Onlygames.pl | Serwis Konsolowy, recenzje gier, konsole | PlayStation 3, Xbox 360, Wii, PSP, 3DS, DS, PS2, strona o konsolach

------------------------------------
Kanał OnlyGamespl na YouTube:

Zdjęć w galerii: 14033
Liczba wiadomości: 8451
Liczba artykułów: 1800
Burnout Paradise - recenzja PlayStation 3Xbox 360

Świetnie rozwiązano za to kwestię dostępności i wygrywania nowych fur. Po pierwsze zawsze nowe auto dostaniecie po zdobyciu kolejnej licencji i przejścia do wyższej klasy (co wiąże się z wygraniem jakiejś liczby wyścigów), jednak to nie wszystko. Lektor informuje co jakiś czas, że w mieście pojawił się nowy samochód – od tej pory można go poszukać (albo poczekać aż sam się napatoczy przed maskę) i spróbować skasować. Jeśli uda się Wam to, w nagrodę nowiutka fura znajdzie się w Waszym posiadaniu. To znaczy nie tyle nowiutka, co zdezelowany wrak, ale bez problemu można go odnowić w serwisie naprawczym.

Samochodów do zdobycia jest ponad siedemdziesiąt. Dzielą się na trzy rodzaje, a dodać należy, że każdy z nich jest inny w prowadzeniu i trzeba przyjąć odmienną strategię podczas wyścigów, by wykrzesać ze swojego auta pełnię możliwości. Wspomniane trzy klasy pojazdów to stunt, speed oraz aggression. Pierwsza oczywiście najbardziej nadaje się do różnego rodzaju ewolucji – długich poślizgów, czy wyskoków, podczas których zdecydowanie szybciej nabija się pasek boosta niż podczas wykonywania tych wyczynów pojazdami z innych klas. Fury typu aggression idealnie nadają się do zawodów typu Marked Man, gdzie atakują nas „tajniacy”. Tak się składa, że w tej klasie do dyspozycji są potężne maszyny w rodzaju wielkich furgonów, od których wręcz odbijają się pozostali uczestnicy ruchu. Minusem jest naturalnie mniejsza niż w przypadku innych klas prędkość. Samochody rodzaju speed są oczywiście najszybsze, ale przy tym najmniej wytrzymałe. Już niewielkie szturchnięcie zazwyczaj kończy się w tym przypadku posłaniem naszej fury na pobocze i zaliczeniem niepożądanego takedowna. Trzeba wiec skoncentrować się na jak najszybszym dotarciu do mety, w czym może pomóc z pewnością łańcuch boostów – tylko auta typu speed potrafią aktywować nowy pasek przyspieszenia po zużyciu poprzedniego (wzorem poprzednich części gry), jednak liczyć się należy z tym, że z boosta można korzystać tutaj tylko i wyłącznie po jego całkowitym napełnieniu. Każda klasa pojazdów ma oczywiście swoje plusy i minusy, więc z pewnością znajdziecie coś dla siebie. Jedne są bardzo szybkie, inne nastawione na taranowanie oponentów, natomiast auta typu stunt wydają się być wyważone pomiędzy dwoma pozostałymi rodzajami.



W Burnout Paradise rewelacyjnie wdrożono tryb online – to trzeba przyznać. Nie musicie wychodzić do oddzielnego trybu, bo tryb multi można aktywować bezpośrednio podczas jeżdżenia po mieście! Wystarczy wcisnąć „prawo” na d-padzie, by przenieść się do stosownego menu, z którego można wystartować w online’owym wyścigu, czy zaprosić do zabawy przyjaciół. Wszystko odbywa się błyskawicznie i bez żadnego przestoju. Możecie bez problemu wyznaczyć sobie trasę wyścigu, wrzucić do niej kilka checkpointów i pojedynkować się do woli. Oprócz tego przygotowano ogromną ilość wyzwań typu Freeburn. Niektóre polegają na wybiciu się z konkretnej rampy, inne bazują na poślizgach, albo rozbijaniu się (dosłownie) w wybranym odcinku miasta. Przekrój jest więc spory, a muszę nadmienić, że część questów wymaga współpracy konkretnej liczby (dwóch lub więcej) graczy. Jeśli ktoś będzie chciał wycisnąć z tego tytułu wszystko, czeka go naprawdę sporo roboty.

Rozpisałem się na temat mechaniki rozgrywki, a nie wspomniałem jak najnowszy Burnout się prezentuje. Ludzie z Criterion Games naprawdę mają się czym pochwalić – zaprojektowali świetne, duże miasto, z masą drobnych detali, a dodatkowo całość pędzi w 60 klatkach na sekundę (na obu konsolach) i nawet nie śmie zwalniać. Szkoda tylko, że podczas wyścigu niespecjalnie można to podziwiać, bo rozgrywka jest tak szybka, że ledwo można skupić się na najbliższym zakręcie i omijaniu samochodów, a tu jeszcze trzeba zerkać na mapkę w rogu ekranu. Rewelacyjnie wyglądają też kolizje – zapewniam, że dzwony, gięcie się blachy i koziołkowanie jeszcze nigdy nie wyglądały tak widowiskowo i realistycznie. Wbicie się w ścianę przy dużej prędkości i potem obserwowanie wgniatania się samochodu na zwolnionym tempie to coś niesamowitego.



