Onlygames.pl | Serwis Konsolowy, recenzje gier, konsole | PlayStation 3, Xbox 360, Wii, PSP, 3DS, DS, PS2, strona o konsolach

------------------------------------
Kanał OnlyGamespl na YouTube:

Zdjęć w galerii: 14033
Liczba wiadomości: 8451
Liczba artykułów: 1800
Oddworld: Abe's Oddysee - recenzja PSX (Strefa Retro) - PS One review PSX

Witajcie w kolejnym odcinku Strefy Retro. Tym razem przyjrzymy się kultowej produkcji studia Oddworld Inhabitants, która zasłynęła na PlayStation pierwszej generacji. Tak, mowa o Oddworld: Abe’s Oddysee.

Poniżej znajdziecie filmik jeśli wolicie oglądać wideo-recenzje. Dla fanów tradycyjnej formy, pod filmem umieściliśmy całą recenzję w formie pisanej. Wybór należy do Was. 

 - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -

 - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -

W 1997 roku wszyscy wydawcy chcieli mieć w swoim katalogu platformówkę 3D. Gracze zachłysnęli się trójwymiarową oprawą, choć niewiele tytułów prezentowało jeszcze wówczas jakość godną pochwalenia. Zespół Oddworld Inhabitants postanowił zrobić coś innego, choć jak przyznali po latach twórcy, pójście w stronę grafiki 2D wynikało bardziej z tego, że autorzy borykali się z technicznymi ograniczeniami pierwszej PlayStation. Powstała więc dwuwymiarowa platformówka mocno inspirowana takimi produkcjami jak Flashback, Myst czy Out of this World. Dużą popularność zdobyła dzięki wyrazistemu głównemu bohaterowi, świetnej oprawie i klimatycznym lokacjom, choć wyróżnić trzeba też ciekawe założenia gameplayu oraz inteligentne zagadki. Hit? Bez wątpienia. Za chwilę dowiecie się dlaczego warto wrócić do tego tytułu nawet po niemal dwóch dekadach.

Ciekawostką jest to, że twórcy na początku chcieli swoją grę nazwać Soulstorm, ale na rynku było wówczas tak dużo tytułów z członem „Soul”, że istniała obawa o to, że podobna nazwa będzie słabo zapamiętywana. Stanęło więc na Oddworld, a Abe’s Oddysee była pierwszą z planowanych pięciu części serii. Wcielaliśmy się tu w rolę tytułowego Abe’a – brzydkiego, acz bardzo sympatycznego aliena rasy Mudokon, który jako niewolnik ciężko pracuje w przetwórni mięsa. Pewnego razu przechadzając się po fabryce przypadkowo jest świadkiem mrożących krew w żyłach scen. Sprzedaż dotychczas produkowanego mięsa leci na łeb na szyję, więc szefostwo postanawia coś z tym zrobić. Zapada decyzja, że kolejnym przysmakiem będzie potrawka z Mudokonów. Abe postanawia brać nogi za pas, a przy okazji uratować swoich kumpli przed niechybnym losem wylądowania w konserwach.



Gra od samego początku urzekała unikatową atmosferą. Zaczynaliśmy w fabryce, ale po drodze nasz bohater musiał przemierzyć sporo różnorodnych lokacji. Każdy poziom kipiał od szczegółów między innymi dlatego, że tła były pre-renderowane – nie obciążały zatem konsoli. Resztę mocy twórcy mogli wykorzystać na animowane elementy czy świetną animację wszelkich postaci widocznych na ekranie. W związku z tym, że twórcy przygotowali statyczne, bitmapowe tła, zastosowali też staroszkolną technikę przemierzania lokacji. Kamera nie podążała wraz z głównym bohaterem – wychodząc poza ekran po prostu pojawiała się kolejna plansza, co do razu kojarzyło się z takimi tytułami jak Prince of Persia czy Flashback. Choć ten patent już w 1997 roku był przestarzały, to do tej produkcji zadziwiająco dobrze pasował. Świetne wrażenie wywoływały też filmiki, które wplecione były w oprawę – wystarczyło wejść do jakichś drzwi, czy transportera, a kamera płynnie oddalała się i oglądaliśmy płynną animację. Gdy animacja zbliżała się do końca, kamera robiła zbliżenie i bez żadnej przerwy włączaliśmy się do gry. W ‘97 roku robiło to naprawdę wielkie wrażenie.



