Onlygames.pl | Serwis Konsolowy, recenzje gier, konsole | PlayStation 3, Xbox 360, Wii, PSP, 3DS, DS, PS2, strona o konsolach

------------------------------------
Kanał OnlyGamespl na YouTube:

Zdjęć w galerii: 14033
Liczba wiadomości: 8451
Liczba artykułów: 1800
BioShock - recenzja Xbox 360PC

Tak naprawdę to nawet nie wiem od czego zacząć… Jak napisać tę recenzję, by oddać całą niezwykłość BioShocka, by opisać co dzieje się na ekranie telewizora w chwili włączenia konsoli. O czym najpierw? O tuningu broni, cudownej grafice, spektakularnych walkach, czy zwalającym z nóg klimacie? Wspaniała fabuła czy kilkanaście najbardziej intensywnych i przerażających godzin na Xboxie 360? Zacznę od początku.

Podczas normalnego lotu samolotem nad Atlantykiem zdarza się potworny wypadek. Właściwie przez pierwsze sekundy gry widać jakieś urywki z tego, co działo się tuż przed tym zdarzeniem. Nie wiadomo kiedy gaśnie światło, a chwilę potem oglądamy już głębiny oceanu. Przed oczami przelatuje jakiś kobiecy wisiorek, torebka, a nawet urwany kawałek samolotu. Po wynurzeniu się nie widać nic poza wodą i odbijającym się w niej ogniem. Od tego momentu można sterować naszym bohaterem. Zza płomieni wyłania się gigantyczna wieża - widać, że to nie jest zwykła latarnia morska. Okazuje się, że to coś zupełnie innego.

Po wejściu do dziwnej budowli zapala się światło. Z każdym krokiem kolejna żarówka. Na ścianach widać transparenty z napisami typu: „No Gods or Kings. Only Man”. Pozytywne wrażenie to tylko pozory. Zaraz wydarzy się coś, co na zawsze pozostanie w Twojej pamięci i rozpocznie ten koszmar. Nie koszmar dla Ciebie, bo już na wstępie mogę powiedzieć, że w Bioshock gra się rewelacyjnie, ale dla bohatera, który musi przedzierać się przez gąszcz psychopatów. Po wejściu do specjalnie przyszykowanego batyskafu i zjechaniu w dół dowiesz się, że nie jesteś w żadnej latarni morskiej czy przytułku, a w podwodnym mieście. Owa metropolia zwie się Rapture, a założył ją pod koniec II wojny światowej Andrew Ryan. Informacje te wydobywają się z radia leżącego gdzieś po lewej. Bierzesz je. Po chwili jesteś świadkiem makabrycznej, wręcz chorej i mrożącej krew w żyłach zbrodni tuż przed batyskafem. Uświadamiasz sobie, że coś tu jest nie tak… Tak zaczyna się kilkunastogodzinny maraton przed konsolą.



Widać, że Rapture ma ogromny potencjał jako podwodne miasto, które w zasadzie nie ma prawa istnieć. Coś jednak nie wyszło. Potencjalni mieszkańcy są opętani żądzą zdobycia narkotyku – jego nazwa to ADAM. To właśnie w jego poszukiwaniu błądzą bez celu bo pokojach i szukają choćby jednej dawki specyfiku. Nie jest o to łatwo – nosicielami są małe dziewczynki: Little Sisters. Niby małe, ale mają ze sobą ogromnych, kilka razy większych od nich ochroniarzy – Big Daddys. Na początku gry widać, jak kończą ci, którzy zadzierają z tymi opętanymi, niepozornymi dziewczynkami – są po prostu brutalnie mordowani przez „opiekuna” na przeróżne sposoby.

