Onlygames.pl | Serwis Konsolowy, recenzje gier, konsole | PlayStation 3, Xbox 360, Wii, PSP, 3DS, DS, PS2, strona o konsolach

------------------------------------
Kanał OnlyGamespl na YouTube:

Zdjęć w galerii: 14033
Liczba wiadomości: 8451
Liczba artykułów: 1800
Call of Juarez: Bound in Blood (Więzy Krwi) - recenzja PlayStation 3Xbox 360PC

Zawsze w przypadku recenzowania gier od rodzimego developera tekściarzy dopada pewna przypadłość - trudno niestety zachować obiektywizm. Mimowolnie wielu recenzentów więcej wybacza grom wyprodukowanym w swoim kraju. Ile to już mieliśmy tytułów, którymi prasa w Polsce się zachwycała, a które na zachodzie nie zrobiły kariery? W ostatnich latach większym sukcesem był w zasadzie jedynie Wiedźmin. Oczywiście podobnie jest w innych zakątkach globu – rosyjskie produkcje na przykład również są bardzo chwalone  przez tamtejszych dziennikarzy, a później z różnym skutkiem radzą sobie w pozostałych terytoriach. Pomyślałem więc, że Call of Juarez: Bound In Blond postaram się ocenić nieco bardziej obiektywnie (o ile w ogóle można mówić o obiektywizmie w przypadku recenzji, która zawsze jest opinią subiektywną…). Chodzi mi po prostu o to, że przechodząc najnowszą pozycję Techlandu patrzyłem na nią jak na każdy inny zachodni tytuł, który stara się wybić w natłoku innych FPS-ów. Nie było to zresztą takie trudne, bo w przypadku konsolowej wersji Bound In Blond nie doczekaliśmy się nawet polskich napisów, nie mówiąc już o całkowitej lokalizacji. Rozumiem, że decyzja leżała zapewne po stronie wydawcy (Ubisoftu), ale szkoda, bo przecież twórcy mieli gotowe nagrania w rodzimym języku.

Odłóżmy jednak na bok kwestie spolszczenia (pół biedy, że chociaż pecetowa wersja została zlokalizowana), a skupmy się na samej grze. Mniej więcej dwa lata temu ukazała się pierwsza część Call of Juarez – może i nie odniosła spektakularnego sukcesu (nie była zresztą wolna od błędów), ale ten kto miał okazję w nią zagrać, z pewnością zapamiętał bohaterów – czego jak czego, ale opracowania wyrazistych postaci nie można było autorom odmówić. Wrażenie robił zwłaszcza Ray McCall, pastor z biblią w ręku wycinający kolejne zastępy wrogów. Bound In Blond (czy też po naszemu: Więzy Krwi) to prequel do wydarzeń, które mieliśmy okazję doświadczyć przy okazji „jedynki”. Na wstępie możesz poznać wspomnianego już Raya (nie jest jeszcze księdzem) oraz Thomasa, czyli dwóch braci McCall, którymi zresztą będziesz miał możliwość pokierowania. Jest jeszcze trzeci członek rodziny, William, znacznie różniący się od swoich braci, będący zresztą postacią niegrywalną. O ile bowiem Ray i Thomas to typowe zakapiory, z zimną krwią rozprawiający się ze swoimi przeciwnikami, nie szczędząc przy okazji dosadnych słów, to William jest młodym chłopakiem próbującym sprowadzić braci na właściwą drogę. Poza tym jest… księdzem (a to ci niespodzianka).



Całość zaczyna się od fragmentu wojny secesyjnej, kiedy to Ray oraz Thomas walczą po stronie Konfederatów. Po szybkim wstępie i odpieraniu kolejnych zastępów wojsk nieprzyjaciela (gra przypomina tu standardowe shootery wojenne), dwaj bracia postanawiają zdezerterować. Powód? Dowódca każe im wycofać się i tym samym zostawić swoją posiadłość oraz matkę na pastwę losu. Twierdzą, że rodzina jest ważniejsza niż służba armii, więc nie zgadzają się na wykonanie rozkazu. Stają się tym samym wrogami również swoich dawnych kolegów, a dowódca Konfederatów zapowiada, że będzie ich ścigał choćby do końca życia i nigdy nie będą mogli czuć się bezpiecznie. Bracia McCall postanawiają uciec na zachód, gdzie wspólnie ze znanym z pierwszej części Juarezem będą starali się dotrzeć do legendarnego złota.



Fabuła nie jest może ósmym cudem świata, ale spełnia swoje zadanie. Z czasem zresztą coraz bardziej się rozkręca, a wydarzenia nabierają tempa. William jest narratorem całej opowieści – to on stara się budować odpowiednie tło pod scenki przerywnikowe, które oglądacie co każdą misję. Podobnie jak w przypadku pierwszej części, niemal w każdym levelu macie wybór – możecie grać jako Thomas lub jako Ray. To bardzo fajna opcja, bowiem bracia znacznie różnią się stylami strzelania, a często przemierzają też różne ścieżki podczas misji. Łatwo więc wywnioskować, że Bound In Blood warto przejść przynajmniej dwa razy, by w pełni poznać wszystkie poziomy. Warto tym bardziej, że cała gra do szczególnie długich nie należy, ale nad tym poznęcam się nieco później.



Teoretycznie mamy tu do czynienia ze standardowym FPS-em w realiach dzikiego zachodu, ale Techland zadbał, by nie dopadało nas uczucie odtwórczości. Całość została przygotowana bardzo w stylu Call of Duty: Modern Warfare – jestem gotów w stanie założyć się, że megahit od Infinity Ward był dla polskiego studia największą inspiracją. Co to oznacza? Akcja, akcja i jeszcze raz akcja. W najnowszym Call of Juarez po prostu nie ma przestojów, a dodatkowo zaproponowano nam tyle urozmaiceń od standardowego przedzierania się przez poziomy, że nie sposób się nudzić.



Strona artykułu: [1]  [2]  [3]  [4]  

UID: 8942
Okładka/art:
Tytuł:
Call of Juarez: Bound in Blood (Więzy Krwi)
Developer: Techland
Gatunek: FPS
Data wydania:
EUR: 03/07/09
USA: 30/06/09
JAP: 23/07/09
Poziom trudności:
średni (3/5)
7.8/10
       

Strony zaprzyjaźnione

- ZOBACZ TUTAJ              
Kana³ RSS
Materiały zawarte w serwisie onlygames.pl są objęte prawem autorskim i nie mogą być w całości
lub we fragmentach kopiowane, powielane oraz rozprowadzanie bez zgody ich autorów!