Onlygames.pl | Serwis Konsolowy, recenzje gier, konsole | PlayStation 3, Xbox 360, Wii, PSP, 3DS, DS, PS2, strona o konsolach

------------------------------------
Kanał OnlyGamespl na YouTube:

Zdjęć w galerii: 14033
Liczba wiadomości: 8451
Liczba artykułów: 1800
Poznań Game Arena - relacja Xbox 360WiiPlayStation 2PC

Po dwukrotnym, czy nawet trzykrotnym obejściu całej sali, niektórzy mogli się poczuć niestety znużeni. Niewielu wystawców starało się zainteresować w jakiś specjalny sposób zwiedzających, aby zatrzymali się na dłużej przy ich stanowisku, czy też odwiedzili je ponownie. Na pewno trudno było ominąć kącik, który zajmowała pewna ekipa (według mnie) o naprawdę intrygującej nazwie, a która okazała się być internetowym radiem, związanym głównie z kultem Counter Strike’a. „Firma” ta rządziła praktycznie połową hali, organizując różne ciekawe konkursy z wypasionymi nagrodami, zaznaczając swoją pozycję radosnymi okrzykami do mikrofonów, czy też żerując na typowo męskich instynktach, posiadając naprawdę „gorące” hostessy.

No właśnie, na imprezie tego typu nie mogło również zabraknąć tego, co „tygrysy lubią najbardziej”, czyli mniej lub bardziej atrakcyjnych pań, przechadzających się po hali, rozdających różne ulotki i gadżety, pozujących do zdjęć, czy też po prostu przyciągających wzrok męskiej części zwiedzających od 12 do 60 lat. Niestety, ja osobiście mając w pamięci ślicznotki z ubiegłorocznego Playstation Exprience spodziewałem się po PGA trochę więcej. Wprawdzie nie było źle, ale poza sporadycznymi przypadkami jakoś niespecjalnie ciągnęło mnie do poznańskich hostess (bynajmniej nie chcę tutaj ubliżać urodzie wielkopolskich dziewcząt, bo wiem z doświadczenia, że królują one bardzo często urodą, ale po prostu chyba organizatorzy nie przywiązali do tego aspektu „rozrywki” zbyt wielkiej uwagi). Zdecydowanie bardziej intrygowały mnie co niektóre grające panie, czy też dwie atrakcyjne dziewoje śmigające z legitymacjami dla prasy. Oczywiście zdarzyło mi się też przechodzić po parę razy obok tej samej hostessy żeby może znowu dostać od niej smyczkę, ulotkę, czy też paczkę cukierków, za które mogłem ładnie podziękować bądź też rzucić jakimś zabawnym tekstem. Naprawdę muszę przyznać, że jeśli chodzi o gadżety, jakie można było zgarnąć na PGA, to na pewno żaden ze zwiedzających nie wyszedł z pustymi rękoma. W sumie, wraz z kuzynem uzbieraliśmy cały plecak wypełniony najróżniejszymi fantami, a jestem pewien że jakbyśmy się jeszcze bardziej postarali i zostali dłużej, to nazbieralibyśmy wszystkiego jeszcze więcej. Do większości ulotek, smyczy i cukierków, które można była zgarnąć po prostu spacerując po hali (bądź też jeśli ktoś potrafił się ładnie uśmiechnąć, to mógł zgarnąć po kilkanaście fantów od jednej hostessy), dochodzą jeszcze bardziej wypasione smycze i koszulki, o które trzeba było powalczyć z tłumem, czy też wyczesane już nagrody w najróżniejszych konkursach/turniejach, takie jak np. najnowsze gry (na PC oczywiście). Śmiesznie było też momentami poprzyglądać się tłumom pecetowców, śliniących się na najnowsze, stuningowane komputery, na których śmigały świeże gierki na full detalach (choć muszę przyznać, że sam przystanąłem na chwilę patrząc jak chłopaki śmigają w Prey’a, którego jeszcze nie miałem okazji zobaczyć w takiej jakości).