Jeśli przeszedłem już do ADAM, warto ten temat przez chwilę pociągnąć. Na początku gry, po zdobyciu klucza francuskiego, w następnym pomieszczeniu czeka specjalna strzykawka z plazmidem. Po wstrzyknięciu go bohater w ataku szału wypada za barierkę. Głos z radia mówi: „Spokojnie. Twój kod DNA jest właśnie zmieniany. Zachowaj spokój”. Po przebudzeniu z końcówek palców głównego bohatera zaczynają strzelać małe wyładowania, w żyłach znajduje się prąd. Jest to jeden z dwudziestu plazmidów – modyfikacji genów, które pozwalają np. na oszukiwanie systemów bezpieczeństwa czy nasyłanie na przeciwnika roju natrętnych pszczół. Na tego typu zmiany pozwala ADAM. Energią, bez której używanie plazmidów nie miałoby racji bytu jest tymczasem EVE, rozmieszczona tu i ówdzie po Rapture w strzykawkach. Kiedy we krwi bohatera zabraknie tej substancji, musi wziąć „igłę” i wstrzyknąć sobie kolejną dawkę. Plazmidy są niezbędną częścią Bioshocka nie tylko dlatego, że czasem bez ich używania nie otworzysz kluczowych drzwi, czy nie pokonasz przeciwnika, który nie jest odporny na ogień. Będziesz ich używał bardzo często wtedy, gdy w broniach (o których za chwilę) zabraknie Ci amunicji, a tutaj jest prawdziwy wachlarz możliwości. Twórcy zadbali o zaawansowaną fizykę. Przeciwników można eliminować na wiele sposobów. Gdy w wodzie stoi pięciu oponentów, nie ma sensu strzelać do każdego z osobna - można po prostu potraktować wodę prądem.



Dopełnieniem plazmidów są toniki. Dzielą się na aż trzy rodzaje: combat, physical i engineering. Dzięki nim można na przykład ze zwykłego klucza francuskiego zrobić prawdziwe narzędzie śmierci, czy w znaczącym stopniu ułatwić sobie hackowanie systemów bezpieczeństwa. Toniki i plazmidy da się przechowywać w specjalnych maszynach – Gene Banks, które są rozmieszczone w wielu miejscach po Rapture.

Czasem dosyć trudno jest znaleźć EVE czy apteczki. Dla leniwych, którzy nie chcą przeszukiwać każdego kąta stworzono specjalne automaty, w których można zakupić niezbędne rzeczy za odpowiednio wysokie pieniądze. Oprócz tego typu maszyn istnieją także U-Vent Machines, które zasługują na szczególną uwagę. Podczas zaglądania w najciemniejsze zakątki miasta można znaleźć bardzo wiele przydatnych rzeczy, takich jak akumulatory, różnego rodzaju gumki czy baterie. We wspomnianych przed chwilą automatach ze zdobytych zasobów można zrobić amunicję, czy różne przydatne przedmioty znacznie ułatwiające rozgrywkę. Najważniejszymi maszynami są chyba jednak Gene Banks. W nich można przechowywać i wymieniać zdobyte plazmidy i toniki. Dzięki takiej ewentualności każdy może obrać własny styl gry i posługiwać się nim przez dalszą część przygody. Jeśli nie zależy Ci na niszczeniu systemów bezpieczeństwa, używaj tonika, który znacznie ułatwi hackowanie. W Bioshocku istnieją także maszyny pozwalające na rozbudowywanie właściwości genów. Tutaj „walutą” jest ADAM, który można pozyskać tylko zabijając Big Daddy’ego i w następnej kolejności Little Sister. Dzięki temu da się potem kupić dodatkowy slot na toniki, plazmidy, a także poszerzyć swoją maksymalną energię życiową, czy ilość EVE we krwi.



Plazmidy to nie wszystko. Ramię w ramię z ulepszeniami genów idą tradycyjne bronie palne. Nalezą do nich między innymi rewolwer, karabin, strzelba, miotacz ogni, czy też strzelba. Można je ulepszać w przeznaczonych do tego specjalnych maszynach. Dzięki takiej opcji możliwe jest całkowite zlikwidowanie kosmicznego wręcz odrzutu przy strzelaniu z karabinu czy polepszenie siły ognia. W ten sposób ze zwykłego shotguna można zrobić prawdziwe narzędzie do zabijania. Warto dodać, że każda broń posiada trzy typy amunicji. Teoretycznie powinno to automatycznie eliminować problemy z brakiem nabojów. Nic bardziej mylnego - trzeba „oszczędzać” przez całą grę. Braki w zasobach doskwierają głównie pod koniec, gdzie często należy eliminować zwykłych przeciwników bronią, która została przeznaczona na bossa czy Big Daddy’ego (potem gdy przytrafia się jakieś ważne starcie, nagle okazuje się, że brakuje amunicji).

