Seria Battlefield zawsze słynęła z doskonałych opcji wieloosobowych i nie inaczej jest tym razem. 24 graczy może rywalizować ze sobą na ośmiu mapach, z których każda wymaga podjęcia innej strategii. Zgadza się, poziomów mogłoby być więcej, ale pewnie developer zostawił sobie furtkę do wypuszczania dodatków na PS Store / Xbox Live. Można wybierać spośród pięciu klas postaci – wszystkie świetnie zbalansowane, wszystkie z różnymi broniami i gadżetami. Nic nie stoi na przeszkodzie, aby wcielić się w snajpera, człowieka od cięższych broni, czy też medyka, który będzie głównie zapewniał leczenie, naprawę pojazdów i obsługiwał Mortar. Mało który FPS ma tak dobrze wyważone klasy - w większości przecież wszyscy decydują się na jeden, góra dwa typy jednostek, o innych szybko zapominając. Tutaj jest inaczej i naprawdę każdą można poradzić sobie na placu boju.
W kampanii dla jednego gracza bronie znajduje się na polu walki, odblokowując w ten sposób kolejne typy pukawek. W Multi wszystko zależy od progresu – wraz z kolejnymi rozgrywanymi meczami otrzymywać będziecie stosowne punkty doświadczenia, dzięki którym odsłaniają się kolejne gadżety i spluwy. Strzykawka, o której wspomniałem kilka akapitów wcześniej, w trybie dla samotników jest dostępna od samego początku, natomiast w opcjach wieloosobowych trzeba ją najpierw odkryć. Twórcy dobrze wiedzą, że nic nie zachęca do kolejnych potyczek tak bardzo jak tak zaprojektowany system.
Dopiero w Multiplayerze wychodzi tak naprawdę jak ważną rolę w Bad Company odgrywają pojazdy. Co ciekawe, w żadnym miejscu na mapie, czy też w wehikule nie można czuć się bezpiecznym, bo wyrzutnia rakiet jest w stanie narobić ogromnych szkód. Zaawansowana destrukcja otoczenia tchnęła nowy wymiar w to, co dotychczas znaliśmy i praktykowaliśmy. Trzeba przyjmować tu zupełnie inną strategią niż w konkurencyjnych tytułach, a camperzy mają dużo bardziej utrudnione zadanie. Czyni to rozgrywkę w najnowszym Battlefieldzie bardzo unikalną, a przy tym świetnie wyważoną. Pod tym względem seria ta rządzić będzie chyba zawsze.
Na koniec ostatnia denerwująca kwestia. Wielka szkoda, że twórcy nie zaimplementowali trybu kooperacji – z pewnością znacznie podniósłby on wartość tej produkcji. Niska AI kompanów w trybie dla jednego gracza nie irytowałaby tak bardzo, gdyby trzech pomagierów można było zastąpić kumplami i wspólnie przechodzić kampanię. Niestety, nic z tych rzeczy.
Mam trochę mieszane uczucia odnośnie tego tytułu. Z jednej strony rewelacyjny tryb Multiplayer, z drugiej zaledwie dobra kampania dla jednego gracza. Warto Bad Company sprawdzić choćby ze względu na model zniszczeń – mam nadzieję, że tego typu destrukcja otoczenia stanie się standardem w przyszłych strzelaninach. W końcu już najwyższa pora na wyrwanie się z ograniczeń poprzedniej generacji konsol. Najnowsze dzieło DICE bez żadnych wątpliwości mogę polecić fanom wieloosobowych potyczek, oni na pewno się nie zawiodą. Jeśli jednak mielibyście B:BC kupić głównie z myślą o trybie singlowym, zastanowiłbym się najpierw dwa razy. Na rynku jest dużo lepszych shooterów, w których twórcy postawili cały nacisk na kampanię dla jednego gracza i opłaciło im się to – mają lepszą AI, ciekawsze zadania, czy scenariusz. Głównie nad tymi elementami powinni popracować ludzie ze szwedzkiego studia developerskiego przy okazji kolejnych części Battlefielda, które niechybnie powstaną.
Rafał „Baron Ski” Skierski