Onlygames.pl | Serwis Konsolowy, recenzje gier, konsole | PlayStation 3, Xbox 360, Wii, PSP, 3DS, DS, PS2, strona o konsolach

------------------------------------
Kanał OnlyGamespl na YouTube:

Zdjęć w galerii: 14033
Liczba wiadomości: 8451
Liczba artykułów: 1800
Dziennikarstwo growe się kończy? - felieton

Pisanie o grach to przeszłość? Tak już teraz niektórzy twierdzą, a inni wieszczą rychły koniec tak zwanego dziennikarstwa growego. Kolejne magazyny zajmujące się tym tematem padają jak muchy, podobnie zresztą jak internetowe portale. I nie mam na myśli tylko małych fanowskich pisemek czy portalików – żywot swój kończą uznane często od kilku, kilkunastu, a nawet kilkudziesięciu lat marki, które nie wytrzymują w starciu ze zmieniającymi się warunkami rynkowymi i preferencjami czytelników / widzów. Uwaga odbiorców przenosi się coraz bardziej w stronę materiałów filmowych, vlogów i innych form bardziej „osobistego” kontaktu. Jaka jest tego przyczyna? Gdzie przerzuca się uwaga całej gawiedzi? Czy za kilka lat zostanie nam jedynie możliwość oglądania na tabletach wątpliwej jakości wynurzeń „znawców” z YouTube’a? Postarajmy się zgłębić ten temat.

 

Kiedyś było lepiej? Trochę historii.

Nie da się ukryć, że „warunki gry” na tym rynku nieustannie się zmieniają. Kiedyś rządziły magazyny o grach, były niczym religia. Poszczególne periodyki miały swoich wyznawców i nie było niczym dziwnym, że nakłady poważanych polskich tytułów grubo przekraczały pułap 100 tysięcy egzemplarzy. Największy boom na tego typu czasopisma przypadł pod koniec lat dziewięćdziesiątych – trudno było wówczas zliczyć wszystkie obecne w kioskach tytuły, a kolejne pojawiały się niczym grzyby po deszczu. Wówczas czytali wszyscy, którzy choć trochę interesowali się grami. O dostępie do Internetu można było w polskich warunkach co najwyżej pomarzyć, więc magazyny podejmujące temat gier były naszym oknem na świat. Z zapartym tchem czekało się na nowe numery, choćby po to aby dostać opis przejścia ultratrudnej przygodówki point & click, zdobyć listę ciosów do Mortala, czy zapoznać się ze spóźnioną o miesiąc relacją z E3… Tamte czasy już oczywiście nie wrócą, a to za sprawą upowszechnienia się Internetu. O ile na przełomie wieków dostęp do globalnej sieci mieli w swoich domach tylko nieliczni, dzisiaj trudno jest już znaleźć osobę, która dostępu do sieci nie ma.


Kiedyś w magazynach można było przebierać - każde pismo posiadało grupę wiernych fanów.


O konsekwencjach upowszechniania się dostępu do Internetu i problemach prasy

Wiele magazynów upadło między innymi dlatego, że czytelnicy przenieśli się do Internetu, w którym – teoretycznie – mieli treści dostępne za darmo, a na pewno dostępne dużo wcześniej niż w miesięczniku ukazującym się w salonach prasowych. Nie pomagał fakt, że z uznanych periodyków odchodzili znani i lubiani redaktorzy, którzy często zostawali wprawdzie w branży gier (niektórzy jako przedstawiciele polskich dystrybutorów, inni jako właściciele sklepów z grami, testerzy, czy w końcu developerzy), ale na łamach czasopism ich już nie widzieliśmy. Powód? Prozaiczny – jak zwykle, jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze.

Nie jest wielką tajemnicą (o czym zresztą już Wam kiedyś pisałem w artykule Trochę prawdy o prasie drukowanej i pisaniu o grach w Polsce), że to słynne „pisanie o grach” nie jest dochodowym zajęciem. Kiedyś, dawno temu, może i było, ale obecnie – zdecydowanie nie jest. Jeśli ktoś jeszcze się łudzi i marzy o tym, żeby w przyszłości żyć z pisania o grach, może wykonać Ice Bucket Challenge, czyli wylać na siebie kubeł zimnej wody.