Rapture jest wprost najeżone przeróżnymi kamerami, karabinami maszynowymi, czy granatnikami. Rzecz jasna, nastawionymi przeciwko Tobie. Radzić sobie można z nimi na trzy sposoby: po prostu omijać, niszczyć albo hackować. Wszystkie metody są bardzo dobre i gwarantuję, że wykorzystasz każdą z nich nie jeden raz podczas gry. Skupię się na niewątpliwie najbardziej interesującym sposobie radzenia sobie z natrętnym systemem bezpieczeństwa – hackowaniu. Po wciśnięciu odpowiedniego przycisku odpowiedzialnego za tę czynność pokaże się stosowne okno. Tutaj mamy trzy możliwości - można wykonać to własnoręcznie, zapłacić lub też za pomocą specjalnych narzędzi zrobić to automatycznie. Najciekawszą opcją jest oczywiście manualne hackowanie opierające się na mini–gierce. Na planszy jest mnóstwo pól ze znakiem zapytania, a każde kryje za sobą coś innego. Ogólnie rzecz biorąc chodzi o to, by doprowadzić przepływającą przez rurę ciecz z jednego miejsca do drugiego. Za ukrytymi polami znajdujemy różnego rodzaju części rur, które potem trzeba ustawiać na planszy, ale też i przeszkadzajki, utrudniające całe zadanie. Hackowanie można zaliczyć zarówno na plus, jak i na minus. Bez wątpienia jest to bardzo ciekawy i urozmaicający zabawę patent, jednak jest go trochę za dużo. Choć mini-gierkę opracowano ciekawie, to po kilku godzinach możesz mieć jej dosyć.



Na oklaski i owacje na stojąco zasługuje oprawa - zarówno graficzna, jak i dźwiękowa. Można się było spodziewać takiego rezultatu jeśli chodzi o tę pierwszą – za wszystko odpowiada tutaj Unreal Engine 3, który zadebiutował już na Xboxie 360 w Gears of War. Wszelkie efekty po prostu zwalają z nóg [Ski: ja bym przyczepił się do widocznych w niektórych miejscach bitmapowych „plusków” wody, ale nie było tematu ;)]. Z niczym nie da się porównać tego, co dzieje się po przejściu pod ścianą wody. Widok zaczyna wtedy lekko falować - tak, jakby po oczach bohatera spływała przezroczysta ciecz. Żywioł ten odgrywa pierwsze skrzypce w Bioshock i tego należało się spodziewać. Czasem po np. nagłym uderzeniu wody w twarz, na ekranie zostają krople, a widok głębin może zaprzeć dech w piersiach. Jednym słowem – rewelacja. Wszystko jest dopięte na ostatni guzik. Dźwięk jest jeszcze lepszy! Często podczas grania w nocy miałem ciarki na plecach. Nie polecam grania na słuchawkach, ponieważ mamy tu do czynienia ze zbyt dużym bogactwem odgłosów, które dochodzą ze wszystkich stron. Lepiej przechodzić Bioshocka na solidnym zestawie 5.1.

Rzeczą, która niewątpliwie uzależnia w nowym dziele BioWare jest zbieractwo. Zapewniam, że z biegiem czasu będziesz chciał zajrzeć w dosłownie każdy kąt, wszystko przeszukać, dowiedzieć się wszelkich szczegółów. W najciemniejszych zakątkach Rapture można znaleźć mnóstwo naprawdę interesujących rzeczy. Przykładem oczywistym jest amunicja. Porozrzucane po różnych pomieszczeniach są także inne fanty, które da się przerobić na przydatne przedmioty w U-Vent Machines. W niektórych miejscach można znaleźć takie specjały jak wino czy papierosy (jak się postarasz, to nawet upijesz głównego bohatera).