Wracam jednak do atrakcji nie związanych bezpośrednio z graniem i braniem udziału w turniejach. Na każdej hali można było znaleźć coś dla siebie. Basen z płetwonurkami, wystawy z paralotniami czy bronią nie cieszyły się raczej zbyt dużą popularnością, ale za to już pokazy sztuk walki, czy pojedynki zespołów w mistrzostwach Polski w paintballa zbierały rzeszę zainteresowanych. Ja (jako fan militariów, ale także swego czasu figurowych gier bitewnych, karcianek i RPG-ów) nie nudziłem się na żadnej z poszczególnych Aren, choć nie ukrywam, że niestety nie miałem okazji obejrzeć wszystkiego, co bym chciał. Chętnie spędziłbym trochę więcej czasu podziwiając jak chłopaki wymiatają w wariacji „Capture the flag” uzbrojeni w karabinki na kulki z farbą, czy przyglądając się bliżej całej gamie makiet z figurkami do najróżniejszych systemów, stołami z karciankami, czy też stanowiskom, których pułki uginały się pod najróżniejszymi fantami z dziedziny szerokiego pojętego RPG, traiding card game’ów i figurkowych gier bitewnych. Żałuję, że ograniczenia czasowe i uczucie głodu (widząc kolejkę przed najbliższym McDonaldem woleliśmy udać się w kierunku naszego schronienia na normalny, ciepły, domowy obiadek) spowodowały, że w sumie przez 6 godzin pobytu na targach, większość czasu spędziłem na Digital Arena, która po prostu była głównym celem wyprawy na PGA 2006. Jednak mimo wszystko nie mogę odmówić poznańskim targom rozmachu i atrakcji, niekoniecznie związanych z dziedziną elektronicznej rozrywki. Organizatorzy zadbali o to, żeby impreza nie rozgrywała się tylko przed ekranami monitorów i nie skupiała jedynie fanów właśnie tego rodzaju spędzania wolnego czasu, ale aby była także przystępna dla zwykłych śmiertelników i fanów innych rozrywek. Niestety jednak nie mogę pominąć po raz kolejny swojego wielkiego rozczarowania brakiem konsoli Microsoftu (te 3 konsole na stanowisku Allegro to po prostu śmiech na sali) i myślę, że typowy konsolowiec mógł poczuć się naprawdę zawiedziony. Jedynie stoisko Nintendo, kącik w którym ekipa Artixa organizowała turniej Tekkena i TV-ki z X’ami 360 stanowiły mekkę konsol, niestety bardzo nieliczną i ograniczoną, choć cieszącą się ogromnym zainteresowaniem.




Poznań Game Arena 2006 była bez wątpienia imprezą, na której każdy szanujący się gracz powinien się pojawić, szczególnie biorąc pod uwagę częstotliwość i ilość tego rodzaju zlotów w naszym zacofanym kraju. Koszt biletu wejściowego na pewno nie był jakąś nieosiągalną sumą - 13 zł za wejście na jeden dzień targów, bądź 20 złociszy za dwudniowy bilet. Cieszę się, że organizatorzy znaleźli taką ilość sponsorów i postarali się, aby naprawdę PGA było imprezą otwartą dla wszystkich, zawierającą całą gamę najróżniejszych atrakcji. A ja, mimo rozczarowania brakiem Microsoftu i tak wychodziłem z terenu poznańskich hal targowych w pełni zadowolony i usatysfakcjonowany, niekoniecznie jako konsolowiec, ale jako fan dobrej zabawy i niepowtarzalnych wrażeń (nigdy nie zapomnę swojego pierwszego razu z…Wii ;). Dni 25/26 listopada na pewno zostaną zaznaczone w moim kalendarzu jako jedyne „święto graczy” w tym roku i mam nadzieję, że w 2007 imprez tego rodzaju będzie więcej… Kto wie, może Microsoft rzuci się na jakąś imprezę związaną z nowym X-em, albo Sony postanowi reklamować też szerzej u nas PS3 na Playstation Experience. Pożyjemy-zobaczymy, ja na pewno trzymam za to kciuki, bo po popularności PGA czy PSE widać, że jednak gracze (i nie tylko) chcą takich zlotów i będą one się cieszyć dużym powodzeniem.



Nintendo WII – playtest

Tak, do polski zawitało „krzywo-stojące pudełko”, zwane także „different-genem”, bądź też „rewolucją Wielkiego N”. Muszę przyznać, że z początku niestety konsola od Nintendo niespecjalnie kręciła mnie swoimi osiągami i możliwościami. W końcu po doświadczeniach z EyeToy’em, rozgrywka za pomocą ruchu niespecjalnie mnie zaskakuje, tym bardziej, że mnie osobiście półgodzinna sesja z kamerką Sony po prostu męczyła i wystarczała na następny tydzień. Okazało się jednak, że kiedy zobaczyłem pierwsze osoby łowiące ryby w nowej Zeldzie za pomocą Wii-mote’a, to poczułem, że jednak coś jest w patencie nowej konsoli Nintendo. Na pewno utwierdziły mnie jeszcze w tym przekonaniu kolejki, jakie pojawiły się przy stanowiskach z Wii podczas tegorocznego PGA.




