy Gears of War warto choć na chwilę wrócić do tej niesamowitej historii wyciągniętej jakby żywo z książki z baśniami, którą babcia trzyma na strychu :). [BartX]

 

Broken Sword 2: The Smoking Mirror [PSX, PC]

KIEDYŚ: Gdy ukazywał się Broken Sword 2, mieliśmy koniec 1997 roku. Twórcy, studio Revolution Software, mieli wówczas za sobą pierwszą część gry i byli jednym z nielicznych zespołów developerskich, które starały się ciągnąć temat dwuwymiarowych przygodówek point & click. Wiadomo, że do takich pozycji zdecydowanie bardziej nadaje się myszka niż „krzyżak” joypada, jednak nie powstrzymało to autorów przed wydaniem BS2 na PSX-a. Fani już wcześniej wypatrywali tej pozycji, bo w końcu doskonale znali dotychczasowe dokonania filmy – pamiętaliśmy ją przede wszystkim z cudownych pozycji dedykowanych Amidze – Beneath a Steel Sky oraz Lure of The Tempress (oba tytuły ukazały się także na PC).

Broken Sword 2: The Smoking Mirror podejmował temat legend Majów. Z ich wyliczeń wynikało, że w 2012 roku nastąpi koniec świata. Profesor Oubier, archeolog badający pozostałości po Majach, odkrywa ich wielki sekret. Niestety, wieść ta nie omija również nikczemnego barona narkotykowego, Karzaca, który postanawia wykorzystać odkrycie do własnych, podłych celów. Bohaterowie znani z pierwszej części – George oraz Nico – będą więc musieli powstrzymać przebiegłego Karzaca, a przy okazji uratować profesora. Tak przynajmniej wydawało się na początku, jednak już w pierwszej scenie okazuje się, że Nico zostaje porwana, a George zostaje przywiązany do krzesła naprzeciw wielkiej tarantuli. Twórcy umieścili nas więc już na wstępie w dość niecodziennej sytuacji.



Gra była ładniejsza i bardziej dopracowana od poprzedniczki. „Jedynka” w wersji na PSone bardzo denerwowała za sprawą koszmarnie długich loadingów – przejście do kolejnej lokacji trwało wieki, co w praktyce bardzo zniechęcało do siedzenia przed ekranem telewizora. W drugiej części na szczęście skrócono czasy dogrywania się płyty, chociaż jeszcze nie jest to ideał – w tym przypadku dużo lepiej wypadała wersja na PC, która była pozbawiona tego problemu. System rozgrywki za to pozostał wierny tradycjom serii. Tutaj należy się Wam mały opis, bo niektórzy z Was (zaczynający od nowszych konsol) mogli nigdy nie mieć nawet z przygodówką point & click do czynienia... W grach tego typu nie sterujemy bezpośrednio głównym bohaterem, a jedynie strzałką poruszającą się na ekranie. Klikając ją w danym miejscu, wskazujemy naszej postaci gdzie ma podejść. Podobnie jest zresztą z używaniem przedmiotów – mamy ekwipunek, do którego zawsze można zajrzeć (noszone rzeczy pokazują się wówczas na górze ekranu) i użyć wybrany element na jakimś obiekcie.



TERAZ: Choć od premiery BS2 minęło właśnie okrągłe 10 lat, dalej jest to pozycja warta uwagi. W dzisiejszych grach nacisk stawia się dużo bardziej na akcję, jakby zapominając, że to dobra fabuła powinna trzymać nas przy ekranie. Broken Sword jest inny – tutaj najwięcej czasu spędzicie na rozmowach z napotkanymi ludźmi i wyciąganiu z nich informacji oraz na główkowaniu, bo to właśnie przemyślane zagadki stanowiły o dużej popularności i świetności omawianego tytułu.

