Onlygames.pl | Serwis Konsolowy, recenzje gier, konsole | PlayStation 3, Xbox 360, Wii, PSP, 3DS, DS, PS2, strona o konsolach

------------------------------------
Kanał OnlyGamespl na YouTube:

Zdjęć w galerii: 14033
Liczba wiadomości: 8451
Liczba artykułów: 1800
Medal of Honor: European Assault PlayStation 2XboxGameCube

Mówi się, że to nie ilość decyduje o jakości. Panowie z EA są najprawdopodobniej innego zdania. Założyli bowiem sobie (bardzo ambitnie), że wrzucą na ekran jednocześnie 50 postaci, czyli ponad 3 razy więcej niż było to możliwe w poprzednich częściach. Miała też być większa swoboda i mniej liniowe misje. Słowem - European Assault miał być najlepszym Medalem w historii. Co z tego wszystkiego wyszło? Zapraszam do definitywnego werdyktu, który wyjaśni wszelkie wątpliwości.

Jedno jest pewne - MOH:EA jest najbardziej intensywny ze wszystkich dotychczasowych części. Najładniejszy? Tak. Najbardziej grywalny? Z pewnością. Najbardziej spektakularny? Poniekąd, chociaż brakowało mi trochę jednej maksymalnie wyróżniającej się misji, czyli znaku rozpoznawczego poprzednich części. Takiej, o której pamiętałbyś na długo po przejściu gry. Nie czuj się jednak zawiedziony, bo zamiast jednej, w pamięć zapadnie ci zdecydowana większość odwzorowanych tu bitew! Każda z nich jest na swój sposób wspaniała. Ja pamiętał będę chyba najbardziej etapy w Rosji. Świetnie pomyślane, długie i trudne. Dość powiedzieć, że do niektórych podchodziłem po kilkanaście razy by je w ogóle zaliczyć! O dziwo jednak porażki wcale nie frustrowały, a dawały "kopa" zachęcając do kolejnego podejścia. Bo tu po prostu wiesz, że jeśli giniesz to tylko i wyłącznie z własnej winy...

Autorzy zapowiadali zwiększenie ilości postaci, które będą biegały naraz na ekranie. O tym, że im się udało, z pewnością zdążyłeś się domyślić Drogi Czytelniku... Ja dodam jeszcze tylko dla formalności, że niesamowicie podniosło to atrakcyjność samego tytułu. Teraz dopiero czuć, że jesteś na wojnie! Wyobraź sobie następującą sytuację: z jednej strony atakuje Cię 5 Niemców, z tyłu nabiega kolejna grupa, a następni kryjąc się w okopach kilkanaście metrów z przodu co jakiś czas wychylają się i ładują do Ciebie ze swoich karabinów. Co ciekawsze mają też wsparcie czołgu, który nie oszczędza kul! Ty ze swoim 4-osobowym oddziałem ukrywasz się w ruinach jakiegoś domu i autentycznie nie wiesz co począć! Takie sceny są tutaj na porządku dziennym! Rozmach i ilość wrogów autentycznie przytłaczają. Świetne jest też to, że nie jesteś w centrum ataku oponentów. Ile to już razy denerwowały mnie w innych tytułach sytuacje w których wybiegałem ze swoim oddziałem do ataku, a przeciwnicy ładowali tylko we mnie, jakby moi pomagierzy byli w ogóle niewidoczni... Całe szczęście, że wraz z nowym Medalem takie archaizmy odeszły już do lamusa. Niejednokrotnie wyślesz swoich żołnierzy w jedno miejsce (można wydawać prościutkie komendy), by samemu zakraść się od tyłu. Oponenci mogą Cię w ogóle nie zauważyć, strzelając w Twoich sojuszników.

Wydawało się, że 50'u żołnierzy naraz obecne konsole nie będą w stanie pociągnąć. A jednak! EA w magiczny sposób ominęło wszelkie ograniczenia. Engine po raz kolejny został podciągnięty, pozwalając tym samym na więcej. Aż dziw bierze, że przez większość czasu wyciąga 30 klatek (w większej zadymie zdarza mu się zakrztusić). Design etapów jest bardzo charakterystyczny dla tej serii. Wspaniale opracowane uliczki, walający się gruz, bombardowania... Tego nie brakuje. Wszystko wygląda niezwykle przekonywująco i autentycznie. Oczywiście ideał to nie jest - czasami widoczny jest pop-up (dorysowywanie się horyzontu), czy drobne przekłamania graficzne, ale nie sposób nie docenić ogromnej pracy developera.

