Początek lat dziewięćdziesiątych niezmiennie kojarzy mi się z grami na Amigę i „Pegasusa”. Komputer firmy Commodore królował w polskich domach, a jeśli ktoś miał jakąkolwiek konsolę, był nią klon NES-a sprzedawany na bazarach. Alien Breed to jedna z produkcji, które decydowały o sukcesie „Przyjaciółki”, jak zwykło się mawiać na Amigę. Studio Team17 między innymi dzięki tej pozycji zaistniało na dobre w branży i mogło później stworzyć słynne Worms. Tylko czy ponad dwadzieścia lat później mechanika Alien Breed będzie jeszcze w stanie kogoś zainteresować?
Nie oszukujmy się – od 1991 roku minęły ponad dwie dekady. Sam koncept, niegdyś wydawało się bardzo dobry, dzisiaj już bardzo się zestarzał. Kiedyś była to namiastka survival-horrou z obcymi, dzisiaj straszy co najwyżej schematami i klonami alienów, które nikogo już nie przestraszą. Akcję obserwujemy z góry: widać naszego żołnierza, od czasu do czasu przechadzających się obcych i tony śmieci walających się po poziomie. Mamy małe ikonki symbolizujące pieniądze, amunicję i „klucze” otwierające drzwi. Tych ostatnich na jednym poziomie jest co najmniej kilkadziesiąt, a czasem nawet ponad setka.
Eksplorowanie kosmicznych baz przypomina przedzieranie się na strychu przez pajęczyny – rozgrywka ma przecież ponad dwadzieścia lat. Każdy poziom to swego rodzaju labirynt pełny zamkniętych drzwi. Błądzicie więc swoim żołnierzykiem po korytarzach i staracie się dotrzeć do celu albo rozwalić jakiś reaktor. Potem ucieczka w odwrotną stronę i level zaliczony. Gameplay jest prosty do bólu – wystarczy właściwie otwierać kolejne drzwi, eliminować obcych i prędzej czy później dotrzecie do celu. Jeśli zabraknie Wam kluczy, za zebrane pieniądze możecie dokupić nowy pakiet w sklepie (dostępnym w menu pauzy) albo… rozwalić drzwi strzelając w nie i jednocześnie marnując cenną amunicję. Pierwszoplanowym zakupem jest też mapa bez której przedzieranie się przez level przypomina drogę przez mękę. Na szczęście jednorazowy zakup wystarcza, aby w każdej chwili mieć możliwość podejrzenia schematu wszystkich poziomów.
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
Na powyższym filmiku pokazujemy Wam gameplay z Alien Breed (z wersji na PS3). Możecie obejrzeć dwa poziomy - jeden z 'Enhanced Mode' (poprawiona oprawa graficzna, ułatwiona rozgrywka), a drugi w 'Classic Mode' (stara oprawa graficzna, brak ułatwień). Materiał pochodzi z naszego kanału na YouTube: onlygamespl. |
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
Alien Breed potwornie się zestarzał między innymi przez to, że rozgrywka jest schematyczna do bólu. Po przejściu jednego etapu możecie powiedzieć, że widzieliście już wszystko – dalej będzie już tylko dłużej, obszerniej i trudniej. Nie pomaga fakt, że ciągle atakuje nas ten sam rodzaj aliena. W sumie twórcy wysilili się na przygotowanie całych trzech gatunków obcych, co może w 1991 roku nie raziło, ale dzisiaj już kłuje w oczy. Nie ma oczywiście mowy o jakimkolwiek uczuciu strachu – mamy 2013 rok, a nie 1991, gdzie kilka dziwnych dźwięków wystarczało, abyśmy podskakiwali przed monitorem Amigi.
Twórcy postarali się na szczęście nieco odświeżyć swój tytuł przygotowując wzbogaconą wersję. Na PS3 / PS Vita mamy więc sterowanie oparte na dwóch gałkach analogowych (lewa odpowiada za poruszanie się bohaterem, a prawa za strzelanie w dowolnym kierunku), co oczywiście upraszcza rozgrywkę względem oryginału, ale stara mechanika w dzisiejszych czasach już by raczej nie przeszła. Przypominam, że w wersji na Amigę można było strzelać tylko w kierunku, w którym zwrócony był nasz żołnierz, co tym bardziej zawyżało poziom trudności.