Oprawa graficzna może się podobać nawet dzisiaj. Przedstawiona jest w rysunkowej formie, z ręcznie malowanymi tłami i postaciami głównych bohaterów. W przypadku wersji na PSX-a drażnić może tylko nienajwiększa szczegółowość grafiki. Tutaj znowu lepiej prezentuje się odpowiednik na PC, bo w końcu komputerową odsłonę można odpalić w wyższej rozdzielczości, co jest w takich pozycjach naprawdę pomocne (inna sprawa, że samo odpalenie tego tytułu na PC w obecnych czasach może stanowić problem...). Często okazuje się, że trzeba zabrać przedmiot złożony z kilku pikseli, więc łatwo o jego przeoczenie, zwłaszcza przy nieostrej oprawie graficznej. Mimo wszystko można to przeboleć – wystarczy mieć po prostu wprawione oko i dobrze przeszukiwać teren.



Specyficzny klimat, ciekawa fabuła i atmosfera przypominająca właściwie historie z książek – to wszystko zdecydowanie zachęca, by po Broken Sword 2 sięgnąć nawet dzisiaj. Jeśli brakuje Wam pozycji z dobrym scenariuszem, a przy okazji takiej, która wymaga uruchomienia szarych komórek, powinniście wrócić do dzieła studia Revolution Software. Ja dopiero co sobie odświeżyłem ten tytuł i bawiłem się nie gorzej niż dekadę temu, bo wydarzenia i lokacje pamiętałem jak przez mgłę. Szkoda tylko, że BS2 nie obsługuje analogowych gałek w DualShockach, przez co trzeba męczyć się z przesuwaniem kursora przy pomocy d-pada. Udostępniono jednak dwie prędkości przesuwania się strzałki (które dodatkowo można zmieniać w opcjach) – jedną normalną i drugą po wciśnięciu „R1” – więc sterowanie nie powinno sprawić Wam problemów na konsoli. Polecam. [Ski]

 

Super Mario 64 [N64, Virtual Console, DS]

KIEDYŚ: Super Mario 64 ustanowił nową jakość w platformówkach. Kultowa postać wąsatego hydraulika występująca w grach 2D nagle pojawiła się w trzech wymiarach - grafika zachwycała swoją "cukierkowością", płynnością, ilością detali, a przede wszystkim tym, że wreszcie można było pobiec wszędzie, gdzie tylko dusza zapragnęła. Do kolejnych etapów wchodziło się poprzez wskakiwanie do obrazów znajdujących się w różnych pokojach. Oczywiście, dostęp do każdego z nich nie jest natychmiastowy - w każdym poziomie do zdobycia były gwiazdki, dzięki którym można było wchodzić do kolejnych pomieszczeń. Gra porażała żywotnością - choć etapów nie było wiele, to przejście każdego na 100% stanowiło nie lada wyzwanie.



TERAZ: Jakiś czas temu Super Mario 64 został odświeżony za sprawą DS-a, pojawił się również na platformie Virtual Console na Wii i wciąż potrafi bawić. Oczywiście, nie tak jak kiedyś, ale i tak dostarcza sporej ilości rozrywki. Obecnie legenda 64-owej wersji została nieco przygłuszona przez wydany niedawno Super Mario Galaxy, ale i tak warto po starszą część ponownie sięgnąć (zwłaszcza, że po przejściu Galaxy może być Wam jeszcze mało...). Grafika nie postarzała się tak jakby się można było tego spodziewać. Nawet gracze, którzy nie mają dużego doświadczenia w tematyce konsol nie spojrzą na nią z obrzydzeniem. Polecam więc podłączenie N64 do telewizora i przedmuchanie cartridge'a - Super Mario 64 nadal potrafi przykuć do ekranu na wiele godzin! [BartX]

 

Yo! Joe [Amiga] – recenzja czytelnika

Pragnę zaprezentować Wam niegdyś wzbudzający wiele emocji tytuł - mowa o Yo! Joe, grze platformowej, która została wydana przez studio Play Byte w 1993 roku na wspaniałą platformę Amiga. Zapewne niektórzy z Was do dziś mają w pamięci wspaniałe czasy panowania tego mikrokomputera, wyprodukowanego przez firmę Commodore... W tym artykule nie będę jednak opowiadał o tej świetnej maszynce, lecz o samej grze na tę platformę.