Oprawa dźwiękowa jak zwykle trzyma wysoki poziom. Autorzy zastosowali tutaj system radia z prowadzącym rozgłośnię DJ-em (w tej roli wystąpił znany już choćby z SSX3 DJ Atomica, który także i tutaj znakomicie spełnił swoje zadanie). Na początku miałem małe zastrzeżenia do soundtracku – nie tyle do jego jakości, co do niektórych kawałków. Jeśli czytaliście naszą recenzję poprzedniej części Burnouta (Dominator), z pewnością pamiętacie, że przy opisywaniu OST-a zarzucaliśmy mu wtórność. Kilka kawałków wtedy na żywca przeniesiono z wcześniejszej odsłony (Revenge), co sprawiało wrażenie takie, że developer poszedł po najmniejszej linii oporu. W Paradise również mamy z czymś takim do czynienia. Kawałek Avril Lavigne – „Girlfriend” jest doskonale znany już z Dominatora, a wprawni słuchacze doszukają się także innych utworów, które powróciły z poprzednich edycji Burnouta (m.in. Jane’s Addiction – „Stop!”, The Photo Atlas – „Red Orange Yellow”, czy Bromheads Jacket – „Fight Music for the fight”). Nie będę jednak przesadzać – w końcu w sumie do wyboru mamy 70 tracków, z których każdy z pewnością znajdziecie przynajmniej kilkanaście, które przypadną mu do gustu. Jeśli kogoś rażą „powtórki” w ścieżce dźwiękowej, może je po prostu wyłączyć i problem z głowy. Dobrym pomysłem autorów było umieszczenie w Paradise kilkudziesięciu pamiętnych kawałków z trzech pierwszych części Burnouta – znajdują się one pod koniec listy utworów i choć nie wszystkie są rewelacyjne, to z pewnością przynajmniej część pozwoli Wam powrócić wspomnieniami kilka lat wstecz. Do wszelkich odgłosów nie mam żadnych zastrzeżeń, zostały dopracowane jak należy. Każdy samochód brzmi inaczej, co warto podkreślić, bo w końcu twórcy nie posiadają licencji na pojazdy – dalej tylko przypominają one znane z rzeczywistości odpowiedniki.



Burnout Paradise to naprawdę świetny arcade’owy racer, który będzie w stanie utrzymać Was przy ekranie nawet przez kilkadziesiąt godzin. Niestety, twórcy stworzyli otwarte miasto i kompletnie nie przemyśleli systemu poruszania się po kolejnych eventach. Tak, chcę mieć możliwość restartu nieudanego wyścigu, chcę móc wskazać wybrane miejsce na mapie (by potem system GPS mnie do niego zaprowadził), chciałbym wreszcie przeskakiwać od razu do interesujących mnie wyzwań. Brak tak podstawowych rzeczy bardzo denerwuje i po prostu sztucznie wydłuża żywotność tego tytułu. Mam oczywiście świadomość tego, że części z Was nie będzie to w ogóle przeszkadzało, bo na przykład bardzo lubicie eksplorować otwarte światy i załóżmy, że w takim Need for Speed Carbon nigdy nie skracaliście sobie drogi i dojeżdżaliście „na własnych kołach” do konkretnych eventów. Proszę bardzo, możecie wówczas podciągnąć ocenę końcową pod 9/10. Przecież tu nie chodzi tak bardzo o notę, a raczej o to, czy zgadzacie się z przedstawioną argumentacją. Pewnie, póki Paradise jest nowością, autorzy będą opowiadać bajki o tym jak to chcieli oddać nam pełną swobodę, z którą restarty, czy skakanie po mapie kolidowałoby. Poczekajcie jednak do kolejnej części, a zobaczycie, że wszystkie te elementy się w niej znajdą – najnowszy Burnout jest krytykowany za ich brak praktycznie w każdej możliwej recenzji... Tak czy siak, zagrać zdecydowanie warto, a nawet trzeba!

Rafał „Baron Ski” Skierski

7
Oryginalność
Otwarte miasto i dwa nowe typy eventów. Przemodelowany Crash (tutaj jako Showtime) nie do końca się udał.
9
Grafika
Jeden z najładniejszych racerów, w jakie obecnie można zagrać. Wielki teren do eksploracji, masa szczegółów i płynna animacja w 60 fps-ach. Tego chcemy!
9
Dźwięk
Jak zwykle na najwyższym poziomie. Choć kilka kawałków z OST-a znamy z poprzednich części, to z 70 utworów każdy wybierze coś dla siebie.
8
Grywalność
Wielka szkoda, że nie dopracowano nawigacji w Paradise City. Developer utrudnił nam sprawę, a szkoda.
9
Źywotność
Kilkadziesiąt godzin gry zapewnione, a jest przecież jeszcze nieśmiertelny online.
8.9
Ocena końcowa
Burnout Paradise to rewelacyjne wyścigi, w których zabrakło jednego – lepszego poruszania się pomiędzy eventami. Jeśli nie razi Was to, że przegranych wyścigów nie można restartować, będziecie się doskonale bawić.

Jak oceniamy? Wyjaśnienie naszego systemu ocen tutaj.

Strona artykułu: [1]  [2]      

UID: 9396
Okładka/art:
Tytuł:
Burnout Paradise
Developer: Criterion Games
Gatunek: wyścigi
Data wydania:
EUR: 25/01/08
USA: 22/01/08
JAP: 21/02/08
Poziom trudności:
średni (3/5)
8.9/10
       

Strony zaprzyjaźnione

- ZOBACZ TUTAJ              
Kana³ RSS
Materiały zawarte w serwisie onlygames.pl są objęte prawem autorskim i nie mogą być w całości
lub we fragmentach kopiowane, powielane oraz rozprowadzanie bez zgody ich autorów!