Jedyne, co trochę psuło całe wrażenie, to według mniej „ubogi” dobór gier przez organizatorów. Oprócz Zeldy (przy której osobiście spędziłem najwięcej czasu) można było sprawdzić w akcji boks oraz kilkanaście mini gierek ze stajni Big N (takie jak np.: wyścigi krów, strzelanie do celów, ping-pong, czy bilard). Generalnie wychodzę z założenia, że jednak chodziło o ogólne dotarcie do osób nie zaznajomionych z rynkiem konsolowym, właśnie przez udostępnienie tytułów, powiedzmy to sobie otwarcie - niezbyt ambitnych i bardziej przystępnych (nie licząc Zeldy). Mimo, że wyścigi na krowach, strzelanie do baloników, czy tenis mnie osobiście nie za bardzo kręciły, to zwiedzający bawili się przy tego rodzaju mini-grach bardzo dobrze. Największą popularnością cieszył się za to… pojedynek bokserski za pomocą Wii-mote’ów! Ciekawe czy to nasze społeczeństwo ma w sobie takie pokłady agresji, czy waleczności. Niektóre dzieciaki wręcz chciały wlecieć w ekran wymachując kontrolerami, dlatego opiekujący się stanowiskami musieli często zmuszać ich do odsunięcia się od ekranu i to nie tylko z obawy o sprzęt, ale także i o zdrowie grających. Wiele osób przyglądających się z boku (w tym również mnie), na pewno niejednokrotnie rozbawił widok dwóch "karków", bądź pary dzieciaczków, którzy pełni samozaparcia i motywacji wkładali swoje wszystkie siły w wirtualny boks.




Po odpowiednim zmotywowaniu przez znajomego opiekującego się jednym ze standów z Wii postanowiłem, że „swój pierwszy raz z different-genem Nintendo” przeżyć będę chciał z Zeldą. Po ponad półgodzinnej sesji z konsolą żałowałem, że do rozegrania udostępniono jedynie dwupoziomowe demko (pierwszy level w podziemiach, a drugi na jeziorku z wędką i wiosłem w dłoniach). Muszę przyznać, że z początku czułem się lekko rozbawiony patrząc jak większość ludzi nie za bardzo ogarnia sterowanie za pomocą Wii-mote’ów, a już w ogóle nie rozumiałem, jak co niektórzy mogli spędzać ponad 10 minut pływając łódeczką i próbując łowić rybki. Myślałem tak dopóki sam nie stanąłem przed konsolą Big N z kontrolerami w dłoni i nie wczułem się w rolę rybaka. Nigdy nie spodziewałem się, że łowienie ryb za pomocą pilota może sprawiać tyle frajdy. Cieszyłem się jak głupi kiedy udało mi się za pierwszym razem złowić dosyć pokaźną rybę (byłem tak na marginesie jednym z nielicznych, którzy jako tako radzili sobie od razu ze sterowaniem i odnosili sukcesy podczas połowu - dlatego też nagle zaczęto robić mi dużo zdjęć:). Drugi poziom dostępny w Zeldzie rozgrywał się już w normalnym, typowym dla tego tytułu otoczeniu - podziemia, potworki, zagadki, itd. Tutaj dopiero można było poczuć sterowanie jakie oferować będzie Wii. Bieganie za pomocą analoga i namierzanie przeciwników trigerem na tym samym kontrolerze, a na drugim wyciąganie łuku, celowanie za pomocą Wii-mote’a (z początku sprawia lekkie kłopoty, trzeba dobrze wyczuć jak mniej więcej celować, żeby nasze ruchy dokładnie przenosiło na celownik łuku), używanie specjalnych przedmiotów takich jak chociażby bumerang, czy hak do wspinaczki (tutaj również celujemy za pomocą pilota). Sama walka z potworkami za pomocą łuku, czy mieczyka jest niezwykle klimatyczna, intensywna i dynamiczna. Ogólnie dostępny level zawierał raczej przyzwoitą ilość potyczek (nie za wiele, ale też nie tak żeby się nudzić, dzięki czemu przynosiły one więcej satysfakcji) oraz parę niezbyt wymagających zagadek (odpowiednie użycie haku do wspinaczki, czy bumerangu), które bardzo sympatycznie umilają rozgrywkę, dzięki czemu nie ogranicza się ona jedynie do biegania i zabijania kolejnych wrogów.



Strona artykułu: [1]  [2]  [3]    

UID: 3609
Okładka/art:
Tytuł:
Poznań Game Arena
Developer: -
Gatunek: -
Data wydania:
EUR:
USA:
JAP:
Poziom trudności:
       

Strony zaprzyjaźnione

- ZOBACZ TUTAJ              
Kana³ RSS
Materiały zawarte w serwisie onlygames.pl są objęte prawem autorskim i nie mogą być w całości
lub we fragmentach kopiowane, powielane oraz rozprowadzanie bez zgody ich autorów!