Onlygames.pl | Serwis Konsolowy, recenzje gier, konsole | PlayStation 3, Xbox 360, Wii, PSP, 3DS, DS, PS2, strona o konsolach

------------------------------------
Kanał OnlyGamespl na YouTube:

Zdjęć w galerii: 14033
Liczba wiadomości: 8451
Liczba artykułów: 1800
Medal of Honor: Airborne - recenzja PlayStation 3Xbox 360PC

Gdy Medal of Honor debiutował blisko 10 lat temu na PSone, był czymś naprawdę świeżym. Developerowi udało się w przekonujący sposób oddać realia II Wojny Światowej, co na 32-bitowej platformie było nie lada wyczynem. Potem obserwowaliśmy rozwój serii na PlayStation 2 i rozpowszechnianie się jej na praktycznie wszystkich liczących się maszynkach. Czas leciał, a twórcy brnęli trochę w ślepy zaułek. Próbowano wprawdzie wymyślać w międzyczasie coś nowego (np. wypuszczając bardzo dobrego MOH: European Assault, z wieloma innowacyjnymi elementami), ale kolejne odsłony wyraźnie pokazywały, że serii potrzebny jest oddech. Autorzy powielali schematy, wypuszczali kolejne pakiety nowych misji, zamiast skoncentrować się na rozbudowie tytułu i wprowadzeniu do niego naprawdę mocnych momentów. Airborne zapowiadany był niemal jak rewolucja. Moc konsol nowej generacji miała pozwolić na niesłychaną swobodę i rozległe tereny do eksploracji. Czy omawiana produkcja rzeczywiście jest nową jakością, jak wcześniej obiecywano?

Z początku całość rzeczywiście wydaje się odświeżona. Na pewno wiecie już, że w MOH:A wcielamy się w rolę jednego z żołnierzy dywizji powietrzno-desantowej, a więc każda misja rozpoczyna się od wyskoku z samolotu i swobodnego szybowania w powietrzu z wykorzystaniem spadochronu. Tor lotu można korygować, co tak naprawdę oznacza, że wylądować możecie w zasadzie gdzie tylko chcecie – w środku strzelaniny, na dachu jakiegoś budynku, albo w jednym z bezpiecznych miejsc, które symbolizują zielone flary (można tam znaleźć zwykle trochę amunicji oraz kompanów gotowych wesprzeć głównego bohatera w boju). Trzeba powiedzieć, że to coś nowego w dobie poprzednich części, gdzie poziomy były bardzo liniowe i nie można było zboczyć z głównej ścieżki. Jak więc połapać się we wszystkich zadaniach, zorientować się co w danej chwili należy zrobić? Twórcy bardzo dobrze to rozwiązali umieszczając w lewym dolnym rogu specjalny kompas, który pokazuje wszystkie cele misji. Z reguły kolejność wypełniania questów zależy tylko i wyłącznie od preferencji gracza, więc każdy będzie mógł ułożyć sobie etap według własnych upodobań.



Design poziomów jest naprawdę niezły – levele dostosowano do nowych standardów i rzeczywiście mogą się podobać, a przy tym nie zatraciły charakterystycznego, medalowego klimatu. Do zwiedzenia czeka wiele budynków, ukrytych przejść, przy jednoczesnym ostrzeliwaniu się z oponentami. Tu niemal cały czas coś się dzieje, a twórcy tak zbudowali poszczególne areny walki, że zawsze jest się za czym schować albo też znaleźć alternatywną drogę, by zajść oponentów od tyłu. Nie sprawia to wszystko sztucznego wrażenia, nie czuć tu sterylności wyczuwalnej w wielu innych tytułach, gdzie często wydaje się, że różnego rodzaju osłony/murki były dodane na siłę, a w rzeczywistości nigdy by się w takim miejscu nie znalazły. W Airborne areny walk wydają się naturalne i naprawdę mogą się podobać.