Kolejnym dodatkiem jest mała strzałka na ekranie symbolizująca w którą stronę należy się udać, aby osiągnąć cel. Więcej jest też amunicji/kluczy na poziomach, więc zadanie mamy nieco ułatwione, choć i tak poziom trudności jest dość wysoki. Oprawa graficzna w niczym nie powala – jest poprawna i tyle. Niewiele odbiega od oryginału oprócz tego, że nie musimy oglądać już pikselozy. O dźwięku trudno z kolei coś powiedzieć oprócz tego, że jest. Brakuje porządnego podkładu muzycznego w tle, bo jedyne co tu można usłyszeć to odgłos wystrzału, zabijanego obcego i zebrania przedmiotu. Oszczędnie do bólu, dokładnie tak jak kiedyś.
Czy jest zatem coś, co ratuje ten tytuł? Tak, mimo wszystko tak. Po pierwsze dostajemy oryginalnego Alien Breed z sześcioma poziomami, Alien Breed Special Edition (najpopularniejszą, specjalną edycję) z dwunastoma etapami do przejścia, a do tego jeszcze trzy dodatkowe zestawy poziomów przygotowane specjalnie z okazji wypuszczenia tej odrestaurowanej wersji (po cztery plansze na jeden dodatek). Labiryntów do przejścia jest więc sporo, a do tego gra obsługuje online’ową i lokalną kooperację! To zdecydowanie zwiększa grywalność, zwłaszcza jeśli macie drugiego chętnego gracza, który na jednej kanapie będzie Wam towarzyszył.
Dużym plusem, przynajmniej dla mnie, jest też możliwość przełączenia się w menu na oryginalną rozpikselowaną wersję – bez problemu można zaliczyć wszystkie poziomy dokładnie w tych samych warunkach, w jakich graliśmy na Amidze. Gratka dla fanów oryginału, ale raczej wyłącznie dla nich, bo stara mechanika już zupełnie nie przystaje do obecnych standardów. Dla fanów dostępne są listy rankingowe do każdego poziomu, czy trybu.
Alien Breed to tytuł z brodą, który jest w stanie trafić raczej wyłącznie do tych graczy, którzy pamiętają oryginał z Amigi. Pograć można, ale na rynku jest wiele lepszych tytułów z podobną mechaniką (sterowanie przy pomocy dwóch gałek analogowych, włóczenie się po kosmicznych bazach). Fani pierwotnej wersji pewnie z łezką oku powspominają złote lata swojej młodości, ale młodsi gracze raczej nie zdzierżą tego typu konceptu. Warto dodać, że gra na platformach Sony obsługuje „cross-buy”, czyli kupując wersję na jedną z konsol (PS3/PS Vita), drugą otrzymujemy za darmo (jest też wsparcie dla „Cross-save”). Cena standardowa w sklepiku Sony to 31 złotych – dużo, jak na taki retro-tytuł. Radzę poczekać na jakąś obniżkę. W momencie pisania tej recenzji Alien Breed był dostępny dla abonentów PS Plus za całe 10,23zł – za taką kwotę, można spokojnie rozważyć zakup.
Rafał „Baron Ski” Skierski
PLUSY:
- Dużo do przejścia (AB, AB Special Edition, trzy dodatki);
- Kooperacja – na jednej konsoli lub online;
- Możliwość zagrania w Classic Mode;
- Wspiera cross-save i cross-buy na konsolach Sony.
MINUSY:
- Rozgrywka jest schematyczna do bólu;
- Ciągle te same klony alienów;
- W standardowej cenie na PS Store (31zł) zbyt droga.
Wersja na urządzenia z systemami iOS/Android Dostępna jest również wersja na komórki/tablety (iOS/Android), która niewiele różni się od tej z konsol Sony. Również mamy sterowanie symulujące dwie gałki analogowe (co oczywiste, nieco mniej wygodne, bo opierające się na ekranie dotykowym), również jest możliwość przełączenia się na klasyczną Amigową wersję, a do tego – co już jest normą w wersjach na komórki – twórcy dołożyli system mikro-płatności. W sklepiku w menu pauzy można płacić naszymi realnymi pieniędzmi, aby dokupić amunicję czy klucze, co niezmiennie mnie żenuje… Na szczęście to tylko opcja – można poradzić sobie bez tego. Minusem tej wersji jest za to brak trybu dla dwóch graczy. Podsumowując, jeśli miałbym kupować jedną z wersji i wszystkie byłyby dostępne w podobnej cenie, zdecydowałbym się na tę konsolową.
|