Na koniec zostawiłem sobie jedną z największych, jeśli nie największą zaletę tej produkcji. Chodzi tu o klimat. Dawno nie odczuwałem takiego zaszczucia i strachu podczas grania w jakikolwiek tytuł (ostatni raz czułem taką niepewność chyba podczas przechodzenia Silent Hilla). Nigdy nie wiadomo co czeka za rogiem, nigdy nie wiadomo, czy kostnica jest pusta czy nie. Znakomite oddziaływanie na doznania podczas obcowania z Bioshockiem ma to, że akcja gry dzieje się w podwodnej metropolii. Twórcy wykorzystali to tworząc jedną z najbardziej przerażających, a zarazem oryginalnych pod względem klimatu pozycji ostatnich lat. Nie oznacza to, że często straszenie odbywa się według starych, sprawdzonych metod typu „za rogiem stał zombie i się na mnie rzucił krzycząc: „bleeee”. Ogromnym plusem jest rewelacyjna gra cieni. Przykładem jest według mnie najbardziej przerażająca scena w Medical Pavilon, gdzie woda sięga pasa. Główny bohater odwraca się i widzi cień pewnej osoby, która wbija nóż w coś, czego nie można jednoznacznie określić. Po podejściu bliżej gaśnie światło i słychać upiorny śmiech. Czujesz ten klimat? Zakończenia naturalnie nie zdradzę, przeżyjesz to na własnej skórze.

Wady, wady, wady… krótkie podsumowanie minusów Bioshocka. Na pewno bolączką tej produkcji jest to, że za dużo jest w niej zawartego hackowania. Mnie już w połowie gry znudził się ten patent i kamery albo niszczyłem albo po prostu omijałem jak najszybciej. Wiele osób bardzo krytykuje także Photo Research (polega to na robieniu zdjęć przeciwnikom), jednak nie za bardzo rozumiem te narzekania. Zaliczanie tego typu zadań nie jest wcale obowiązkowe. Kontrowersje budzi również fakt, że śmierć sterowanej przez nas postaci jest całkowicie bezkarna. W Rapture znajdują się specjalne kapsuły, które pozwalają na natychmiastowe odrodzenie. Tym samym po śmierci nie trzeba się bawić we wczytywanie save’ów - Bioshock nie jest specjalnie trudnym tytułem. Poważnym jednak zarzutem jest bardzo kiepska synchronizacja dialogów z tym co dzieje się na ekranie. Na szczęście, tego typu sytuacje nie zdarzają się często z tego względu, że bezpośrednią styczność z jakąś postacią, która potrafi mówić ma się dosłownie kilka razy w grze. Zapewniam, że jeśli już to zobaczysz, to spadniesz z krzesła i zaczniesz śmiać się przez łzy :). Można by też przyczepić się do tego, że nie zawarto tu jakiegokolwiek multiplayera, ale byłoby to zarzut trochę na siłę.



Jak więc podsumować Bioshocka? Moim zdaniem to jedna z najlepszych gier w tym roku, ba!, jedna z najlepszych produkcji ostatnich lat. Klimat jest po prostu genialny - ze świecą szukać tak niezwykłej atmosfery w konkurencyjnych tytułach. Oprawa graficzna to najwyższa półka, nieosiągalna przez większość developerów. BioWare udało się stworzyć dzieło, które na zawsze pozostanie już w naszej pamięci. Czy jest to, jak mówiono przed premierą, duchowy następca System Shocka? Oczywiście - obie gry łączy to, że są inteligentnymi FPS-ami, a tych w dzisiejszych czasach jak na lekarstwo. Cóż mogę powiedzieć? Brawa dla twórców!

Bartosz "BartX" Pietrzak

7
Oryginalność
Dużo dobrych i oryginalnych patentów.
9
Grafika
Ścisła czołówka Xboxa 360.
10
Dźwięk
Mistrzostwo świata.
9
Grywalność
Wysoka, jednak z mechanizmem hackowania trochę przesadzono.
8
Źywotność
Starcza na jakieś 12 – 15 godzin w zależności od chęci odkrywania sekretów.
9.2
Ocena końcowa
Każdy posiadacz 360-tki, a w szczególności fan FPS-ów i horrorów, powinien Bioshocka przynajmniej zobaczyć. Szkoda jedynie, że przy drugim podejściu gra już tak nie wciąga.

Jak oceniamy? Wyjaśnienie naszego systemu ocen tutaj.

Strona artykułu: [1]        

UID: 4586
Okładka/art:
Tytuł:
BioShock
Developer: 2K Boston
Gatunek: FPS
Data wydania:
EUR: 08/24/07
USA: 08/21/07
JAP: -
Poziom trudności:
2/5 (niski)
9.2/10
       

Strony zaprzyjaźnione

- ZOBACZ TUTAJ              
Kana³ RSS
Materiały zawarte w serwisie onlygames.pl są objęte prawem autorskim i nie mogą być w całości
lub we fragmentach kopiowane, powielane oraz rozprowadzanie bez zgody ich autorów!