W Yo Joe wcielamy się w jednego bądź dwóch punków - pierwszy nosi imię Yo, zaś drugi Joe. Obaj tworzą świetny zespół podczas walki z przeciwnikami oraz ich podwładnymi. Jak na grę platformową przystało, jest tu sporo skakania, wspinania się, zbierania, jak i mordowania hord przeciwników. Jeśli mowa o oponentach, to występuje ich dość sporo - każda lokacja ma swych własnych wrogów, którzy idealnie są dopasowani do panującego na niej klimatu.



Podczas rozgrywki zauważyć można, ze jak na swe czasy Yo! Joe prezentuje dość wysoki poziom oprawy graficznej, czy tez wspaniałej 8-bitowej muzyczki, która do dziś potrafi mnie poruszyć.

Do naszej dyspozycji oddano znaczną ilość broni – wymienić muszę takie zabawki jak nunchaku, pałka, piła łańcuchowa, butelki z benzyną, czy też shurikeny („gwiazdki” bardzo charakterystyczne dla wojowników ninja). Każda broń ma swoje konkretne zastosowanie, właściwości, jak i ograniczenia. Dla przykładu nunchaku jest bronią szybką z dosyć niskim poziomem zadawanych obrażeń, ale pozwala wspinać się na różnego rodzaju wyższe platformy, co w przeciwieństwie do pałki czy piły łańcuchowej jest bardzo przydatne podczas przemierzania konkretnej mapy.



Teraz trochę o samej rozgrywce. Już na początku można zauważyć, że interface jest bardzo przyjazny. Aby zmienić broń wystarczy kucnąć oraz użyć [FIRE], a żeby wtrącić do gry drugiego gracza po prostu wykazać chęć grania użyciem przycisku [FIRE]. Poziomy same w sobie są dosyć ciekawe, jednak jest ich w sumie ledwie sześć - dziś niestety nie robi to większego wrażenia, ale weźmy pod uwagę, że gra zajmowała zaledwie dwie dyskietki 3.5DD, które miały 720KB pojemności. Wracając do samych map, to są one bogate w detale, jak można zauważyć na screenach przedstawionych obok. Dużo tutaj wypełnień charakterystycznych dla danego klimatu, w którym jest osadzony etap. Za przykład można wziąć level New York, gdzie nasi bohaterowie wracają do swojej dzielnicy - widać charakterystycznych dla tego klimatu przeciwników, różnego rodzaju tagi na płotach (lub ślady krwi), ludzi z bronią, nożami czy oldschoolowymi radiami na barku... Nieważne kto czego używa, warto wziąć pod uwagę, że wszyscy są groźni i należy ich zwalczać.

Mam nadzieję, że po przeczytaniu tego tekstu, w wielu z Was zapanował po raz kolejny czar, który jak już pisałem niegdyś, potrafił przykuć nas do ekranu telewizora na długie godziny. Pozdrawiam wszystkich czytających i życzę miłej gry. [ShadowMajk]

 

Tak doszliśmy do końca kolejnego wydania Strefy Retro. Kolejny odcinek niebawem, a jeśli jeszcze Wam mało, zapraszamy do przypomnienia sobie poprzednich odsłon niniejszego „kącika”:

Strona artykułu: [1]        

UID: 3661
Okładka/art:
Tytuł:
Srefa Retro #3
Developer: -
Gatunek: -
Data wydania:
EUR:
USA:
JAP:
Poziom trudności:
       

Strony zaprzyjaźnione

- ZOBACZ TUTAJ              
Kana³ RSS
Materiały zawarte w serwisie onlygames.pl są objęte prawem autorskim i nie mogą być w całości
lub we fragmentach kopiowane, powielane oraz rozprowadzanie bez zgody ich autorów!