Usprawniono również AI - i to zarówno przeciwników, jak i oddziału, którego jesteś dowódcą. Oponenci są niezwykle skuteczni i celni w swych poczynaniach. Często lekkie wychylenie zza ściany kwitowane jest kulką między żebra... W dodatku oczywiście nadrabiają liczebnością, więc większość bitew jakie rozegrasz w tej grze będzie pojedynkami na śmierć i życie. Porównując do tego wszystkiego Brothers in Arms, ten ostatni przypomina partię szachów... Medal jest o wiele bardziej intensywny. Tu non stop coś się dzieje, ktoś na Ciebie napiera, czy też podkrada się wymuszając ciągłą czujność. W związku z tym niezwykle pomocne okazuje się sprawne dyrygowanie własnym oddziałem. Możesz wydać mu dwie proste komendy - wysłać w wyznaczone miejsce (nie jest to skomplikowane, wystarczy jeden przycisk), czy przywołać ich do siebie. Autorzy tłumaczyli to tym, że chcą zapewnić nam większe atrakcje. Gracz ma grać, a nie zastanawiać się, gdzie tu posłać swoich żołnierzy. Wiadomo, kwestia gustu, ale mnie przekonało to do siebie w 100%! Mamy wszystko, czego potrzeba, a przestojów w rozgrywce brak. I dobrze! Warto dodać, że Twoi pomocnicy nie są bezmózgimi, bezużytecznymi kukłami. Potrafią świetnie poradzić sobie na polu bitwy - osłaniają się, kryją się za załomem, czy skutecznie nacierają na wroga. Niejednokrotnie to właśnie ich będziesz wysyłać do przodu, samemu czekając na rozwój wypadków... Jak to zwykle jednak bywa, każdy kij ma dwa końce - oprócz niewątpliwych plusów AI ma również trochę braków. Oponenci wybitnie nie radzą sobie z granatami. Teoretycznie są na tyle inteligentni, że potrafią go podnieść i odrzucić. W praktyce jednak często rzucają go sobie ponownie pod nogi. Poza tym czasami można odnieść wrażenie, że cheatują :). Niekiedy ledwo Cię usłyszą, a już otwierają ogień - i nieważne w którym kierunku zaczynają biec, kule i tak dosięgają właśnie Ciebie... Trochę zdziwiłem się patrząc jak jeden "cFaniak" zaczął biec strzelając w lewą stronę (patrząc ode mnie), a jednak energia dziwnym trafem zaczęła mi się kurczyć... Na szczęście nie zdarza się to zbyt często, ale jest denerwujące. Szczególnie na wyższych poziomach trudności, które można porównać tylko i wyłącznie do piekła, a nie gry video...  Twoi ludzie także do geniuszów nie należą. Wielokrotnie zdarzało mi się, że zamiast się schować, któryś z nich stał odsłonięty na grad kul wroga, nic sobie z tego nie robiąc... Jak widać, ideałów nie ma.

Rozwodzimy się tak wspólnie nad "drobnostkami", a nie wspomniałem jeszcze nic o strukturze poszczególnych misji, która została zmieniona nie do poznania! Zmieniona ze wszech miar na lepsze, muszę dodać. Poprzednie części często krytykowano za przesadną liniowość. Często do celu prowadziła tylko jedna droga. Kto by teraz rozpamiętywał tak zamierzchłe czasy? Teraz, kiedy mamy European Assault i zupełnie nową jakość? Nie, dzięki. Po pierwsze w każdej misji dostajesz jeden cel główny, który musisz wykonać, by zaliczyć dany etap. Oprócz tego jednak jest kilka zadań pobocznych. Mało tego, niektóre z nich są ukryte i musisz gdzieś dość/coś wykonać by je odkryć. Niesamowicie podbija to grywalność! Niech za przykład posłuży pierwsza misja w Afryce. Owszem, znając rozstawienie oponentów można ją łyknąć w parę minut. Ale można również bawić się spokojnie ponad godzinę wykonując drugorzędne zadania! Najfajniejsze jest to, że te poboczne cele wcale nie są jakoś ograniczone. To nie jest "kilka kroków w prawą odnogę", by wykonać jakiegoś questa. Nie. Często są to zupełnie odrębne ścieżki, które są w stanie zabrać więcej czasu niż wykonywanie najważniejszych zadań! I to jest właśnie świetne - czujesz, że autorzy nie zrobili tego "na odwal się", tylko przesiedzieli wiele godzin nad rozplanowanie każdej z misji.

Strona artykułu: [1]  [2]      

UID: 7187
Okładka/art:
Tytuł:
Medal of Honor: European Assault
Developer: Electronic Arts
Gatunek: FPS
Data wydania:
EUR: 17/06/05
USA: 07/06/05
JAP: 11/08/05
Poziom trudności:
-
8.5/10
       

Strony zaprzyjaźnione

- ZOBACZ TUTAJ              
Kana³ RSS
Materiały zawarte w serwisie onlygames.pl są objęte prawem autorskim i nie mogą być w całości
lub we fragmentach kopiowane, powielane oraz rozprowadzanie bez zgody ich autorów!