Na Sony Gamers Day 07 Sony pokazało wreszcie najnowszą część przygód Ratcheta i Clanka w grywalnej wersji. Najpierw gra była demonstrowana zgromadzonym dziennikarzom na wielkim telebimie, gdzie jeden z twórców prezentował nowy poziom, bronie oraz walkę z bossem. Potem każdy mógł sprawdzić własnoręcznie demko, by przekonać się samemu jak zabawna jest jedna z nowych broni - kula z dyskoteki - która powoduje to, że oponenci zamiast atakować parę bohaterów, zaczynają tańczyć.
Grywalny poziom rozgrywał się na planecie Kerchu, atakowanej właśnie przez kosmicznych piratów. To taki trochę leśny poziom, ale jak przystało na R&C, nie brakuje w nim futurystycznych konstrukcji i budynków. Od razu zaczęły być pokazywane nowe bronie, którymi będzie dysponował Ratchet. Na początek wspomniana wcześniej kula dyskotekowa (Groove-o-tron grenade), po której wyrzuceniu, oponenci zaczynają tańczyć. Już tutaj wypada zwrócić uwagę na doskonałą i przekomiczną animację wrogich stworzonek, których taniec wywołał salwy śmiechu na widowni. Warto dodać, że każda oddzielna postać ma oddzielną animację tańczenia - stosowną do swoich rozmiarów i wagi. Potem można było zobaczyć jak działa visicopter, czyli mini-helikopterek, którym steruje się przy użyciu sensorów ruchu w Sixaxisie. Główny bohater aktywuje go i błyskawicznie przełączamy się na latający gadżet, który wypuszcza zdalnie nakierowywane rakiety, więc trzeba nim latać w pobliżu oponentów. Innym bajerem pokazanym chwilę później było mini-tornado, którym również steruje się przy pomocy sensorów ruchu. Pozostałych zabawek opisywać nie będę, bo sami obejrzycie sobie je na własne oczy, jeśli dotrwacie do końca zapowiedzi:).
Level obfitował w wiele akcji, które doskonale znamy z poprzednich części. Sekcje "strzelane" są przeplatane z platformowymi, jednak od razu widać, że (tak jak zapowiadali twórcy) wrócono do korzeni i więcej jest skakania, biegania i zbierania. To dobrze, bo Ratchet: Gladiator, czyli ostatnia część serii wydana na PS2, była już w zbyt dużej mierze strzelaniną. Zauważyliśmy, że twórca demonstrując Tools of Destruction na telebimie bardzo ułatwił sobie zadanie - uczynił głównego bohatera nieśmiertelnym, więc żaden cios wrogich kreaturek nie mógł go trafić. Trzeba więc jeszcze poczekać, aby przekonać się jak będzie wyglądał balans broni, bo przeciwników naraz atakowało zawsze kilku-kilkunastu.
Na koniec zaprezentowana została walka z pierwszym bossem gry. Główny bohater musiał najpierw unikać rakiet wielkiego robota jednocześnie sunąc (grindując) po "szynach" (już to znamy), by na koniec wylądować na sporej platformie, do góry nogami (dzięki butom antygrawitacyjnym). Jako, że boss bardzo szybko zniszczył platformę, Ratchet spadł już na parter i tam miała toczyć się właściwa część walki. Robot wypuszczał swoich małych pomocników, a sam starał się trafić długouchego wielkimi kulami na łańcuchach. Finału niestety nie było, bo gość z Insomniac szybko skończył pokazówkę tłumacząc, że "tylko tyle mogę Wam na chwilę obecną pokazać".
Tools of Destruction pokazało nam jednak i tak, że zdecydowanie warto dopisać sobie ten tytuł do swojej listy życzeń. Graficznie już teraz jest doskonale a obiecano nam, że do czasu premiery engine zostanie jeszcze bardziej podkręcony. Poziomy są bardzo duże, widoczność ogromna, wszystko ładnie animowane i pełne detali, a animacja przez cały czas pracuje w 60 klatkach. Specyficzny design, cechujący poprzednie części, jest obecny i tutaj. Widać też, że ToD ma aspiracje, by stać się najbardziej zabawną odsłoną z całej serii, w czym go gorąco dopingujemy.
Wygląda na to, że najnowsze przygody duetu bohaterów Insomniac Games będą jedną z najważniejszych gier dla PS3 okresu przedświątecznego. Z tego, co widzieliśmy do tej pory, trudno przypuszczać, by jakiś inny tytuł był w stanie efektywnie przeciwstawić się najnowszemu Ratchetowi. Inna sprawa, że konkurencji zbytnio nie widać...
Baron Ski