Wyciągnę Wam przykład prosto z naszego, polskiego rynku. Dzisiaj za pisanie o grach płaci w tym kraju ledwie kilka dużych serwisów. Stawki? W okolicach 80-100 pln za recenzję. Czy to dużo? Kwestia względna, ale moim zdaniem zdecydowanie nie. Biorąc pod uwagę, że trzeba grę przejść, napisać recenzję i potem jeszcze odnosić się do komentarzy pod nią – to śmiesznie mało, przynajmniej dla dorosłej osoby, która chciałby z tego żyć. Prawda jest taka, że żyć się z tego nie da, chyba że satysfakcjonuje Was miesięczna „pensja” w porywach wynosząca tyle, co najniższa krajowa. Efekt jest taki, że tę czarną robotę wykonują głównie studenci, którzy mają sporo wolnego czasu i chętnie sobie dorobią. A że będą jedynie na umowie o dzieło i że zarobią bardzo mało w stosunku do poświęcanego czasu? Cóż, sami tego chcą, nikt im pistoletu do skroni nie przykłada. Problem w tym, że nawet w znanych czasopismach stawki za teksty są/były tak głodowe, że najlepsi redaktorzy poodchodzili, bo przecież rodzinę z czegoś utrzymać trzeba. Dla porównania napiszę tylko – i mam nadzieję, że komuś się tym nie narażę – że kiedyś (lata 1997-1998) osoba pisząca do magazynu Secret Service otrzymywała średnio 150 pln za recenzję. Niewystarczająco widać różnicę? Przypomnę tylko, że wtedy średnia pensja krajowa w Polsce wynosiła ok. 1000-1200 złotych (i za te 150 pln można było kupić dużo więcej niż teraz za tę samą kwotę). Dzisiaj średnia jest cztery razy wyższa, a stawka za tekst to 80-100 pln… Czy ktoś się jeszcze dziwi, że znani redaktorzy poszukali sobie chleba gdzie indziej?


Kiedyś, gdy nakłady były kilkukrotnie większe niż dzisiaj, z pisania o grach w papierowych magazynach można było wyżyć.


Z prasy do artykułów w Internecie. Co dalej?

Oczywiście problemów prasy drukowanej nie można szukać jedynie w odejściach znanych twarzy. Dużo większym problemem od kilku ładnych lat jest dla papierowych magazynów Internet i treści dostępne szybciej, za darmo. Tutaj również obserwowaliśmy przysłowiową hossę i windowanie wskaźników liczby odsłon dziennie. Tyle tylko, że portale piszące o grach szczyty popularności również mają już za sobą. Uwaga czytelników / widzów coraz bardziej się rozprasza – przenoszą się do innego medium, a mianowicie… do filmików prezentujących gry, a nawet całe przejścia gier. Po co czytać o grze, skoro można ją zobaczyć na własne oczy? Popularność zdobywają kanały na YouTube prowadzone często przez laików albo takie, które nie zajmują się niczym innym poza komentowaniem przechodzenia całych gier. Dogłębnej analizy tam nie uświadczycie, ale najwidoczniej widzowie wcale jej nie szukają. Vlogerów traktują niczym swoich kumpli, którzy w amatorski sposób powiedzą parę słów od siebie – może i nie zgłębią za bardzo tematu, może i będą mówić „po polskiemu”, a nie po polsku, ale grunt, „że opowiedzą szczerze”. Nie to co ci kłamliwi redaktorzy z dużych portali czy czasopism, którzy najpewniej się sprzedali i specjalnie zawyżają/zaniżają noty…



Strona artykułu: [1]  [2]      

UID: 7876
Okładka/art:
Tytuł:
Dziennikarstwo growe się kończy? - felieton
Developer: -
Gatunek: -
Data wydania:
EUR:
USA:
JAP:
Poziom trudności:
-
       

Strony zaprzyjaźnione

- ZOBACZ TUTAJ              
Kana³ RSS
Materiały zawarte w serwisie onlygames.pl są objęte prawem autorskim i nie mogą być w całości
lub we fragmentach kopiowane, powielane oraz rozprowadzanie bez zgody ich autorów!