Abe’s Oddysee wyróżniała się naturalnie nie tylko oprawą. Ciekawie prezentowały się również założenia rozgrywki – na każdym kroku należało główkować, aby przejść dalej, a próba uratowania innych Mudokonów oznaczała jeszcze poważniejsze wysilanie szarych komórek. Gra kipiała od doskonałych zagadek, zręcznościowych czasówek, a do tego dawała nam wybór – ratowanie towarzyszy Abe’a wcale nie było obligatoryjne. Główny bohater miał przeciw sobie sporo wrogo nastawionych ras. Najpopularniejsze Sligi to strażnicy i zarządcy niewolników – brutalne i bezwzględne, ale niezbyt inteligentne i w sprzyjających okolicznościach można było przejąć nad nimi kontrolę. Jeszcze większe kłopoty czekały nas ze strony Scrabów – przerośniętych obcych, którzy atakowali każdego, kto stanie na ich drodze. Z kolei rasa Paramite sama w sobie nie była niebezpieczna. Pojedyncze osobniki uciekały przed Abe’em – atakowały jedynie przyparte do muru lub będąc w grupie. No i wreszcie Slogi – zmutowane psy, głupie, ale za to bardzo niebezpieczne i atakujące wszystkich w zasięgu wzroku.

Taki bestiariusz gwarantował nam ciekawą rozgrywkę, a dodatkowego smaczku dodawał zaprojektowany przez twórców system ALIVE. W skrócie odpowiadał on za inteligencję przeciwników, których na przykład można było skłócić i doprowadzić do bójki albo zwabić w jakieś miejsce kawałkiem rzuconego mięsa. Abe potrafił też medytując przejmować kontrolę nad Sligami. Dzięki tej umiejętności w sprzyjających okolicznościach można było opętać strażnika, wcielić się w niego, wytłuc innych przeciwników, a na koniec wpakować prosto pod ostrza do mielenia mięsa. Do tego wszystkiego mieliśmy jeszcze przecież ratować Mudokonów doprowadzając ich do specjalnych portali i unieszkodliwiać czyhające na każdym kroku pułapki. Trzeba było mocno kombinować, żeby nie dać się złapać strażnikom, radzić sobie z minami czy bombami, a do tego ratować swoich ciężko pracujących kolegów. Miłym urozmaiceniem w pewnym fragmencie kampanii był też Elum – ulubiony zwierzak Abe’a, którego nasz bohater dosiadał i dzięki temu mógł szybciej biegać i pokonywać większe odległości dalszymi skokami.



Gra cierpiała właściwie tylko na jeden mały problem – brak quick save’ów i niedopracowany system checkpointów. Po wpadce, a możecie mi wierzyć, że ginie się tu setki razy, jesteśmy wracani na sam początek danej sekcji, co oznacza żmudne powtarzanie przemierzonej już części poziomu. Dobrze chociaż, że dostaliśmy nieograniczoną liczbę żyć – bez tego gra byłaby niedorzecznie trudna. Mimo to, i tak nie jest łatwo i wielokrotnie trzeba wykazywać się ogromną zręcznością, aby przejść dalej. Mam nadzieję, że nie zniechęcacie się porażkami, bo w innym przypadku czeka Was trudna przeprawa.

Najwyższa pora podsumować te wynurzenia. Oddworld: Abe’s Oddysee był klasykiem już w momencie premiery i trzeba przyznać, że niewiele się zestarzał się na przestrzeni minionych lat. Dalej zachwyca urzekającym, działającym na wyobraźnię klimatem, inteligentnymi i przebiegłymi zagadkami oraz ciekawymi pomysłami, które są w stanie zachwycić nawet dzisiaj. Moim zdaniem każdy szanujący się gracz powinien ten tytuł mieć w swojej kolekcji. Przed nagraniem tego materiału ukończyłem go sobie po raz kolejny i bawiłem się nie gorzej niż kilkanaście lat temu. Z czystym sumieniem polecam go każdemu fanowi retro-grania.



Na koniec przypominam, że w tym roku ma ukazać się remake Abe’s Oddysee zatytułowany New ‘n’ Tasty. Gra będzie śmigać na zupełnie nowym silniku, zaproponuje nam w pełni trójwymiarową oprawę i nieco zmienione względem oryginału lokacje.

Rafał "Baron Ski" Skierski

Strona artykułu: [1]        

UID: 5509
Okładka/art:
Tytuł:
Oddworld: Abe's Oddysee - recenzja PSX (Strefa Retro)
Developer: Oddworld Inhabitants
Gatunek: platformówka
Data wydania:
EUR: 29/09/1997
USA: 31/08/1997
JAP: 11/12/1997
Poziom trudności:
średni (3/5)
       

Strony zaprzyjaźnione

- ZOBACZ TUTAJ              
Kana³ RSS
Materiały zawarte w serwisie onlygames.pl są objęte prawem autorskim i nie mogą być w całości
lub we fragmentach kopiowane, powielane oraz rozprowadzanie bez zgody ich autorów!