Na plus zapisać muszę z kolei mini-gierki, które wrzucono na mapę i można zaliczać je pomiędzy standardowymi misjami. Oczywiście w większości mamy tu do czynienia z najlepszymi pomysłami z poprzednich części, ewentualnie z ich rozwinięciem, ale i tak sprawdza się to w praniu wyśmienicie. Co jakiś czas możecie wziąć udział w małych zadankach, w których można wygrać power-upy lub dodatkowe życia. Przekrój jest spory - od losowych przez zręcznościowe questy, a czasami trafi się też coś na refleks. Świetną sprawą jest to, że zebrane w ten sposób bonusy (grzybki powiększające, kwiatki, gwiazdki, wdzianka pingwina itd.) można wykorzystać potem w grze. Jeśli macie z jakimś levelem problem i po nieudanym podejściu wyrzuciło Was do mapy, otwieracie specjalne menu, wybieracie na przykład kwiatek i już Marian jest powiększony i dodatkowo może strzelać ognistymi kulami.
Gra powinna idealnie trafić w gusta zarówno "casualowych", jak i hardcore'owych graczy. Ci pierwsi czerpać będą radość po prostu z przechodzenia kolejnych etapów, a ci drudzy mogą przysiąść nad szukaniem sekretów, od których w tej pozycji po prostu się roi. Nie ukrywam, że była to dla mnie główna (i wystarczająca) motywacja do pozostania przy NSMBW po zaliczeniu głównego wątku przygodowego (co można zrobić w jakieś 7-8 godzin). Raz, że podczas takiego przejścia nie wszystko zobaczycie, a dwa - można odkryć dodatkowy, ukryty wcześniej świat, do którego levele odblokować możecie jedynie poprzez znalezienie sekretów na dotychczasowych poziomach. Na każdej planszy twórcy ukryli po trzy duże, sekretne monety. Najczęściej nie jest łatwo się do nich dostać i trzeba ostro kombinować, a bywają sekcje, w których praktycznie każdy rozłoży ręce i zwątpi. Naturalnie poziom trudności i ukrycia tych "znajdziek" zwiększa się wraz z kolejnymi światami, ale już od drugiego wcale nie jest łatwo. Fajną rzeczą jest to, że za znalezione monety można kupować podpowiedzi w zamku księżniczki Peach - gra pokaże wówczas perfekcyjne zaliczanie jakiegoś poziomu albo wyjawi drogę do poszukiwanego sekretu.
Oprawa graficzna jest bardzo "prosta", ale w tym tkwi jej siła. Nintendo pokazuje, że nie potrzeba wodotrysków, by można było z przyjemnością patrzeć na grę. Zastosowano dobrze znaną technikę, czyli postacie w 3D, a tła w bardzo ładnym 2D. Wszystko bardzo przypomina erę SNES-a, tyle że z poprawkami na miarę obecnych czasów. Rewelacyjna jest zwłaszcza animacja postaci - spójrzcie tylko jak chodzące po planszach żółwie podrygują w rytm muzyki lecącej w tle! A skoro już jesteśmy przy soundtracku, to muszę napisać, że bardzo przypadł mi do gustu, bo są to remixy dobrze znanych i lubianych kawałków. Dodano oczywiście kilka nowych utworów, które dobrze dopasowały się klimatu. Przyczepić można się tylko do ilości tracków. Mogłoby być ich nieco więcej.
Bardzo się cieszę, że taka duża firma jak Nintendo ma odwagę wypuścić w obecnych czasach taki tytuł jak New Super Mario Bros. Wii. W czasach tych wszystkich ogromnych superprodukcji, sanboxów i rywalizowania na to "kto zrobi większą grę". Najnowsza odsłona platformówki z udziałem hydraulika jest wierna tradycjom, które wszyscy pamiętamy sprzed kilkunastu lat. Autorzy nie silili się na duże nowości, zagrali "bezpiecznie", ale na tyle dobrze, bym mógł bez większego namysłu polecać ten tytuł każdemu posiadaczowi Wii. To chyba najlepsza pozycja dedykowana tej platformie w kończącym się właśnie roku.
Rafał "Baron Ski" Skierski