Wszystko było świetnie, gdyby nie kilka „drobnych” błędów. Po pierwsze i chyba najważniejsze, nie uniknięto skryptowanych akcji. Żeby nie było – osobiście nie jestem jakimś wielkim antyfanem skryptów. Wiem, że bez nich nie da się stworzyć spektakularnych, zapadających w pamięć scen, a przynajmniej nie udało się to nikomu do tej pory. Tyle tylko, że developer w tym akurat przypadku sporo przesadził, podobnie zresztą, jak w poprzednich częściach. Już nieważne, że przeciwnicy wychodzą zawsze z tych samych miejsc na początku wejścia do danej sekcji, nieważne też, że zajmują na wstępie ciągle te same pozycje (dobrze, że chociaż reagują na nasze późniejsze działania w miarę dobrze) – najgorsze jest respawnowanie. Pewnie już domyślacie się o co chodzi, ale na wszelki wypadek napiszę. Wrogie oddziały wychodzą praktycznie w nieskończoność nie wiadomo skąd – po prostu nie na oczach gracza w magiczny sposób pojawiają się kolejne jednostki i starają się utrudnić nam zadanie. Najśmieszniejsze jest to, że dzieje się tak tylko wówczas, gdy jesteśmy dość daleko od celu – w miarę zbliżania się, zdobywania kolejnych skrawków terenu, napór wroga będzie słabł. Czasami jest to po prostu śmieszne, bo można się naciąć na sytuację, w której kolejne grupki żołnierzy biegną w jednym kierunku, są przez nas likwidowane, by za chwilę biegła kolejna, taka sama grupa (atak klonów?). Być może nie rzuca się to tak bardzo w oczy, ale jednak jest zauważalne i, co tu dużo mówić, słabe.



Kolejną denerwującą kwestią jest to, że oddziały wroga są jak zwykle odporne na kule. Od gier nowej generacji oczekuję czegoś więcej niż wpakowywania kilkunastu nabojów w oponenta, by ten w końcu poległ. Bawi Was jeszcze posyłanie tak ze trzech, czterech, krótkich serii (celnych) w oponenta, by go zdjąć? Mnie już niespecjalnie. Zwłaszcza, że takowy żołnierz po przyjęciu kilku, a czasami nawet kilkunastu kul dalej raźno biega, nic mu nie jest. Wiadomo, Medal nigdy nie stawiał na 100%-owy realizm, ale najwyższa pora wydrzeć się z tych past-genowych schematów, które już kilka lat temu nas denerwowały. Piję do tego wszystkiego zwłaszcza dlatego, że kompletnie nierealne są obrażenia, jakie zadają konkretne bronie. Weźmy karabin maszynowy – dwie krótkie serie z bliska nie położą oponenta, mimo że powinny. Wystarczy jednak trafić snajperką z daleka powiedzmy w nogę i wróg w teatralny sposób pożegna się ze światem (wprawdzie nie zawsze, ale najczęściej tak).

Swoboda, którą tak twórcy szczycili się przed wydaniem Airborne, również jest lekko naciągana. Weźmy dla przykładu czwartą misję. Wyskakujecie z samolotu i widzicie pod sobą ogromne, pełne detali miasto. Lądujecie, zabieracie się za wykonywanie zadań porozmieszczanych w ciasnych uliczkach i szybko okazuje się, że do dyspozycji jest dość mały obszar, a dostępu do dalszej części bronią „niewidzialne ściany”, albo jakieś deski, przez które nie da się przeskoczyć. W dodatku po głównych ulicach jeździ czołg, który jedynie kręci się w kółko, nie potrafi odbić w inną stronę niż w tę, którą narzucili mu twórcy. Trochę nie przystaje to wszystko do zapowiadanej rewolucji w swobodzie, jaką rzekomo mieliśmy tutaj dostać.



Oczywiście powyższy poziom to tylko przykład – podczas zabawy natkniecie się na etapy bardziej i mniej otwarte, z reguły jednak trudno narzekać. Naprawdę doceniam włożoną przez twórców pracę, zaprojektowanie wielu ukrytych przesmyków, miejsc teoretycznie niedostępnych, a jednak możliwych do odkrycia. Tyle tylko, że nie lubię jak coś się obiecuje i rozbudza nadzieje, a potem finalny produkt nie spełnia oczekiwań. Inną sprawą jest interakcja z otoczeniem, a raczej jej niemal całkowity brak. To naprawdę śmieszne, że w takiej pozycji nie da się praktycznie niczego zniszczyć. Możecie spokojnie się kryć za beczkami z benzyną, możecie strzelać z bazooki w Niemców ukrytych za drewnianymi deskami, a i tak nic im nie zrobicie... Chciałbym po prostu czegoś, co świadczyłoby o next-genowości tego tytułu. Wyskoki spadochronowe na początku misji to trochę za mało.



Strona artykułu: [1]  [2]      

UID: 7909
Okładka/art:
Tytuł:
Medal of Honor: Airborne
Developer: Electronic Arts
Gatunek: FPS
Data wydania:
EUR: 07/09/07
USA: 04/09/07
JAP: 08/11/07
Poziom trudności:
wysoki (4/5)
       

Strony zaprzyjaźnione

- ZOBACZ TUTAJ              
Kana³ RSS
Materiały zawarte w serwisie onlygames.pl są objęte prawem autorskim i nie mogą być w całości
lub we fragmentach kopiowane, powielane oraz rozprowadzanie bez zgody ich autorów!